Granger-Sranger

903 41 12
                                    


To był piękny dzień. Czy mogło być coś cudowniejszego niż mina tej żałosnej Granger, kiedy przedstawiono właśnie jego jako nowego szefa departamentu? Czuł, że wszedł ciężką stopą na jej spokojny i łagodny grunt. Patrząc na te wszystkie twarze pretensjonalnych, pożal się Salazarze, pracowników najwyższych szczebli, musiał przyznać, że ta cała Granger zdecydowanie wygląda na grubą rybę, ale w zbyt płytkim stawie.

Nie mógł odmówić jej intelektu i zacięcia, nawet gdyby bardzo chciał. Tym bardziej wiedział, że z nią trzeba inaczej. Oczywiście, sama praca w Ministerstwie Magii to fantastyczne wyzwanie. Przekonać tych wszystkich półgłówków, że cokolwiek go obchodzą? Bułka z masłem. Najważniejsze korzyści były niewymierne. Zamknięte oddziały, zarówno w Europie, jak i Azji, nie były dziełem przypadku.

Wiedział, że pojawiające się plotki na temat jego kontaktów z byłymi śmierciożercami, w dłuższej perspektywie, nieuchronnie wpłyną na funkcjonowanie firmy. Trzeba było zwinąć interes, zanim stanie się kulą u nogi. Oczywiście wszyscy pracownicy dostali odpowiednie odprawy i pisemne polecenia do najlepszych oddziałów działających w branży produkcji części zamiennych do mioteł, kotłów i skrzyń. Nie zostawił ich z niczym.

On sam od dawna czuł, że stworzony jest do większych rzeczy. Biznes miał być odskocznią od codzienności po wojnie, która niewątpliwie wywarła wpływ na wszystkich aspektach jego życia. Praca w Ministerstwie była idealnym pomysłem na odbudowanie swojego wizerunku. Nic tak nie utwierdzi wszystkich, że Draco Malfoy przerwał rodowe tradycje, jak pokazanie wszystkim wzorowej i bezinteresownej postawy obywatelskiej. Zaskoczony był tylko, że nie wpadł na to wcześniej. Wszyscy postrzegali go przez pryzmat ojca. Chciał odciąć się od tego grubą kreską.

Jego relacje z Lucjuszem znacznie się pogorszyły, a po śmierci matki nie potrafili już znaleźć niczego, co łączyłoby ich jako rodzinę. Nie widział go od pięciu lat. Od tego samego czasu nie spotkał się z nikim, kto miał jakiekolwiek powiązania z poplecznikami Voldemorta. Nie miał pojęcia w jaką ruinę popada ich piękny Dwór i nie spędzało to snu z jego powiek. Przeszłość jednak deptała mu po piętach, a przez świadomość, że nawet banalne plotki mogą zaważyć na tym, jakie decyzje musi podjąć, wiedział już, że nigdy od niej nie ucieknie.

A Granger? Wiecznie dobra, poprawna, taka jak trzeba. Czy ona myśli, że może wszystko?

Nie tym razem, kryształowa dziewczynko.

Uśmiechnął się pod nosem, kiedy zaadresował wypełniony uprzejmościami komunikat do Hermiony Granger, Szefa Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów. Spojrzał na swoje dzieło jeszcze raz, przed zaklejeniem koperty i przymrużył oczy. Bardzo chciał dopisać jeszcze, że ma nadzieję, że nie krzyżuje jej wieczornych planów, ale byłoby to kłamstwo i zbyteczne spoufalanie się, nawet jeżeli na pokaz. Nie mógł wyrazić swojego zadowolenia, kiedy koperta wraz z zawartością rozpoczęła podróż do gabinetu Granger, i żałował tylko, że nie zobaczy jej miny.

Paczuszka unoszona przez niewidzialną siłę przedostawała się właśnie do windy, więc skorzystał z okazji i również wszedł do środka. Inna przesyłka mignęła mu obok głowy, unosząc się delikatnie przy ścianie. Dostrzegł napisane niechlujnym pismem nazwisko Hermiony i nie mógł powstrzymać chęci złapania koperty. Sam nie wiedział, co nim kierowało. Przesyłka zaczęła miotać się w jego dłoni, a malutkie igiełki, które wyskoczyły z krawędzi papieru, wbijały się w jego nadgarstki, sprawiając intensywny ból. Spróbował otworzyć kopertę, ale niestety, na nic się to zdało. W rezultacie pomiął tylko papier, a skóra dłoni piekła go niemiłosiernie.

Uspokój się, Draco. Odrobinę godności.

Przywołując się do porządku, wyciągnął różdżkę i spróbował usunąć ślady swoich mizernych prób przechwycenia wiadomości do Granger. Jednakże najwyraźniej system ochrony przesyłek niedoręczonych opatrzony był silnymi zaklęciami bezpieczeństwa. Nic się nie zmieniło. Naciągnął rękaw szaty na podrażniony nadgarstek i z uniesioną głową wyszedł z windy, udając się do lobby informacyjnego przy głównym wejściu. Chciał zapytać, gdzie ludzie z pracy spotykają się najczęściej, bo był pewny, że młodziutka czarownica za ladą z przyjemnością odpowie mu na to pytanie. Jednak ku jego ogromnemu zadowoleniu, zauważył McLaggena, który rozmawiał z kimś przy jednym z kominków. Podszedł, udając, że szuka czegoś na tablicy informacyjnej.

Drobne złośliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz