C H A P T E R T W O

117 8 15
                                    

Nateya

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nateya

Przechadzałam się, gdzieś w okolicach tej legendarnej, starej stacji.
Nie było tam wcale tak strasznie, jak w opowieściach mojego ojca.

Może on po prostu, bawi się w jakiegoś śmiesznego bajko-pisarza?

Poza tym, że napotkałam po drodze wiele szczątek ludzkich i zwierzęcych nie było tam nic, czego jakoś szczególnie bym się wystraszyła.
W pewnym momencie, natknęłam się nawet na piękną polanę.

Ależ mi upiorne miejsce, ojcze.

Położyłam się na miękkiej trawie, a wokół mnie zaczęło latać, pełno nasion Świętego Drzewa.
Muskały one delikatnie moją skórę.
Czułam, że to nie przypadek.
W końcu są to bardzo czyste duchy.

Wszechmatko, co chcesz mi przekazać?

Ciągle zadawałam sobie w myślach, te same pytania, które zadaję sobie dzień w dzień.

Dlaczego to muszę być ja?

I dlaczego czuję, że mnie naznaczyłaś?

Co chcesz mi powiedzieć?

Jednak moje wszelkie rozmyślenia, przerwały mi głosy, które z każdą chwilą były coraz to lepiej słyszalne.

Ktokolwiek to jest, jest coraz bliżej mnie.

—Tey! No przecież nie wiem, którędy dokładnie się tam idzie.- powiedział dziewczęcy głos.

—Na Eywę, Loa. To po co my tu szliśmy?- zaczął marudzić chłopiec.

—Przypomnieć ci, czyj to był pomysł?- zapytała zirytowana dziewczyna.

Nie mogłam czekać.

Nie wiadomo przecież, czy nie mają jakichś złych zamiarów.

Wyskoczyłam z krzaków, celując do nich z łuku.

Kempe si nga?!- wykrzyczałam.

Mawey. Txopu rä'ä.- powiedział zaniepokojony chłopak.

—Nateya.- odezwała się cicho dziewczyna.

—Skąd ty...- nie dokończyłam, ponieważ chłopiec wszedł mi w zdanie.

—Cześć kuzyneczko.- uśmiechnął się.

Love or authority ~ || Avatar: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz