Dym

800 35 2
                                    


Promienie porannego słońca wpadały przez półprzezroczyste, pomarańczowe zasłonki. Wiedział, że musi być bardzo wcześnie, ale jak już zdążył zauważyć, zegar ścienny nie zmienił położenia wskazówek od dobrych piętnastu minut.
Obudził się już jakiś czas temu. Słyszał miarowy oddech Granger. Wsłuchiwał się w niego, stukając opuszkami palców w krawędź materaca. Odczuwał dziwny rodzaj rozdrażnienia i spięcia. Z jednej strony, po raz kolejny nie powstrzymał swoich nieodgadnionych emocji, a z drugiej nie miał do siebie żadnych pretensji. Zrobił jak uważał. Powiedział jej, że Weasley to idiota. Nic nowego. Miał nadzieję, że w końcu to do niej dotarło.

Lepiej później niż wcale.

Przez moment był może odrobinę zbyt blisko jej ucha, ale nie mógł nic na to poradzić. Niechętnie przyznawał, że choć to wciąż Granger – jej lekko brązowe łydki były wyjątkowo zgrabne.

Za zgrabne.

Usłyszał, że dziewczyna lekko się poruszyła. Spojrzał w jej stronę. Leżała odwrócona do niego plecami, odsunięta najdalej jak to możliwe, przy bocznej krawędzi łóżka. Koc, którym tak szczelnie owinęła się w nocy, teraz zsunął się z jednej strony. Przełknął ślinę, bo nagle odczuł, jakby nie robił tego od wczoraj. Przydługa koszulka Granger podwinęła się do góry, tak że doskonale widział cały jej lewy bok, począwszy od zagłębienia w talii.

Opanuj się, Draco. To nadal Granger.

Hermiona poruszyła się ponownie i wiedział, że jeżeli zaraz czegoś nie powie, zostanie przyłapany na gapieniu się na nią w podejrzany sposób. Szybko odwrócił głowę w stronę sufitu i skrzyżował dłonie na swoim brzuchu.

- Ładne majteczki, Granger – burknął, zamykając powieki.
Dał jej chwilę na zrozumienie sytuacji i otworzył oczy, żeby zobaczyć, jak piorunuje go wzrokiem, owinięta ponownie kocem po samą szyję. 

- Przestań się gapić tam, gdzie nie powinieneś – odpowiedziała i poprawiając narzutę, ruszyła w stronę łazienki.

Godzinę później, korzystając z najbliższego świstoklika, przenieśli się z powrotem do Londynu. Cała podróż minęła im zupełnie bez słowa. Draco rozważał przez chwilę gest kiwnięcia głową w ramach pożegnania, ale szybko pozbył się tego pomysłu.

Wystarczy tego spoufalania.



Pryczek przygotował dla niego wielki talerz jego ulubionych przekąsek w geście powitania.

- Jesteś fenomenalny, padam z głodu i zmęczenia! – powitał skrzata po wejściu do domu i od razu zabrał się za jedzenie, jeszcze ciepłych, pasztecików.

- Panicz Malfoy, szczęście to! – skrzat wyglądał na szczerze rozradowanego - Pryczek bardzo martwił się, że Panicz nie wrócił wczoraj do domu.

- Powiedzmy, Pryczku, że spędziłem fantastyczną noc z panną Granger.

Mały skrzacik omal nie udławił się własnym westchnieniem zaskoczenia. Zakrył usta małą rączką, a jego oczy powiększyły się dwukrotnie. Malfoy popatrzył na niego rozbawiony, przeżuwając wolno ostatni kęs ciasteczka. Przetarł knykciem kącik ust i wciąż się uśmiechając dodał:

- Nie ekscytuj się tak. Ledwo przeżyłem.

Skrzacik opuścił rączkę i jakby zawstydzony swoją gwałtowną reakcją, ściągnął usta w ciasną kreseczkę i zaczął układać poduszki na kanapie, nie patrząc nawet w stronę Malfoy'a. Blondyn przyjrzał się mu wnikliwie. Nawet wstał i podszedł do niego, obserwując wszystkie jego ruchy. Ocenił, że są nieco zbyt zaangażowane w sprzątanie czystego mieszkania.

Drobne złośliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz