4

7.1K 426 25
                                    

HOPE

Miesiąc później.

Przygryzam opuszkę kciuka i przewracam stronę.

Historia ubogiej dziewczyny zakochanej w nieosiągalnym mężczyźnie z wyższych sfer wciąga mnie bez reszty. Oczami wyobraźni widzę, jak biedna dziewczyna stoi sama w ulewnym deszczu, w mroku przekonana, że jej ukochany odpłynął statkiem do innego kraju. Z inną kobietą.

Łzy wzbierają mi pod powiekami.

Wróci. Musi wrócić. Nie mógł wyjechać!

Ktoś ujmuje ją za rękę, wręcza jej chusteczkę, by otarła zapłakaną twarz i...

– Nie musisz czytać dalej, bez trudu powiem ci, jak potoczyły się ich losy – przemawia męski zachrypnięty głos gdzieś za moimi plecami. – Ckliwe, romantyczne zakończenie rodem z bajek dla dzieci.

Aha, od razu rozpoznaję, z kim mam do czynienia, zanim jeszcze stanie naprzeciw mnie.

Nadęty elegancik w kolejnym horrendalnie drogim garniturze, zagorzały wielbiciel miłości.

– Znowu ty? – pytam, nie odrywając oczu od książki.

Wątpię, żeby ten facet pozwolił mi się teraz skoncentrować na lekturze, ale czerpię przyjemność z ostentacyjnego ignorowania go.

Mężczyzna odsuwa sobie krzesło przy moim stoliku i opada na nie z gracją leniwego lwa.

Prawda jest taka, że cały jest jak lew. Taki królewski, drapieżny, okolony dziwną aurą niebezpieczeństwa, która wydaje mi się bardziej pociągająca niż powinna.

– Witaj ponownie, ognistowłosa wróżko – mruczy. – Więc mam rację? Żyli długo i szczęśliwie?

Zatrzaskuję książkę i odkładam ją na blat.

– Przecież dla ciebie to i tak bez znaczenia.

Garniturek uśmiecha się i zerka na okładkę książki. Jego oczy błyszczą psotnym rozbawieniem, kiedy zauważa tytuł.

– A dla ciebie? Czy płaczesz i snujesz się po kątach, kiedy całkowicie fikcyjne postacie rozstają się, kończąc swój całkowicie fikcyjny związek? – drwi.

Odchylam się na oparcie krzesła i krzyżuję ramiona na piersi.

– Dlaczego znowu jesteś na tym statku?

– Sam nie wiem, gdybym był bohaterem tej twojej książki, powiedziałbym teraz... – Wwierca we mnie czarne ślepia. – Dla ciebie. Bo z jakiegoś powodu nie potrafiłem o tobie zapomnieć i coś kazało mi tutaj przyjść, żeby cię spotkać.

Rety, ale mam ochotę go rąbnąć. Nawet tym skorupiakiem na moim talerzu. 

– Trudno jest cię lubić. Gdybyś był bohaterem tej książki, nie chciałabym pójść z tobą na randkę – burczę. – Wolałabym już pogłaskać tamtego rekina. – Wskazuję na wzburzone fale morskie, w których krąży niewielki rekin.

Uśmiech elegancika poszerza się.

– Mogę to załatwić, za odpowiednią kwotę pewnie spuszczą cię do niego w klatce – proponuje. – Czy ty nie wiesz, jak je jeść? – dodaje, obserwując, jak przełykam kawałek owocu morza.

–Czy trzeba się szkolić w dziedzinie jedzenia krabów?

Mężczyzna robi skonsternowaną minę.

–Kiedy na ciebie patrzę, wydaje mi się, że warto by zorganizować takie zajęcia – odpowiada. – Te szczypce obok talerza nie są tam dla ozdoby. Podobnie jak widelec.

Nie wierzę, co za wredny typ. Co on sobie wyobraża?

Celowo oblizuję opuszki i odgryzam kolejny kawałek dania.

– Elegancik gorszy się, kiedy widzi, jak ktoś je coś palcami?

– Jesz jak czterolatka, może chcesz, żebym cię pokarmił?

No proszę, jakim się okazał wesołym dowcipnisiem.

– A może ja nakarmię ciebie? – I nim zdąży jakkolwiek zareagować, chwytam odnóże kraba i zaczepiam kleszcze na nosie tego dupka.

–Co ty wyprawiasz? – Odskakuje ode mnie, jak gdybym nagle ewoluowała w meduzę i objęła go swoimi parzydełkami.

Szybko sięgam po telefon komórkowy.

– Nie ruszaj się – nakazuję. – Czekaj, czekaj. – Cyk i na moim ekranie widnieje piękne, pamiątkowe zdjęcie.

Mężczyzna budzi się z transu dopiero, kiedy oślepia go błysk flesza, podrywa się z miejsce i odczepia krabowe szczypce ze swojego nosa.

Wielka szkoda, naprawdę dodawały mu uroku.

– Zwariowałaś? – syczy, wycierając twarz chusteczką.

Śmiech łaskocze mnie w gardło, ale unoszę szklankę z sokiem, żeby go ukryć.

– A co boisz się, że wyślę to zdjęcie do jakiegoś popularnego czasopisma, gdzie ukaże się wraz z nagłówkiem: znany milioner z nietypowym kolczykiem w nosie? – Przesuwam telefon po stoliku, żeby mógł podziwiać moje dzieło.

Elegancik gapi się w wyświetlacz.

– Jezu Chryste...– I nagle jego pochmurne oblicze rozpogadza się.

Zabieram komórkę i chowam ją do kieszeni.

– Czy to był uśmiech?

Kręci głową, jak gdyby z rezygnacją.

 – Bliżej mu do grymasu przedśmiertnego.

PROPOZYCJA SZEFA - DOSTĘPNA W EMPIKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz