Rezydencja

1.5K 48 1
                                    

Obudził mnie ten sam budzik . Prawie się rozpłakałam . Co poradzę , że każdy kąt tej głupiej rezydencji, kojarzył mi się z moją ukochaną mamą . Jako członkini Organizacji , powinnam się  ubierać elegancko . Jednak ja zawsze się tak ubierałam . Dziś zdecydowałam się na jasno beżową spódnicę o kroju takim jak wczorajsza , lecz z bardziej wysokim stanem . Gdy tylko się przeszłam po pokoju zrobiło mi się zimno . Założyłam więc jasno-oliwkowy golf robiony na drutach . Włosy kazałam sobie spleść w dwa luźne zwykłe warkocze . Dosięgały wysokością pępka . Jedyną oznaką mojego zmęczenia były kilometrowe wory pod oczami , które szybciutko zakryłam korektorem . Gdy prawie skończyłam ktoś nie śmiało zapukał do moich drzwi .  Na moje zaproszenie weszła Emilka . Oczka miała całe czerwone od płakania , policzki mokre od słonych łez. Już wiedziałam , że nie spała przez całą noc .Błyskawicznie rzuciłam się by ją przytulić
- Hej , wszystko dobrze ? - Emilka nic nie odpowiedziała , tylko wtuliła się we mnie . Czułam jak materiał przecieka od łez .
- Spokojnie ,wszystko będzie dobrze .Nic ci się nie stało ? To dobrze . No już , weź głęboki wdech , tak ? Razem ze mną .- tak strasznie mi przykro , że musiała , przez coś takiego przechodzić . Nie jej wina , że urodziła się w tak skrzywdzonym środowisku .
- Ty umiesz być silna Hailiś , a ja nie - powiedziała
- Jesteś bardzo silna .

Pakowałam się sama . Do spakowania Emi wykorzystałam  jedną z jej opiekunek . Nie zliczę ile razy byłam bliska popłakania się . Jednak z moich oczu , nie spadła , ani jedna kropla . Kiedyś obiecałam sobie , że nigdy się już nie popłaczę . Płakanie jest oznaką słabości . Tak ,uważałam . Ale z drugiej strony czy ja jestem taka znowu silna ?

Czy już mówiłam , że Vincent Monet , to według mnie to szuja jakich mało ? Nie ? No to mówię teraz .Gość po naszej rozmowie od razu wyleciał . Do słownie 10 godzin później był już w USA.Musiałby poczekać cały jeden dzień , ale nie ! Dał mi swój numer i nara , już go nie ma , radź sobie sama . Tym bardziej się upewniłam , że z tą ,, pomocą '' z studiami , chciał tylko zagarnąć moje interesy .

Na kolacje zjedliśmy makaron z knajpy , którą uwielbiałyśmy .  Smutno mi było na myśl , że już pewnie nigdy w niej nie zjem . Że nigdy nie zrobię sobie treningu na naszej siłowni domowej , nigdy nie będę przeklinała nauki niemieckiego , bo go nawet nie lubiłam . Nigdy nie odwiozę Emilki do szkoły . Nigdy nie pojadę na trening sztuk walki do mojego trenera . Pytam jeszcze raz . Czym ja sobie na to zasłużyłam ?

Następnego dnia Gdy jechałyśmy na lotnisko , nie obejrzałam się za siebie . Nie popatrzyłam na dom , który przecież kochałam . Nie obejrzałam się za moim starym życiem . Już nie było odwrotu .

Leciałyśmy prywatnym samolotem mojej mamy , to znaczy moim .Był w nim telewizor , pufy i jedna większa kanapa . Przez cały lot oglądałyśmy bajki . Jakaś tam na Netflix . Emilka się popłakała . Okazało się , że niektóre odcinki , już oglądała w domu . W błyskawicznym tempie wyłączyłam bajkę i po tysiąckrotnym pytaniu się czy na pewno nie oglądała jej w domu włączyłam kolejną . I ja i Emilia zasnęłyśmy w pewnym momencie . Obudziła nas stewardessa oznajmiając , że za 10 minut lądujemy . Gdy wysiadłyśmy z samolotu od razu poczułam zmianę powietrza . Było zupełnie inne niż w Anglii . Z bagażem pomógł mi bardzo miły pan , który miał akcent Brytyjski tak jak ja . I to by było tyle jeżeli chodzi o moją rodzinną Anglię . Zupełnie nie wiedziałam co teraz . Przeszukałam kieszenie mojego białego dresu . Miałam w nim 15 dolarów . Postanowiłam kupić cokolwiek do picia . Mimo , że byłyśmy głodne na 2 dania nie wystarczyłoby tym bardziej na lotnisku .Ignorując zupełnie zbyt długie spojrzenia rzucane przez nie znajomych na moją króciutką ,czarną bluzkę na ramiączkach wstąpiłam do pobliskiego sklepu po 2 butelki wody . Wtedy zabzyczał mój telefon . Już miałam przewrócić oczami na kolejną z wielu wiadomości z kondolencjami , a tu widniała wiadomość z nieznanego numeru
,, Czekam przy aptece , obok piekarni "
Nie mógł to być Vincent , do niego miałam numer telefonu . Zakładałam , że to jakiś inny mój ,, brat'' . nie rzucił żadnym żartem , nie spytał jak minął nam lot czy w ogóle doleciałyśmy . Nawet kurwa dzień dobry , nic . Poszłam jednak pod aptekę . Rozejrzałam się .Nikogo oczy się nie zaświeciły . Nic . Jak już miałam otwierać walizkę w poszukiwaniu gotówki by wynająć jakiś samochód i sama się przetransportować do willi mojego rodzeństwa , aż usłyszałam .
- Hailie ?

Królowe Mafii (Rodzina Monet )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz