Seven

62 7 41
                                    


Will

W sobotę rano obudziłem się za wcześnie jak na weekend przez hałas. Przetarłem ręką po twarzy i na łokciach podniosłem się na łóżku. Kolejny raz usłyszałem dźwięk lecz wtedy już znałem jego powód.

Mój pies, Ruby drapał w moje drzwi po drugiej stronie. Wstałem i owinięty kocem podszedłem aby mu otworzyć. Ten od razu wbiegł i skoczył na moje łóżko. Zamknąłem drzwi i spowrotem padłem na łóżko. Teraz miałem mniej miejsca przez mojego labradora ale nie zwracałem na to uwagi.

Próbowałem zasnąć spowrotem chodź dzień za oknem dawno wstał. Nie czułem się na siłach aby wstawać.

Mój telefon zabrzęczał poraz pierwszy. Zignorowałem to nie odwracając głowy od poduszki. Drugie powiadomienie również nie zwróciłem na to uwagi. Dopiero gdy ktoś zaczął dzwonić podniosłem się i spojrzałem na telefon. Jane. Odebrałem

- Hej, czemu nie odpisujesz? - Zapytała a w głosie słyszałem pełnię energii

- Nie wiem czy wiesz ale jest weekend i staram się wyspać - Włączyłem tryb głośno mówiący i odłożyłem telefon na bok

- Zdajesz sobie sprawę z tego że jest godzina Dwunasta? - Zapytała po chwili milczenia

- Kurde tak wcześnie? - Spojrzałem na zegarek.

Nie byłem rannym ptaszkiem i każdy kto mnie znał to wiedział. W dni takie jak weekendy lub wolne, wolałem spać dłużej. W tygodniu zazwyczaj wstaje o szóstej dlatego kiedyś muszę odespać

- Will.. - Zaczęła ale nie dokończyła - Mniejsza z tym, dzisiaj razem z Max planowaliśmy zrobić ognisko w lesie i mamy nadzieję że nie prześpisz tej okazji?

- Ale ty wiesz że wieczorem będzie zimno? - Zapytałem przekręcając się na drugą stronę

- Dlatego zrobimy ognisko. Póki jeszcze nie pada śnieg - Powiedziała to tak jakby zaraz miała zacząć się zima chodź dopiero kończy się październik

- Idźcie same, ja mam wieczór zarezerwowany z moim łóżkiem - Odpowiedziałem przykrywając się kocem pod szyję.

- Will proszę, wymyśliliśmy to z myślą o tobie. Kiedyś uwielbiałeś pogawentki przy ognisku. Po za tym mieszkasz blisko lasu więc co ci szkodzi wyjść parę metrów od domu - Przekonywała mnie Jane. Nie miałem siły na jakiekolwiek zajęcia ale wiedziałem że dziewczyny nie odpuszczą - jeśli nie zgodzisz się teraz to zaraz zadzwoni do ciebie Max.

- Yhym - Zacząłem rozmyślać różnego rodzaju wymówki ale kiedy zdałem sobie sprawę z tego że moje wymówki na ten miesiąc zostały wyczerpane głęboko weschnąłem - Mam coś przynieść? - Na początku usłyszałem stłumiony pisk radości zanim otrzymałem odpowiedź

- Krakersy ze sklepu twojej mamy. Najlepiej dwie paczki a ja z resztą załatwimy resztę. Spotkajmy się u ciebie o osiemnastej. Pa - Rozłączyła się a w mojej głowie wisiało słowo "resztą"

Mówiła tylko o Max i nie widziałem o rzadnej reszcie. Chyba że mi się przesłyszało z powodu że dopiero wstałem.

Gdy Ruby podrapał łapą moją nogę postanowiłem wstać. W końcu zostało mi tylko sześć godzin zanim przyjdą dziewczyny.

𝐿𝑒𝑡'𝑠 𝐷𝑎𝑛𝑐𝑒 |𝐵𝑌𝐿𝐸𝑅|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz