42

2 0 0
                                    

Zrzucając z siebie ubrania, Blake z westchnieniem stwierdził, że to był naprawdę popieprzony dzień. Całkiem miły, ale kompletnie popieprzony dzień.

Nie mogli się z Mary od siebie oderwać, zapominając kompletnie o stygnącej kawie stojącej na ich stoliku, a kiedy wreszcie przestali się całować, oboje zarumienieni i miło zaskoczeni obrotem spraw, przez resztę czasu trzymali się za ręce, nie mogąc przestać się do siebie szczerzyć.

Wtedy Blake z ulgą stwierdził, że jednak było coś na tym świecie, co nie wymagało od niego używania przemocy. Coś, co było w stanie oderwać jego ponure myśli od bezustannej walki z Serpentami i na dłuższą chwilę sprawić, że zaświeci słońce.

I że będzie mu stał jak nienormalny.

A jako że był dżentelmenem, odstawił Mary do domu o przyzwoitej porze, starając się za mocno nie myśleć o tym, jak to byłoby znaleźć się pomiędzy jej nogami.

-Dziękuję za dziś – powiedziała nieśmiało dziewczyna, gdy stali pod drzwiami jej domu.

-To ja dziękuję, dobrze się bawiłem. Może...

Nie zdążył jej zapytać o to, czy spotkają się także jutro, bo nagle rozdzwonił się jego telefon, co o tej porze oznaczało kłopoty. Blake odebrał więc szybko, wsłuchując się w szczegóły, a kiedy się rozłączył, po prostu przycisnął Mary do drzwi i pocałował ją tak, że ugięły się pod nią nogi.

-Wybacz, Serpenty – wyrzucił z siebie gorączkowo, odrywając się wreszcie od jej ust. - Odezwę się.

I pozwolił swoim cząsteczkom stracić ścisłą strukturę, jednak zdążył jeszcze zobaczyć ten rozanielony uśmiech Mary.

Nawet ilość Serpentów, którą zobaczył po przeniesieniu się, nie pozbawiła go dobrego humoru. No i ten uśmiech Quinna powiedział mu wystarczająco, zaczął więc uśmiechać się do siebie jeszcze szerzej.

Wszystko było w porządku do momentu, kiedy pojawił się Kaiser i wymiótł wszystkie te obmierzłe potwory. Wkurwiony jak zawsze, tym razem był jakoś tak... bardziej wkurwiony, Blake mimowolnie więc zaczął się o niego zamartwiać.

I choć rudzielec dość szybko wrócił myślami do Mary i wspomnień jej ust, które towarzyszyły mu pod prysznicem, to kiedy doszedł i nieco się uspokoił, niepokój o Kaisera wrócił.

Coś było stanowczo nie tak, nie mógł jednak wpaść na to, co to mogło być? A może brunet miał po prostu kolejny z tych swoich humorków niewiadomego pochodzenia i nie było sensu w ogóle się nim przejmować?

-Jak będzie chciał pogadać, to o tym powie – mruknął do siebie i włączył telewizor, byleby tylko nie siedzieć w ciszy.

Odkąd wrócił do domu, non-stop pisał z Mary, robiąc przerwę jedynie na wzięcie prysznica, więc teraz jego palce praktycznie ciągle uderzały w ekran telefonu, a kiedy czekał na odpowiedź dziewczyny, od niechcenia zerkał w telewizor, nawet nie zauważając romansidła dla nastolatek, które właśnie leciało. Dopiero kiedy Mary napisała mu, że musi wziąć kąpiel, zapatrzył się bezmyślnie na ekran, czekając, aż urocza blondynka będzie znów dostępna i mu odpisze.

Oho, nieźle mu się trafiło, bo jakaś laska właśnie urządziła kolesiowi scenę zazdrości, a drama zaczęła się porządnie rozkręcać, głównie dlatego, że facet był nieświadomy uczuć dziewczyny i nawet nie wiedział, że ją ranił, umawiając się z inną.

-Ehh, zupełnie jak Kaiser – mruknął do siebie, a kiedy zrozumiał, co właściwie powiedział, ręka zatrzymała mu się w pół drogi do pilota, bo właśnie chciał przełączyć ten szajs.

Kaiser zazdrosny? Niby o co?

Żołądek Blake'a zaczął ściskać się coraz bardziej, gdy poszczególne sceny zaczęły przewijać się w jego umyśle w przyspieszonym tempie.

Dzisiejszy, niezrozumiały dla nikogo okrzyk mówiący jasno, co myślał o dziewczynach.

Jego ostatnie zachowanie, które bardziej pasowało do rozstrojonej małolaty niż do dorosłego faceta.

To, jak szybko odpuszczał, gdy Blake próbował przemówić mu do rozsądku.

To, jak się przejął, gdy przez jego wygłupy Blake'owi stała się krzywda,

I jego dzisiejsza reakcja na wieść o randce z Mary.

Blake'owi zabrakło tchu, gdy dotarło do niego, co to oznaczało.

-Kurwa.


The Guard 1: The UnseenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz