Rozdział I

98 7 6
                                    

UWAGA! W OPOWIADANIU WYSTĘPUJE SAMOOKALECZANIE, PRZEMOC, WULGARNE SŁOWNICTWO (NIE AŻ TAKIE STRASZNE, ALE SIĘ ZDARZY PARĘ BRZYDSZYCH SŁÓW), PROBLEMY PSYCHICZNE. KSIĄŻKA +16

Spokojny niedzielny wieczór Nathalie spędzała jak zwykle w samotności. Światło wschodzącego księżyca wpadało kątem okna przez szparkę w zasłoniętej na szybie rolecie. Nathalie siedziała na fotelu i przeglądała wiadomości. Jakieś newsy i te sprawy. I tak nie miała nic lepszego do roboty. Co jakiś czas cicho kaszlała - używanie popsutej broszki ewidentnie nie wychodziło jej na dobre. To ją bardzo osłabiło, ale nie aż tak, by rezygnowała z pracy. Mimo, iż każde zajęcie jakie dotychczas wykonywała wymagało od niej o wiele więcej wysiłku niż dawniej. Z resztą nie mogła się poddać, nie mogła zrezygnować. Ani z pracy, ani z bycia Mayurą. Musiała dokończyć to co zaczęła nawet kosztem własnego życia. Dla niego.

Wśród tej spokojniej ciszy rozległo się ciche pukanie do drzwi. Kobieta je otworzyła i z pytającym wyrazem twarzy spojrzała na swojego szefa, stojącego w progu.
-Przepraszam, że nachodzę Cię akurat kiedy masz czas wolny. - zaczął oficjalnym i poważnym tonem.
-I tak nie robiłam nic ważnego. - Kobieta przekręciła oczami, po czym znów cicho zakaszlała. Gabriel zmarszczył brwi.
-Właśnie w tej sprawie do Ciebie przychodzę. Doszedłem do wniosku, jako iż jesteś przeciążona obowiązkami, że przyda Ci się pomoc. Dlatego zatrudniłem drugą asystentkę. Przybyłem, by Cię o tym poinformować, gdyż zaczyna od jutra, z samego rana.
-Słucham?! - Nathalie prawie krzyknęła, ale wtedy postanowiła się nieco opanować. W końcu nie mogła pozwolić by emocje przejęły nad nią kontrolę. - N-Nie rozumiem tego. Chcesz mnie zastąpić? - spytała teraz z wyraźnym smutkiem i żalem wypisanym na twarzy, czego nie dało się ukryć mimo, iż bardzo tego chciała. Gabriel nieco zmiękł.
-Ależ oczywiście, że nie. - rzekł kładąc dłoń na jej ramieniu. - Po prostu sądzę, że przyda Ci się niewielka pomoc, tak by jakaś osoba przejęła część Twoich obowiązków. Nie martw się, nikt nigdy mi Cię nie zastąpi. Jesteś najlepsza. - Z tymi słowami na ustach opuścił pokój kobiety.

Nathalie ten pomysł już od samego początku się nie podobał. Nie potrzebowała pomocy. To fakt była osłabiona, ale nie chciała by w rezydencji kręcił się ktoś jeszcze, kto zamiast jej pomagać mógłby dodatkowo rozpraszać ją w wykonywaniu powierzonych jej zadań.

Carmen przybyła punktualnie o 7.30 ubrana w formalne, acz bardzo kobiece odzienie. Miała na sobie brązową marynarkę, mini spódniczkę oraz wysokie obcasy. Jej włosy były koloru blond, lecz widać było że je farbowała, natomiast na twarzy miała wykonany mocny makijaż. Gabriel przedstawił sobie nawzajem obie kobiety i na koniec dodał:
-Nathalie, Carmen będzie Ci pomagała przejmując część Twoich obowiązków. Carmen, jeśli nie będziesz czegoś wiedziała to śmiało pytaj Nathalie, ona powie Ci co i jak. Pamiętajcie, że obie jesteście na równi. I przede wszystkim macie się szanować. - Potem zniknął za drzwiami gabinetu zostawiając obie kobiety same.

Nathalie zmierzyła ją od góry do dołu swoim wymagającym wzrokiem. W jej spojrzeniu nie zabrakło oczywiście odrobiny pogardy, ale była to bardziej pogarda dla decyzji Gabriela niż dla samej Carmen, choć i ona sama początkowo drażniła Nathalie. Mimo to kobieta starała się być miła.
-Witaj, Carmen, mam nadzieję, że będzie Ci się tu dobrze pracowało. - powiedziała wystawiając w jej kierunku dłoń. Potem uścisnęły sobie ręce. Na koniec Carmen odparła:
-Dziękuję, Nathalie. - I w zasadzie więcej tego dnia już nie rozmawiały.

Podczas pracy w gabinecie, w którym znajdowali się teraz we trójkę, projektant zauważył poirytowanie na twarzy jego pierwszej asystentki i kiedy Carmen wyszła na chwilę, by odnieść dokumenty do innego pomieszczenia, szef przystanął na chwilę od tyłu przy Nathalie łapiąc ją za ramiona i rzekł jej do ucha:
-Nie bądź zła. To tylko pomoc dla Ciebie. Wciąż jesteś niezastąpiona.

Nazajutrz rano Nathalie zeszła do kuchni, by przygotować kawę dla siebie oraz dla szefa, jak to zazwyczaj miała w zwyczaju. Nagle przypomniało jej się, że przecież poza nimi znajduje się tu również trzecia pracująca osoba. Ta myśl wcale nie sprawiła, że poczuła się lepiej. Głośno westchnęła i obróciła się w stronę drzwi, przez które wszedł właśnie zaspany Gabriel a tuż za nim szybkim krokiem podążała Carmen. Stukot jej obcasów naprawdę irytował Nathalie. W końcu już od dawna to ona była jedyną kobietą w rezydencji, a teraz ten stan rzeczy uległ poważnej zmianie. Niby jeszcze wcześniej była tu także Emilie, ale to było co innego.

-Proszę, zrobiłam Ci kawę. - powiedziała wręczając szefowi kubek z kawą. Wysiliła się nawet na mały uśmiech. Mężczyzna, natomiast skinął delikatnie, acz formalnie głową i udał się w kierunku gabinetu, znów zostawiając razem obie asystentki.
-Tobie też zrobiłam kawę. - rzekła bezuczuciowo Nathalie i podała swój gorący napój kobiecie.
-Hm... wiesz, co? Straszna z Ciebie kretynka... - wyznała Carmen z szyderczym i jednocześnie złośliwym uśmieszkiem na ustach, a potem parsknęła ironicznie.

"NOWA" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz