34

150 14 197
                                    

Gdy mówisz splatam się z Tobą w mojej głowie
Idziemy dalej wspinamy się po sobie

To wszystko nawet nie trwało dłużej niż jedną sekundę. Po prostu go pocałowałem, nic więcej. Łyknąłem trochę powietrza kiedy tylko się do niego odsunąłem. W popłochu zabrałem ręce z jego policzków słysząc jak dziewczyny zbiegają po schodach mówiąc coś między sobą. Czułem jak poliki mnie palą, jak serce mocno wali mi w piersi.

To było.... niesamowite. Bardziej ekscytujące niż bym oczekiwał.

A Clay po prostu się patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, miał lekko uchylone usta chyba ze zdziwienia. Wyglądał jakby zobaczył ducha. Zacisnąłem mocno wargi i lekko się uśmiechnąłem . To tyle. Co teraz będzie? Mogę go pocałować jeszcze raz?

— Zobacz! — podskoczyłem słysząc tuż za sobą ćwierkanie Nancy. Odwróciłem się, z niechęcią spuszczając wzrok z parującej twarzy Claya.

Carmen patrzyła się na mnie intensywnie swoimi dużymi oczami. Wepchała mi w ręce dwa trochę pogniecione rysunki. Uśmiechając się miękko w ich stronę, usiadłem szybko na podłodze a one od razu moje kolana obrały sobie jako nowe miejsca do siedzenia.

— Zobacz tutaj narysowałam jak ma wyglądać tort — Carmen mówiła powoli obrysowując palcem trochę krzywo narysowany tort. Miał na sobie dużo gwiazdek, chyba niebieską polewę i w sumie nie za bardzo rozpoznawałem co większość kształtów miała niby przypominać, może to była posypka? Ale taka duża? No nie wiem.

— Cudowny, na pewno spróbujemy go odwzorować — powiedziałem wyjmując na wierzch drugi rysunek i całując przy okazji czubek jej głowy. W odpowiedzi cicho zachichotała wierzgając lekko nóżkami.

— Tutaj jesteśmy my, zobacz — Nancy mruknęła wciskając palec w bok kartki — tu jestem ja I Carmen, trzymamy się za ręce — mlasnęła lekko swoimi ustami. Uśmiechnąłem się miękko widząc te krzywe linie i zdeformowane postacie, to takie urocze — a tu jesteś ty! — wykrzyczała mi prosto do ucha, aż się skrzywiłem. Ała — z wujkiem Clayem, też trzymacie się za ręce, tak jak my!

Świat mocno mi zawirował kiedy to zobaczyłem. To byliśmy my, na prawdę. I trzymaliśmy się za ręce. O boże. Podniosłem głowę do góry żeby zawołać Claya, żeby to zobaczył. Ale on już kucał obok nas, tak blisko, że nasze nosy prawie że się zetknęły. Trochę się wystraszyłem, on się zaśmiał, patrząc się na mnie miękko, aż zrobiło mi się gorąco.

O boże. Ustawił się tak idelanie, jakby był gotowy żeby znów mnie pocałować, żeby musnąć swoimi ustami mój policzek, żeby cmoknąć lekko mój nos.

— Widzisz, chyba cię zaadoptowaliśmy — powiedziałem cicho, ignorując to wszystko co działo się w moim środku, te krzyki i te wrzaski. Odwróciłemm głowę i znów poparzyłem się na ten rysunek. Był taki uroczy, rysunek oczywiście. Oprawie go w ramkę i powiesze w najwidoczniejszym miejscu w salonie, żeby już każdy to widział.

— Tak — prawie że szepnął mi do ucha siadając tuż obok mnie. Poczułem jak jego głowa lekko opadła na moje ramię. Przymknąłem oczy czując jak lekko się do mnie przytula — podoba mi się to wszystko, zwłaszcza to

— Tato jestem głodna! — Carmen jęknąła nie pozwalając mu dokończyć zdania. Zacisnąłem wargi czując przez chwilę jak wypełnia mnie ekscytacja, czy on chciał powiedzieć że podobało mu się to, że go pocałowałem?

Próbowałem udawać że nic się nie stało, że przecież niczego takiego nie usłyszałem. Starałem się być taki jaki byłem, ale się nie dało. Nie potrafiłem tak po prostu myśleć, kiedy Clay wlepial we mnie ten swój głupio intensywny wzrok i nic nie mówił, po prostu się na mnie gapił.

Starlight ★ Dnf : ✎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz