Rozdział II

77 7 3
                                    

-Słucham?! - Nathalie nastroszyła brwi i posłała drugiej asystentce piorunujące spojrzenie. W jej oczach dostrzec można było żar oraz ognień wściekłości. Nic poza tym.
-No mówię Ci, że zachowujesz się jak skończona idiotka. - blondynka znów zaśmiała się ironicznie. - Przecież widzę jak się ślinisz na jego widok. Miałam już okazję wczoraj oglądać Twoje nieudolne podchody. Starasz się zwrócić na siebie jego uwagę, myślisz, że coś więcej dla niego znaczysz, że masz u niego jakiekolwiek szanse? Pff... - znów parsknęła ironicznie. - Nie ma mowy. On jest skupiony na swojej zmarłej żonie i nie chce żadnej innej kobiety w swoim życiu. Nie porzebuje tam Ciebie. Daruj sobie. Nie masz u niego szans. Jesteś tylko zwykłą asystentką.
-Moje sprawy sercowe nie powinny Cię interesować. Nie masz swojego życia prywatnego, że bezczelnie włazisz z buciorami w cudze? - spytała opryskliwie Nathalie, starając się by jej odpowiedź była możliwie jak najbardziej nieuprzejma. Wzrok miała skupiony na swojej rozmówczyni, starając się zachować obojętny wyraz twarzy, tak by nie dało odczytać się z niej żadnych emocji. Patrzyła na nią z uniesioną do góry jedną brwią i wyraźną pogardą w głosie.
-Nie o to mi chodzi. Po prostu widzę jaka jesteś beznadziejna. Uwierz mi, on się w Tobie nigdy nie zakocha. Ja staram Ci się to po prostu uświadomić. Przestań się łudzić. Zachowujesz się jak cholerna, naiwna idiotka. Laska, weź się w garść. On nigdy nie będzie z kimś takim jak Ty. Jesteś przeciętna, a na dodatek żałosna.
Nathalie musiała przyznać sama do siebie, że te słowa wyprowadziły ją z równowagi. W dodatku zrobiło jej się zwyczajnie przykro, ale nie było czasu, by okazywać swoje słabości. To nie ten moment i nieodpowiednie osoby. Zresztą nigdy nie było dobrych warunków, by otwarcie okazywać swoje emocje, łatwiej było je tłumić. Wzięła, więc głęboki łyk powietrza i starając się nie dać wyprowadzić z równowagi odrzekła tym samym spokojnym tonem:
-Jeśli będziesz się dalej zachowywać w taki niedojrzały sposób to będę zmuszona zgłosić to Gabrielowi. - Nathalie za żadne skarby nie chciała dać się jej wplątać w tą głupkowatą gierkę. Lecz to nie było takie proste.
-Ahh... Gabrielowi... nie wiedziałam, że masz aż tak bliską relację ze swoim szefem, by móc mu mówić po imieniu. Też bym tak chciała...
-Możesz sobie pomarzyć. On traktuje w taki sposób, tylko najbardziej zaufane osoby.
-Och, a więc Ty jesteś jedną z nich, hm?
-Nie rozumiem do czego dążysz.
-Jeśli zgłosisz to Gabrielowi, on uzna, że jesteś zwyczajnie o mnie zazdrosna... czyż nie? - Carmen posłała jej przenikliwe, a zarazem pełne pewności siebie spojrzenie. - A poza tym, jeśli piśniesz chociażby słówko to ja osobiście uprzykrzę Ci życie! Powiem Gabrielowi o Twoich uczuciach do niego.
-A skąd niby będzie wiedział, że to Ty masz rację? Skąd będzie miał pewność, że nie kłamiesz? Poza tym nawet nie masz ode mnie potwierdzenia tej sytuacji. To jest tylko jakaś informacja, którą sobie ubzdurałaś. Nie ma mowy, że Gabriel to łyknie. On nie jest głupi.
-Bez względu na to czy to prawda czy nie, to i tak brzmi bardzo prawdopodobnie. Poza tym jeśli to ja zostanę jego jedyną zaufaną osobą, to z pewnością mi uwierzy i wtedy Cię zwolni. A teraz - bierz się do pracy Sancoeur. - to mówiąc pstryknęła kobietę w nos i wyszła z kuchni.

Z zaistniałą sytuacją Nathalie wiele nie mogła zrobić. Carmen coraz częściej ją obrażała, ale oczywiście tak, by Gabriel nic nie słyszał - przy nim grała niewiniątko. Pierwsza asystentka początkowo próbowała się bronić, kłóciła się często z drugą i starała się ją zdominować. Niestety wraz z upływem czasu działo się zupełnie na odwrót. Carmen zaczęła w pewnym momencie oczerniać Nathalie i zwalać na nią winę za każde przewinienie, nawet jeśli to w ogóle nie była jej wina. Najpierw kobieta starała się być opanowana i nie dać sobie wejść na głowę. Spokojnie wyjaśniała całą sytuację, przecież tylko winny się tłumaczy, a Gabriel znał Nathalie, wiedział, że nie dopuściłaby się czegoś złego. Carmen do końca także nie ufał. Lecz wraz z upływem czasu Carmen wymyślała coraz to nowsze sposoby na zrujnowanie wizerunku Nathalie w oczach Gabriela. Niektóre te argumenty były naprawdę niezłe, przez co nawet i sam Gabriel zaczął wątpić w szczerość słów Nathalie. W końcu wiedział, że kobieta nie była zadowolona z pomysłu zatrudnienia nowej asystentki, może robiła to wszystko pod wpływem emocji? Z drugiej strony przecież to była Nathalie - ona nigdy by się czegoś takiego nie dopuściła, Gabriel znał ją już dość długo, lecz Carmen również stawała się w jego oczach osobą godną zaufania. Przez to projektant miał mętlik w głowie. Nie wiedział kto ma rację: Nathalie czy Carmen.

"NOWA" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz