16

121 23 32
                                    

Kiedyś chciałem słyszeć prawdę
Dzisiaj to już nieważne, więc mów co chcesz

— A może zrobię sobie gdzieś kolczyka — Clay mruknął opierając się o blat kuchenny. Spoglądał na mnie spod puchatej grzywki a ja jakoś nie za bardzo potrafiłem odwrócić od niego wzrok.

Było dość wcześnie, żebyśmy rozmawiali na kamerkach a w ciągu tych kilku minut Clay zdążył poruszyć tyle tematów, że głowa mała. Skrzywiłem się bardziej, rozmyślając nad rzuconym pomysłem przez chłopaka. Nie mówię, że wyglądałby źle w kolczyku, po prostu miałem zły humor.

— Tak na dupie sobie zrób — prychnąłem mieszając dwie malinowe herbaty.

Ale Clay chyba był w zbyt dobrym nastroju żeby jakoś bardziej zwracać uwagę na moje cięte odzywki. Dziewczyny się rozchorowały i na prawdę czułem się tragicznie. Raczej nic od nich nie złapałem, po prostu wykończa mnie powoli zajmowanie się tymi dwoma małymi gburami. Dziewczyny w trakcie choroby są dość.... nieznośnie.

— Myślałem raczej nad czymś innym — powiedział jakby nigdy nic. Oderwał się od blatu i zrobił małe kółko po całej swojej kuchni. Westchnął głośno i znów spojrzał się na mnie — Może kolczyk w wardze? — rzucił wydymając dolną wargę. Wyglądał uroczo i jakoś nie potrafię wyobrazić sobie go z takim kolczykiem w ustach. To raczej do niego nie pasuje.

Zmarszczyłem czoło.

— Zdecydowanie nie, jak już to w uszach ale na pewno nie w wardze — ziewnąłem ledwo kończąc zdanie. Byłem wykończony. Marzyłem tylko o krótkim śnie który nie zostaje co chwilę przerywany przez marudzą Nancy i płaczącą cicho Carmen.

Clay wywrócił oczami i sięgnął po coś w górę. Wzdrygnąłem się widząc jak koszulka odsłoniła trochę jego gołego brzucha. Pokiwałem głową na boki otrząsając się. Walnąłbym się, albo chociaż uszczypnął bo z tego zmęczenia na prawdę zaczynam myśleć o głupotach.

— No nie wiem — westchnął stawiając na blat słoik z nutellą — mama chyba prędzej by mnie z domu wyrzuciła, niż pozwoliła na kolczyk w wardze czy nawet nosie, nie mówiąc nic o uszach — skrzywił się wyjmując łyżkę z szuflady — Muszę za jeść smutki.

Uśmiechnąłem się. Clay w niektórych momentach był tak niewinnie głupi i uroczy, że na prawdę można było się złapać za głowę. Nie raz po prostu nie potrafiłem powstrzymać tego rozlewającego się ciepła po policzkach i bardzo starałem się to ukryć.

Ziewnąłem po raz kolejny. Musiałem jakoś to wytrzymać. Bycie rodzicem czasem mocno wykańcza. Nie raz dziewczyny bez choroby potrafią dać mi w kość, więc teraz już na prawdę byłem rozłożonych na łopatki.

— Słabo wyglądasz — mruknął Clay obracając w dłoni łyżkę upapraną nutellą. Prychnąłem czując dziwne rozlewające się uczucie po całym ciele, serio jestem zmęczony.

— Dzięki, na pewno tego nie zauważyłem — skrzywiłem się.

Clay znów spojrzał się na mnie. Ale co się dziwić, wyglądam serio jak osiem nieszczęść, albo i nawet więcej.

— No tak sory — wysłał mi drobny przepraszający uśmiech. Nie raz się zastanawiałem, jak ojciec Clay'a mógł ciągle się do niego przywalać o jakieś głupoty i robił kłótnie z niczego. Według mnie to była kompletna głupota i jakbym osobiście poznał tego okropnego faceta, na pewno powiedział bym mu kilka niemiłych rzeczy, głęboko spod serca.

Potrząsłem głową. To raczej nie jest coś czym powinienem się interesować. To jego życie a on raczej nie wchodzi z buciorach w moje życie i angażuje się we wszystkie moje problemy.

Starlight ★ Dnf : ✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz