sprawa dla Premingera

4 3 1
                                    

Następnego dnia rutynowo rozpoczął swoje obowiązki. Wpierw uciszył swoich siostrzeńców patelnią klasy A++, którą nie do końca wiadomo skąd wytrzasnął, a potem rozprostował paluszki i zabrał się do pichcenia oryginalnej masy lodowej, którą planował nazwać „smak bogactwa". Składać się miała tylko i wyłącznie z prestiżowych składników, takich jak np. daktyle (nie dla biednych mieszczan!). Gdy tak wesoło sobie gotował, nucąc piosenkę „Czemu nie" z oryginalnym tekstem dla przyjemności, zauważył, że strażnicy, którzy mieli go pilnować, siedzieli schyleni nad jakimiś świstkami. Patrząc na nich swoim oceniającym wzrokiem (posłał im też side eye), postanowił ich zaczepić, ze zwykłej ciekawości.

- Hej, przyjaciele!

To nie dało wbrew oczekiwaniom pożądanego rezultatu. Nie zraził się i spróbował jeszcze raz.

- Hej, koledzy!

To też wydało się nie poskutkować. Zakasał rękawy, odwrócił zdjęcie swojej zmarłej babuni tak, żeby go nie widziała i krzyknął:

- Hej, pierdoły!

Tym razem strażnicy wyprostowali się jak na rozkaz. Preminger przewrócił oczami. Teraz już wiedział, jak zwracają się do nich w zamku.

- Czego chcesz, lodziarzu? Czy coś nie odpowiada twoim standardom? - zapytał ten mniej milszy i dostał od swojego kolegi kuksańca w bok.

- Co tam przeglądacie? - Preminger wysunął się ze swojej budki, krzyżując ręce. On zawsze musiał o wszystkim wiedzieć. Taka jego rola. Aczkolwiek tak sobie wspaniałomyślnie powtarzał.

- Kuriera Królewskiego. Donoszą, że księżniczka Anna-Luisa i tamta... jak ona... Eliza... Elaria...

- Nie, to była Elżbieta! - próbował swoich sił drugi strażnik, zamyślając się niczym myśliciel z posągu. Premingera jednak w tym momencie najmniej obchodziło imię tej wieśniaczki, której zwyczajnie się upiekło.

- No? Co się z nimi stało? Mówicie! - ponaglił siwowłosy.

- Podobno zaginęły. Nie ma po nich śladu. Co więcej, nawet nie dotarły na Hawaje.

- Hm, a to ciekawe... - pomyślał głośno były doradca.

- Oczywiście ja tym razem nie mam z tym nic wspólnego, jeśli was to interesuje. Ani ja, ani te dwa młotki. - powiedział wskazując na Nicka i Nacka, którzy walczyli na bitą śmietanę.

- Wiemy. I nudzimy się tu pilnując twojego nowego dobytku. - westchnął gorszy strażnik.

- Dobytek? Nie płacą mi za to! - oburzył się Preminger, ale wziął parę głębokich wdechów, przygładził swoją idealną fryzurę i uspokoił się. Nie mógł w tak ważnym momencie dać się ponosić emocjom!

- W porządku... czy są jeszcze jakieś informacje, być może, przypuszczenia, co mogło stać się z księżniczką? (która swoją drogą zasłużyła sobie na kolejny kidnapping)... - ostatnie słowa wymówił pod nosem, krzywiąc swoją sędziwą twarz.

- Nic więcej nam nie wiadomo. - odparł milszy strażnik.

- No dobrze... dziękuję wam... jak wy właściwie się nazywacie, jegomościowie?

- Ja jestem sir Po Prostu Strażnik, a to mój kumpel po fachu, sir Nie Twój Interes.

- Bardzo mi miło was poznać. W końcu. Kiedy nie przyglądacie mi się morderczo z tych krzesełek... - powiedział podejrzliwie Premmy.

- Mógłbym zobaczyć jedną z tych gazet?

- Nie powinniśmy ci dawać żadnego egzemplarza. Królowa nam kategorycznie tego zabroniła. Powiedziała, że jak coś spapramy to nas wyśle do budowy lotniska między Warszawą a Łodzią... - sir Po Prostu Strażnik podrapał się po głowie.

- No ale skoro wydajesz się miły... pokażę ci tę konkretną stronę. - uśmiechnął się i podszedł do Premingera. Na stronie faktycznie znajdowały się okrojone informacje, kropka w kropkę to, co wcześniej wyciągnął od tych dwóch typków. Mruknął szybkie „dziękuję", żeby nie popsuć doszczętnie swojej reputacji i zaczął się zastanawiać, w jaki sposób może pozyskać wiarygodne źródło lepsze, niż Królewski Kurier. Nagle jego oczy powędrowały na dwóch przygłupów w białych, puchatych brodach z kremu, śmiejących się z siebie...


Po happy endzie ciąg dalszy - Barbie księżniczka i żebraczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz