JACOB
– To jego potwór – oskarża.
Hope najeża się jeszcze bardziej niż ten jej nieszczęsny kociak.
– Twój?
Wzruszam ramionami, patrząc na szczekającego i biegającego wokół drzewa czworonoga.
– Nie jest groźny – uspokajam.
– Kłamstwo. Bez przerwy próbuje zrobić sobie kolacje z moich kotków– nie daje za wygraną pani Mendes.
Kiedyś ukatrupię to upierdliwe babsko, a sąd zamiast mnie skazać, wręczy mi order za zasługi.
Ignoruję staruszkę i podchodzę do Hope, która chyba rozważa wspięcie się na to samo drzewo, na które wskoczył jej zwierzak.
– Tylko chce się pobawić, to szczeniak – mówię.
Hope marszczy nos.
– Jakie szczeniaki ważą więcej ode mnie?
Przypuszczam, że można by znaleźć takich sporo, biorąc pod uwagę, że jest naprawdę filigranową istotką.
Przykucam i wyciągam rękę do psa, który podbiega do mnie, merdając ogonem, ale szybko kieruje swoje zainteresowanie z powrotem na nową kumpelkę zwiniętą na drzewie.
– To dog niemiecki. Jest jak bardzo duża maskotka. Lubi przytulanie i...
Hope zadziera głowę w górę i zaczyna okrążać drzewo jak mój pies.
– Łatka wygląda, jakby dostała ataku histerii. Cała się nastroszyła. – Jej palce wbijają się w korę, kiedy tupie nogą.
– Nie tylko ona.
Rudzielec mruży ślepia i wygląda, jak gdyby to ona miała ochotę mnie ukąsić. Zaraz to ja będę wiał na to drzewo.
– Teraz nigdy nie zejdzie na dół – narzeka, targając się za włosy.
– Uspokój się, zaraz...
Wzdryga się, kiedy Dog przystaje obok niej, opierając dwie przednie łapy o pień dębu.
– Masz mięsożerną żyrafę w ogrodzie, a ja mam małego, wystraszonego kotka. – Zgrzyta zębami. – Żądam, żebyś zaopatrzył go w kaganiec.
– Kogo? Twojego kota?
– Zabawne. Ma kły jak aligator. Co jeśli nabierze nastroju na gryzienie?
No to świetnie się wpakowałem. Zapowiada się na to, że teraz zamiast jednej sąsiadki wariatki, będę miał dwie.
Gwiżdże na rozbrykanego czworonoga.
– T- Rex, do nogi – nakazuję, poklepując udo.
Hope aż się zapowietrza, kiedy T-Rex stawia uszy i zaczyna pędzić w moją stronę.
– Ma na imię T- Rex? Jak ten dinozaur? Bardzo trafnie, skoro najwyraźniej jest z nimi blisko spokrewniony. – Zaczyna niezdarnie gramolić się na najniższą gałąź drzewa.
Mrugam zdumiony.
– Co ty robisz?
Dog przysiada obok mnie, wywala jęzor na wierzch i też uważnie obserwuje poczynania Rudzielca.
Jakim cudem ta kobieta, która zaparkowała na sąsiednim podjeździe zaledwie kwadrans temu, teraz włazi na drzewo, prawie skwiercząc od buchającej od niej złości.
I gdzie się podział typowy dla niej optymizm, którym aż tryskała, kiedy spotkałem ją dwukrotnie na jachcie?
– Jak ci się zdaje? Szukam lian, żeby się pobujać na drzewie, czy może wspinam się po mojego kota?
Akurat z nią ta pierwsza opcja wcale nie wydaje się nierealna. Bez trudu mogę sobie wyobrazić tę ognistowłosą ślicznotkę huśtającą się na lianach.
Chociaż akurat teraz moja wyobraźnia obiera inne, nieco bardziej zbereźne tory. Kiedy Hope wdrapuje się dzielnie na drzewo, jej długa do ziemi suknia jakimś cudem podwija się, zawadzając o konary i odsłania jej nogi aż do ud.
Cholera. Ma wspaniałe nogi, stworzone do owijania ich wokół pasa mężczyzny, gdy będzie wić się od rozkoszy, którą z przyjemnością mógłbym jej ofiarować.
T-Rex trąca mnie nosem i szczeka gotowy też podjąć próbę wspięcia się na ten dąb. I sądząc po tym, jak idzie mojej nowej sąsiadce, T-Rex poradziłby sobie lepiej.
– Spokojnie, mały. Kiciuś nie chce się z tobą bawić. – Klepie go po pysku.
Rudzielec w końcu owija się wokół kolejnego konara i wyciąga rękę do spłoszonego kociaka.
– Już dobrze. Nie rób tego... nie...– Zwierzę wskakuje na kolejną, wyższą gałąź i miauczy. – Cholera.
Podchodzę nieco bliżej.
– Chcesz, żebym...
– Ani słowa. – Hope odpędza mnie machnięciem dłoni.
Nie daję się zrazić.
– Skoczył po jakąś mysz? – dokańczam żartobliwym tonem.
CZYTASZ
PROPOZYCJA SZEFA - DOSTĘPNA W EMPIKU
RomanceJacob Parker ma to, czego inni zazwyczaj tylko pragną: pieniądze, władzę i kobiety. Uważa, że świat istnieje wyłącznie po to, by spełniać wszystkie jego kaprysy. Podobnie sądzi większość ludzi, którzy choć raz mieli okazję go spotkać. Trudno więc wy...