Czy Quinn był podekscytowany?
Jak cholera!
Wszyscy narzekali na patrole i pilnowanie niesfornej blondynki, ale tak naprawdę on... nie mógł się doczekać. Kiedy wreszcie nadszedł ten wyczekiwany przez niego dzień, chodził jak nakręcony, co pozostali Gwardziści najwyraźniej przyjęli z wielką ulgą, bo ich przyjaciel wreszcie zaczął zachowywać się jak prawdziwy on.
Przez cały ten tydzień prześladowało go to, co zobaczył i jak na szpilkach wyczekiwał soboty, żeby wreszcie móc znowu spojrzeć na dziewczynę. Dni dłużyły mu się niemiłosiernie, a zwolnione obroty zegara doprowadzały go do szału, ale wreszcie się doczekał.
Pewnie, czuł się jak ostatni zboczeniec, tak ją podglądając, ale przecież miał takie zadanie, prawda? A to, że podczas jego obserwacji ona właśnie postanowiła się rozebrać, było całkowitym przypadkiem!
Bardzo miłym przypadkiem.
Cholera, kiedy dziewczyna zrzuciła ręcznik, to było jak porażenie piorunem. Blondynka była najpiękniejszą istotą, jaką Quinn kiedykolwiek widział – miała wprost idealne według niego ciało. Smukłe długie nogi, zaokrąglone biodra, nad nimi wąziutka talia, no i te cudownie sterczące piersi... A jej włosy! Marzył o tym, żeby poczuć ich miękkość na swojej piersi. Chciał je wąchać, dotykać, głaskać, rozsypywać je wokół głowy dziewczyny w ich wspólnej pościeli, wtulać w nie twarz...
Quinn żałował tylko, że nie widział z bliska jej twarzy, bo był pewien, że to połączenie zwaliłoby go z nóg. Musiałaby się tylko uśmiechnąć...
Dlaczego była tak okropnie niemiła? Podczas ich pierwszego spotkania wywarła na nim dość przykre wrażenie i wcale się nie dziwił, że Kaiser nazwał ją nadętą cipą. Dziewczyna nie sprawiała wrażenia osoby, z którą można było luźno porozmawiać, no i do tego nie wydawała się szanować kogokolwiek, kto na to wcześniej nie zasłużył. Ciężko jednak było Quinnowi uwierzyć w to, że ktoś tak piękny na zewnątrz mógł mieć tak brzydkie wnętrze.
Ten wieczór sprzed tygodnia nieco upewnił Quinna w przekonaniu, że mimo wszystko ta poza hardej, niedającej sobie w kaszę dmuchać dziewczyny to była tylko przykrywka. Przecież doskonale widział, jak płakała, kiedy przycupnęła na oknie, okryta tylko puchową kołdrą. Blondynka była nieszczęśliwa.
Co jednak mogło to powodować? Przecież miała wszystko – kochających, troszczących się o nią rodziców. Pieniądze, których rodzina Quinna nigdy nie miała. Urodę, dla której wiele kobiet byłoby w stanie zabić. Co więc mogło pójść nie tak?
No cóż, odpowiedź nasuwała się sama – w końcu blondynka nie uciekała z domu bez powodu. Tak silna osobowość w połączeniu z ciągłym trzymaniem pod kluczem to była niebezpieczna mieszanka, która w końcu wybuchła. Quinn nawet się temu nie dziwił – gdyby ktoś go uziemił, sam odebrałby to jako największą możliwą karę. Do cholery, miał dwadzieścia trzy lata i musiał się wyszaleć! A co dopiero śliczna dziewczyna, wokół której faceci pewnie skakali jak nienormalni, zabiegając o choćby jedno jej spojrzenie?
Quinn najchętniej sam by ją pocieszył, zabierając na randkę, no ale musiał siedzieć ukryty w krzakach. A przecież mógłby być przy niej, przytulać ją, pozwolić jej być prawdziwą sobą, bez tego całego sztywniactwa. Chłopak po prostu chciał wiedzieć, kim tak naprawdę była.
Co ją dręczyło? Co było jej pasją? Co sprawiało, że się uśmiechała? Jakie piosenki tak namiętnie śpiewała tydzień temu?
Cała ta sytuacja była o tyle dziwna, że Quinn stracił dla niej głowę tylko dlatego, że zobaczył ją nago, za co wyrzucał sobie, że był nienormalny. I najwyraźniej też cholernie napalony – ewidentnie spędzał zbyt wiele czasu z Kaiserem.
CZYTASZ
The Guard 1: The Unseen
Romance*Pierwsza część planowanej serii* *Nowe rozdziały w każdy wtorek i piątek* Wojna z Serpentami nigdy nie była łatwa, ale nikt nie spodziewał się nawet, że sprawy mogłyby przybrać taki obrót - co jak co, ale zasadzanie się na cywila Rex'ów było napraw...