Rozdział VII

60 7 1
                                    

Gabriel postanowił podejść do tej sytuacji w sposób psychologiczny. W końcu nie wiedział czego się po tamtej asystentce spodziewać, więc nie chciał od razu atakować. Postanowił być dla niej raczej złośliwy i niedostępny, ale tak by sugerować, że niczego się od Nathalie nie dowiedział.

Rano w gabinecie zastał właśnie kobietę z czerwonym pasemkiem przy biurku. Ten widok strasznie go ucieszył. Kiedy tylko zdał sobie sprawę, że Nathalie nie odeszła i dała mu drugą szansę, natychmiast postanowił z niej skorzystać. Widok jego prawdziwej asystentki sprawił, że zrobiło mu się ciepło na sercu a jednak jej stan wcale go nie cieszył. Nadal siedziała jakaś taka pozbawiona życia. Gabriel przysunął się bliżej niej, ale wtedy ona gwałtownie się odsunęła.
-Przepraszam nie chciałem Cię przestraszyć. Widziałem co Carmen robiła... - na nic innego nie był w stanie się zdobyć. Nie mógł przełknąć śliny a co dopiero wypowiedzieć następne słowa. Kobieta spuściła wzrok. - Dziękuję, że jednak zostałaś. - rzekł głaskając ją po włosach.
W progu minął się z Carmen, która niosła w rękach dwie kawy. Od jakiegoś czasu to ona ją parzyła dla siebie i swojego szefa. Kolejny dowód na to, że zajęła miejsce Nathalie. Gabriel dopiero teraz zaczynał to pojmować.

Wziął swoją kawę i położył obok Nathalie na jej biurku.
-Proszę, przyda Ci się coś do picia. - kobieta nieśmiało podniosła wzrok.
-To Twoja kawa. - odparła bezuczuciowo.
-Moja kawa dla Ciebie. - rzekł przysuwając kubek jeszcze bliżej niej. Asystentka odetchnęła.
-Dziękuję.
Carmen zmarszczyła tylko groźnie brwi, ale nic nie powiedziała, tylko zajęła się swoją pracą.

W międzyczasie Gabriel udał się na chwilę do ochroniarza i podał mu instrukcję gdzie ma jechać i co ma kupić. Projektant pojechałby samodzielnie, ale nie chciał zostawiać ich samych razem. W oczekiwaniu na pracownika mężczyzna wrócił do pomieszczenia. W progu minął się z Nathalie, która szybkim krokiem wychodziła. Gabriel zatrzymał ją jednym ruchem, tak że teraz wręcz wisiała mu na ramieniu.
-Co się stało? Dokąd się tak śpieszysz?
-Nic takiego. - odparła krótko i chciała się uwolnić z jego uścisku, ale Gabriel, który, w porównaniu do niej, był przecież pełen sił, z łatwością ją przytrzymał, tak, że nie mogła się uwolnić.
-Nie puszczę Cię dopóki się nie dowiem.
-Zakręciło mi się w głowie i mi niedobrze. - wyznała po chwili. Gabriel zaprowadził ją z powrotem do gabinetu, otworzył okna, a ją posadził na kanapie.
-Lepiej? - spytał po chwili, na co kobieta lekko pokiwała głową. Carmen rzuciła tylko Nathalie pogardliwe spojrzenie i rzekła:
-Już Ci mówiłam, że powinieneś się jej pozbyć. Zwolnij ją.
-Carmen to nie należy do decyzji podejmowanych przez Ciebie. - odburknął projektant. 
Po niedługiej chwili ochroniarz wrócił z piękną, czerwoną różą.

Gabriel wszedł do gabinetu z ogromnym kwiatem, którego trzymał za plecami i spojrzał na pracującą przy biurku Nathalie. Podszedł do niej z wolna i przystawił roślinę obok jej twarzy.
-Proszę to dla Ciebie. - rzekł, a w Carmen się zagotowało.
-Dla mnie? - spytała z niedowierzaniem. - Byłam pewna, że mnie nienawidzisz.
-A ja byłam pewna, że to między nami coś jest! - wrzasnęła nagle Carmen wstając od biurka. - Gabriel jak mogłeś?! Po tym co między nami zaszło. - w tym momencie kobieta teatralnie się rozpłakała.
-No właśnie. To nigdy nie powinno między nami zajść.
-Żałujesz tego?
-Tak. - odrzekł bezuczuciowo projektant.
-O Ty gnoju! - wrzasnęła. - Więc jednak wolisz ją! Chyba, że... Ona Ci wszystko powiedziała! - nagle Carmen skierowała swój wzrok na Nathalie. - Naskarżyłaś mu o wszystkim, Ty suko! Obiecałam, że tego pożałujesz! - wrzasnęła i rzuciła się na Nathalie. Obie zaczęły się bić, a w zasadzie to Carmen ją biła, bo Nathalie nie miała już siły ani motywacji zupełnie na nic. Ale wtedy pomyślała sobie o tym, że Carmen miałaby skrzywdzić Gabriela i Adriena, czyli jedyne osoby, które były w życiu jej bliskie i coś w niej pękło. Rzuciła się na swoją przeciwniczkę powalając ją na ziemię. Wtedy jednak Carmen odepchnęła ją tak mocno, że głową uderzyła o kant biurka. Leżała chwilę oszołomiona tym zdarzeniem, lecz szybko odzyskała racjonalne myślenie i kiedy Carmen zbliżała się w jej stronę podłożyła jej nogę, tak, że tamta się przewróciła.
-Nathalie, wystarczy. - projektant złapał ją za nadgarstek.
-Puszczaj! - wrzasnęła i wyrwała się z jego uścisku. - Myślisz, że Ty jesteś od niej lepszy? - spytała pogardliwie stukając palcem w jego klatkę piersiową. - Najpierw mi nie wierzysz, nie ufasz mi, mimo, że ja nic Ci nigdy nie zrobiłam, a teraz robisz sobie ze mnie narzędzie zemsty! Myślisz, że ja tak dam sobą pomiatać?! Rzucisz kilka upominków i będę w siódmym niebie?! Próbujesz mnie przekupić?! Starasz się w niej wzbudzić zazdrość, bo strach Cię obleciał?! - spytała wskazując na miejsce gdzie przed chwilą siedziała Carmen. Tyle, że teraz jej już tam nie było. Zanim Nathalie zdążyła się odwrócić została przez nią uderzona i upadła na ziemię.

"NOWA" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz