HOPE
Miesiąc później.
Przygryzam opuszkę kciuka i przewracam stronę.
Historia ubogiej dziewczyny zakochanej w nieosiągalnym mężczyźnie z wyższych sfer wciąga mnie bez reszty. Oczami wyobraźni widzę, jak biedna dziewczyna stoi sama w ulewnym deszczu, w mroku przekonana, że jej ukochany odpłynął statkiem do innego kraju. Z inną kobietą.
Łzy wzbierają mi pod powiekami.
Wróci. Musi wrócić. Nie mógł wyjechać!
Ktoś ujmuje ją za rękę, wręcza jej chusteczkę, by otarła zapłakaną twarz i...
– Nie musisz czytać dalej, bez trudu powiem ci, jak potoczyły się ich losy – przemawia męski zachrypnięty głos gdzieś za moimi plecami. – Ckliwe, romantyczne zakończenie rodem z bajek dla dzieci.
Aha, od razu rozpoznaję, z kim mam do czynienia, zanim jeszcze stanie naprzeciw mnie.
Nadęty elegancik w kolejnym horrendalnie drogim garniturze, zagorzały wielbiciel miłości.
– Znowu ty? – pytam, nie odrywając oczu od książki.
Wątpię, żeby ten facet pozwolił mi się teraz skoncentrować na lekturze, ale czerpię przyjemność z ostentacyjnego ignorowania go.
Mężczyzna odsuwa sobie krzesło przy moim stoliku i opada na nie z gracją leniwego lwa.
Prawda jest taka, że cały jest jak lew. Taki królewski, drapieżny, okolony dziwną aurą niebezpieczeństwa, która wydaje mi się bardziej pociągająca niż powinna.
– Witaj ponownie, ognistowłosa wróżko – mruczy. – Więc mam rację? Żyli długo i szczęśliwie?
Zatrzaskuję książkę i odkładam ją na blat.
– Przecież dla ciebie to i tak bez znaczenia.
Garniturek uśmiecha się i zerka na okładkę książki. Jego oczy błyszczą psotnym rozbawieniem, kiedy zauważa tytuł.
– A dla ciebie? Czy płaczesz i snujesz się po kątach, kiedy całkowicie fikcyjne postacie rozstają się, kończąc swój całkowicie fikcyjny związek? – drwi.
Odchylam się na oparcie krzesła i krzyżuję ramiona na piersi.
– Dlaczego znowu jesteś na tym statku?
– Sam nie wiem, gdybym był bohaterem tej twojej książki, powiedziałbym teraz... – Wwierca we mnie czarne ślepia. – Dla ciebie. Bo z jakiegoś powodu nie potrafiłem o tobie zapomnieć i coś kazało mi tutaj przyjść, żeby cię spotkać.
Rety, ale mam ochotę go rąbnąć. Nawet tym skorupiakiem na moim talerzu.
– Trudno jest cię lubić. Gdybyś był bohaterem tej książki, nie chciałabym pójść z tobą na randkę – burczę. – Wolałabym już pogłaskać tamtego rekina. – Wskazuję na wzburzone fale morskie, w których krąży niewielki rekin.
Uśmiech elegancika poszerza się.
– Mogę to załatwić, za odpowiednią kwotę pewnie spuszczą cię do niego w klatce – proponuje. – Czy ty nie wiesz, jak je jeść? – dodaje, obserwując, jak przełykam kawałek owocu morza.
–Czy trzeba się szkolić w dziedzinie jedzenia krabów?
Mężczyzna robi skonsternowaną minę.
–Kiedy na ciebie patrzę, wydaje mi się, że warto by zorganizować takie zajęcia – odpowiada. – Te szczypce obok talerza nie są tam dla ozdoby. Podobnie jak widelec.
Nie wierzę, co za wredny typ. Co on sobie wyobraża?
Celowo oblizuję opuszki i odgryzam kolejny kawałek dania.
– Elegancik gorszy się, kiedy widzi, jak ktoś je coś palcami?
– Jesz jak czterolatka, może chcesz, żebym cię pokarmił?
No proszę, jakim się okazał wesołym dowcipnisiem.
– A może ja nakarmię ciebie? – I nim zdąży jakkolwiek zareagować, chwytam odnóże kraba i zaczepiam kleszcze na nosie tego dupka.
–Co ty wyprawiasz? – Odskakuje ode mnie, jak gdybym nagle ewoluowała w meduzę i objęła go swoimi parzydełkami.
Szybko sięgam po telefon komórkowy.
– Nie ruszaj się – nakazuję. – Czekaj, czekaj. – Cyk i na moim ekranie widnieje piękne, pamiątkowe zdjęcie.
Mężczyzna budzi się z transu dopiero, kiedy oślepia go błysk flesza, podrywa się z miejsce i odczepia krabowe szczypce ze swojego nosa.
Wielka szkoda, naprawdę dodawały mu uroku.
– Zwariowałaś? – syczy, wycierając twarz chusteczką.
Śmiech łaskocze mnie w gardło, ale unoszę szklankę z sokiem, żeby go ukryć.
– A co boisz się, że wyślę to zdjęcie do jakiegoś popularnego czasopisma, gdzie ukaże się wraz z nagłówkiem: znany milioner z nietypowym kolczykiem w nosie? – Przesuwam telefon po stoliku, żeby mógł podziwiać moje dzieło.
Elegancik gapi się w wyświetlacz.
– Jezu Chryste...– I nagle jego pochmurne oblicze rozpogadza się.
Zabieram komórkę i chowam ją do kieszeni.
– Czy to był uśmiech?
Kręci głową, jak gdyby z rezygnacją.
– Bliżej mu do grymasu przedśmiertnego.
CZYTASZ
PROPOZYCJA SZEFA - DOSTĘPNA W EMPIKU
RomanceJacob Parker ma to, czego inni zazwyczaj tylko pragną: pieniądze, władzę i kobiety. Uważa, że świat istnieje wyłącznie po to, by spełniać wszystkie jego kaprysy. Podobnie sądzi większość ludzi, którzy choć raz mieli okazję go spotkać. Trudno więc wy...