Skrzydła

267 14 1
                                    

Per. Polski

Wyszedłem z pomieszczenia. Skierowałem się do mojego biura. Kiedy zasiadłem do biurka stwierdziłem że trzeba się rozpakować. Mam trochę rzeczy kture chcę tu mieć. Kiedy rozpakowałem się do mojego biura wszedł Unia z stertą papierów. Położył je na biurku i zapytał:
UE-po ilu językach umiesz muwić? - trochę zdziwiło mnie to pytanie, bo po co mu to wiedzieć?
P-po czterech.
UE-to raczej te papiery nie sprawią ci trudności. Nie kture są po niemiecku i angielsku. Ale większość jest po polsku. - to fajnie. Przynajmniej będzie je przyjemniej wypełniać.
P-dziękuję. Coś jeszcze?
UE-nie. Tylko pamiętaj że za pół godziny impreza. - powiedział to wychodząc. Zaczołem wypełniać papiery gdy nagle poczułem czyjąś obecność.
??? -nie za dużo tego? - na te słowa wzdrygnołem się i od wruciłem. Stał tam (pół przezroczysty) ojciec.
P-bywało gorzej. - ppowiedziałem to a zaraz po tym drzwi do mojego biura się gwałtownie otworzyły. Wszedł przez nie a raczej wszedli kłucący się niemiec i Węgry. Nie wiem o co się kłucili ale Węgry chyba był zaskoczony widokiem taty. Co prawda Węgry jest biologicznym synem krulestwa węgierskiego ale po tym jak on umarł za opiekowałem się nim i pomogłem otrząsnąć się z żałoby. Wracając. Niemcy podszedł do okna tyłem. Dopiero teraz zauważyłem jego skrzydła. Czarne jak smoła a końcówki ostre jak noże. Węgry podszedł do niego dalej wrzeszcząc.
W-mówiłem Ci że on jest mojim bratem!!! - kżykną i mocno popchnął Niemca ktury... Poleciał na szybę a ona pękła. Wszystko działo się jak by w zwolnionym tempie. Niemiec wypadł przez szybę a ja w tym momęcie już wiedziałem co trzeba zrobić. Szybko wstałem i wyskoczyłem przez okno. Miał skrzydła ale był odwrucony tyłem do zbliżającej się ziemi więc one w tym momęcie go nie uratują. Kiedy byłem już przy nim załapałem go za skrzydło. I poczułem jak by coś się złamało. Niemiec spojrzał na mnie z łzami w oczach. Chwyciłem go za talię i przyciągnąłem do siebie, po tym rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się do gury. Kiedy już w lecieliśmy do środka przez rozbite okno zastałem tam węgra dalej w tej samej pozycji i miejscu co wcześniej. Niemiec już stał a ja poszedłem po apteczkę bo doskonale wiem co złamałem Niemcu. Kiedy wruciłem Niemiec siedział na mojim fotelu lekko się trzęsąc. Nie dziwię się mu, na dwoże jest jakieś 2°. A on nie ma marynarki. Wziołem do ręki jego złamane skrzydło a on syknoł z bulu. Chciałem je nastawić ale ten mnie powstrzymał.
N-nastawiałeś kiedyś skrzydło? - zapytał zaniepokojony.
P-tak.
N-komu? I ile razy?
P-sobie, 16 razy. - powiedziałem. Ten tylko popatrzył na mnie nie pewnie i skinoł głową. Szybkim ruchem nastawiłem skrzydło i usztiwniłem bandażem.
N-Vielen Dank (bardzo dziękuję)
P-Es gibt nichts zu bezahlen(nie ma za co) - powiedziałem i coś sobie przypomniałem. Spojrzałem na zagarek. 17.58!!!!zaraz się spuźnimy!!!
P-kurwa!!! - Wybiegłem szybko   z biura i skierowałem się do sali. Kiedy już chciałem otworzyć to one same z impetem się otworzyły i mnie rombneły tym samym wywalając mnie na ziemię. Upadłem a kraj ktury otworzył drzwi wyglądał na przestraszone go tym co zrobił.
P-kurwa, jebane drzwi... - przeklnołem patrząc się czy nic sobie nie zrobiłem w rękę na kturą upadłem. Na szczęście nic się takiego nie stało, jedyne co to tylko trochę bolał mnie nadgarstek.
? - wreszcie jesteś!! Wstawaj. Unia już się nie cierpliwił. - podał mi rękę i pomugł wstać. Wtedy dopiero zobaczyłem kto to.
P-słowacja! Jak ja cie dawno nie widziałem.

569 słów

{§pierwsze spotkanie§} Gerpol [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz