5

7K 415 9
                                    


HOPE

– Bliżej mu do grymasu przedśmiertnego.

I umie się droczyć. Nie spodziewałam się tego po nim.

– Byłby z tego świetny portret. Mógłbyś zapłacić jakiemuś malarzowi, żeby namalował obraz na podstawie mojego zdjęcia – rozważam. – Albo wrzucić na portal randkowy.

Garniturek rozluźnia swój srebrzący się krawat i wzdycha. Wznosi wzrok na poszarzałe niebo.

Kto wie, może modli się w duchu, żeby z nadejściem burzy, na którą dziś zanosi się od rana, trzepnął mnie piorun.

Wykorzystuję okazję, żeby trochę lepiej go obejrzeć. Wytworny strój bez jednego nawet zagniecenia w kolorze najciemniejszej nocy. Pod marynarką biała koszula. Na nadgarstku jeden z najdroższych zegarków świata. Mogłabym na to postawić tysiąc dolców.

Czarne włosy przystrzyżone tak, żeby zawsze układały się smakowite potarganie.

Atrakcyjny skurczybyk. Nawet w tym wdzianku widać, że pod nim ma ciało wyrzeźbione przez samego diabła. Mogłabym skłamać, ale dupek niestety wygląda na gorętszego niż samo piekło. Jednak sądząc po jego charakterze, raczej powinien uchodzić za kostkę lodu.

– Napisałabyś do faceta ze szczypcami kraba na nosie? – odzywa się ,nie kryjąc zadowolenia z tego, że właśnie przyłapał mnie na pożeraniu go spojrzeniem.

Kiwam głową.

– Przede wszystkim do takiego, bo pokazywałoby to, że ma poczucie humoru i dystans do siebie.

– Albo, że ma urojenia i dziwne fantazje o byciu skorupiakiem. – Nabija na widelec kawałek mojego dania i wsuwa sobie do ust. – Zdradzisz mi swoje imię, wróżko?

– Hope.

Jego czoło przecina zmarszczka.

– Oczywiście, że tak, Nadzieja. – Wyciąga do mnie rękę. – Jestem Jacob.

Podaję mu swoją dłoń z wahaniem, a on ściska ją delikatnie.

– Jeśli imiona faktycznie coś o nas mówią, to już rozumiem, czemu jesteś taki ponury – odparowuję. – Twoje imię znaczy mniej więcej: Zesłany, by karać nas za nasze grzechy. Uroczo.

Prycha i przywołuje spacerującego po pokładzie kelnera. Chwilę później już sączy jakieś wino z kieliszka. Starsze niż niejeden antyk i droższe niż pół sztabki złota.

– Jesteś jak encyklopedia czy coś?

– Interesuje mnie znaczenie imion.

–  I co jeszcze?

A co to za różnica?

Nie rozumiem tego faceta. Wcześniej szydził sobie z tego, że przyszedł tu, żeby mnie spotkać, ale... Co w takim razie znowu tu robił? Akurat dzisiaj? Jasne, to mógł być zbieg okoliczności tak jak wcześniej, mógł tu być z miliona powodów, ale naprawdę sądzę, że przyszedł tu bo był... mnie ciekawy?

Boże, co ja bredzę? Był mnie ciekawy? Niektórych ciekawią rozmaite gatunki płazów inni uznają za ciekawe nocowanie w nawiedzonych zamczyskach. Tak, rzeczywiście niezwykłe, że uznał mnie za kogoś ciekawego.

Kiedy miałam sześć lat, byłam zauroczona synem naszych sąsiadów. To on skradł mi pierwszego buziaka, a ja jak przystało na zauroczoną sześciolatkę, zabrałam z szafy moje mamy jedną z sukien i chwaliłam się koleżankom, że to w niej wystąpię na swoim ślubie. Szybko okazało się, że mój pan młody nie przyjdzie na nasz ślub, bo woli walczyć z kolegami mieczami wystruganymi z drewna, a jeśli o mnie chodzi... był jedynie ciekawy, jak to będzie pocałować dziewczynę.

Biorąc pod uwagę, jak szybko zwiał, chyba nie był zadowolony z efektów.

– Wróżby, talizmany, magia – mamroczę, odpędzając te absurdalne rozmyślenia.

Brew Jacoba podskakuje.

– Magia? Wierzysz w jednorożce i magiczne zaklęcia?

– Oczywiście, że nie. Nie w jednorożce. – Zbieram rozczochrane włosy na jedno ramię. – Co do zaklęć jeszcze nie zdecydowałam. – Miło byłoby wierzyć, że w tym świecie została jeszcze odrobina magii. – Zaczynam zaplatać kosmyki w luźny warkocz.

Jacob znów zapatruje się na odległy horyzont, a jego rozbawienie ustępuje melancholii.

– Nigdy jej tutaj nie było – oznajmia.

– To, że nie umiesz jej zauważyć, nie oznacza, że jej nie ma. – Związuję frotką, którą miałam na nadgarstku mój warkocz i odrzucam go na plecy.

– Jasne.

Mężczyzna, który nie wierzy w magię ani w miłość. Co ci się przydarzyło, Panie Ponuraku?

– Jesteś rozwodnikiem?

– Gdybym tylko miał okazję, dziś na pewno bym nim był. – Upija kolejny łyk wina. – Dlaczego pytasz?

– Przypomniałam sobie twoją awersję do zakochanej pary w dniu ich ślubu i to pierwszy wniosek, jaki mi się nasuwa.

Jacob pochyla się nad blatem w moim kierunku.

– Błędny. A pozostałe?

Opieram brodę na dłoni.

 – Czy kochałeś ją bez wzajemności?  

PROPOZYCJA SZEFA - DOSTĘPNA W EMPIKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz