TO się NIE dzieje.

806 41 2
                                    


Świt przyszedł zdecydowanie zbyt późno. Hermiona przez większość nocy próbowała walczyć o sen z uczuciem zażenowania, które wydawało się nie do pokonania. Jednocześnie nie miała najmniejszego zamiaru przepraszać Malfoy'a. Uważała, że jego reakcja była mocno przesadzona i obnażyła tylko ten ślizgoński, tyrański charakter, który ukrywał przed całym światem. Miał rację – nie powinna robić czegoś takiego za jego plecami. Tylko, że on zrobił za jej plecami dużo więcej rzeczy, które w ostatnim czasie uprzykrzyły jej życie.

Czy to nie ON obrażał wszystko, co tylko z nią związane, podczas każdej rozmowy? Czy to nie ON organizował chore szopki za ścianą? Czy to nie ON, bez żadnego oczywistego powodu objął posadę w Ministerstwie Magii? I w końcu czy to nie ON czynił te wszystkie drobne złośliwości w ostatnim czasie?

Możesz grać, Malfoy. Możesz grać przed wszystkimi, ale nie przede mną. 

Właściwie im dłużej o tym wszystkim myślała, tym mniej rozumiała. O co tak naprawdę mu chodziło? Wydawał się skupiać wszystkie swoje działania wokół niej. Wyglądało to tak, jakby planował każdy kolejny krok, byle tylko jej dopiec. Czy to możliwe, że posuwa się do tak dziecinnych rozwiązań? Czy rzeczywiście tak było? Czy powinna zakładać, że wszystko, co spotyka ją w ostatnim czasie to jakaś wyreżyserowana farsa? 

Nie. Nawet Malfoy nie może być aż takim psychopatą. 

Jedno było pewne. Tych wszystkich przypadków jest zdecydowanie zbyt wiele jak na zwykłe zbiegi okoliczności. Obmyła twarz zimną wodą, próbując doprowadzić się do porządku. Popatrzyła w swoje odbicie w lustrze i odsunęła kilka mokrych kosmyków przyklejonych do czoła. Pokręciła głową, mocno wciągając powietrze przez nos.

Dość. To TYLKO Malfoy. 

Gotowa do wyjścia omiotła wzrokiem mieszkanie i nałożyła na siebie płaszcz sięgający do połowy łydki.  Kiedy wyszła na korytarz jej wzrok napotkał Malfoy'a, który domykał kluczem drzwi swojego mieszkania. 

- Granger – przywitał się beznamiętnym głosem. 

- Malfoy – kiwnęła głową i już miała się odwrócić, żeby czym prędzej zejść mu z drogi, kiedy zauważyła kątem oka coś, co wyprowadziło ja z równowagi. 

Czy ja zwariowałam, czy on właśnie uśmiechnął się pod nosem? 

Zatrzymała się gwałtownie zastygając w przedziwnej pozycji, w której jedna noga gotowa do postawienia kroku wygięta była pod nienaturalnym kątem. Malfoy minął ją szybkim krokiem i jakby zupełnie nic się nie stało, beztrosko schodził ze schodów.

To się nie dzieje. TO się NIE dzieje. 

- Malfoy! – jej głos zabrzmiał odrobinę bardziej ostrzegawczo niż zamierzała. Blondyn zatrzymał się i odwrócił. Teraz już była pewna. Uśmiechał się. Na jego twarzy był pieprzony uśmiech, który niemal doprowadził ją do szału. 

- Słucham cię, Granger. Byle szybko – miała ochotę wydrapać mu oczy. 

Stała i wlepiała w niego wściekły wzrok. Nie mogła znaleźć słów, które mogłaby w tym momencie do niego powiedzieć, a nie doprowadziłyby do rękoczynów. 

- Czyli może to poczekać do wieczora? – zapytał w końcu.

 - Jakiego wieczora? – wydusiła.

 - Czy coś ci się stało w głowę? Masz udar? – Wyprostowała się, a powieki bolały ją od jednostajnie nabierającego rozpędu gniewu. – Już ci wybaczyłem ten nędzny podstępek. Udało ci się wyprowadzić mnie z równowagi, gratuluję. Jesteś zadowolona? Nie mów, że muszę cię jeszcze przeprosić, bo nie mam na to ochoty. Granger? Kontaktujesz?

Drobne złośliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz