Co za pieprzone gówno...
Kaiser wybiegł z treningu jak ostatni idiota, nie mogąc już znieść tego, że Blake był tak blisko, absolutnie wkurwiony na siebie za to, że ciągle o nim myślał.
Był pewien, że w końcu zacznie mu przechodzić, z każdym dniem jednak było coraz gorzej. Naprawdę starał się nie myśleć o chłopaku, ale co z tego, skoro ten mu się śnił i robili wtedy...
To, co pragnął zrobić z rudzielcem na żywo.
-Kurwa mać.
Dobrze chociaż, że Quinnowi się udało. Cholera, jaki był wniebowzięty, kiedy pochwalił im się, że spiknęli się z Eirą! Kaiser dawno nie widział u chłopaka takiego uśmiechu – Quinn uśmiechał się dość często, ale to, co teraz wyprawiała jego twarz, to było istne szaleństwo. Jak to możliwe, że jeszcze nie pękły mu policzki?
Kurwa, Kaiser chętnie pożyczyłby od niego trochę tej radości. Może byłoby mu łatwiej funkcjonować. Może udałoby mu się jakoś pogodzić z faktem, że kochał Blake'a i byłby w stanie żyć jak normalny facet nawet pomimo tego, że tak cierpiał. Zapomniałby o tym, że był tak zazdrosny.
Długo tak nie pociągnie... Samo to, że na treningu o mało co nie przygniotła go sztanga, było jakimś pieprzonym fatum! Normalnie nie potrzebował asekuracji z takim obciążeniem, ale dziś jego ciało wypięło się na niego, najwyraźniej zmęczone płakaniem po nocach za rudzielcem. Gdyby nie szybka pomoc Blake'a (noż do cholery...), pewnie miałby niezły problem.
-Wszystko w porządku? - spytał rudzielec, gdy wspólnymi siłami uwolnili Kaisera spod sztangi.
-Ta, dzięki.
Czy mu się zdawało, czy Blake jakoś tak... Ostrożnie na niego patrzył?
-Stary, ostatnio jesteś jakiś strasznie rozkojarzony – Quinn, który był wtedy z nimi, usiadł na ławeczce obok i spojrzał na Kaisera. - Co jest?
O nie, nie ma mowy, że urządzą mu teraz sesję na kozetce, nie ma opcji!
-Nic – odburknął, wstając i łapiąc butelkę z wodą, po czym bez słowa skierował się w stronę drzwi.
Już położył rękę na klamce, kiedy zawołał go głos, którego nie potrafił zignorować, nawet gdyby mocno tego chciał.
-Kaiser!
Z zaciśniętą mocno szczęką, brunet odwrócił się powoli przez ramię i spojrzał na Blake'a, mając przy tym nadzieję, że nie stanie mu nagle, bo chłopak wyglądał piekielnie seksownie z mięśniami zlanymi potem.
-Pamiętaj, że jesteśmy twoimi przyjaciółmi – powiedział rudzielec, patrząc na Kaisera tak, jakby szczerze się o niego bał. - Możesz nam wszystko powiedzieć.
Brunet kiwnął tylko głową i wyszedł, w korytarzu przyspieszając coraz bardziej, aż dopadł drzwi wejściowych. Wybiegając na zewnątrz, czuł, że wariował. Czuł, że tracił swoją siłę. Tracił to, kim był, a w zamian za to stawał się miękką pałą. Klnąc na siebie w myślach, przeniósł się pod swój ulubiony bar, z zamiarem urżnięcia się tak mocno, że aż straci przytomność. Z jego gabarytami było to znacznie utrudnione, ale dla chcącego nic trudnego, no nie?
Kaiser naprawdę zaczynał żałować, że urodził się biseksualny – przez całe swoje gówniane życie nie zaznał od nikogo miłości, żyjąc totalnie bezproblemowo i zaspokajając jedynie cielesne pragnienia, aż tu nagle mu odbiło i zabujał się w swoim przyjacielu. Serio, chyba gorzej już być nie mogło.
-Witamy w gównie – mruknął do siebie, wchodząc do pubu.
Kiedy wreszcie schleje się tak bardzo, że odpłynie, może wreszcie odetchnie z ulgą.
Może nawet dozna uszkodzenia mózgu.
I zapomni o tym, jak bardzo kochał Blake'a.
CZYTASZ
The Guard 1: The Unseen
Romance*Pierwsza część planowanej serii* *Nowe rozdziały w każdy wtorek i piątek* Wojna z Serpentami nigdy nie była łatwa, ale nikt nie spodziewał się nawet, że sprawy mogłyby przybrać taki obrót - co jak co, ale zasadzanie się na cywila Rex'ów było napraw...