*Rano*
Obudziliśmy się około godziny dwunastej. Od razu po wstaniu przywitała nas bardzo zła informacja. Rodzice wrócili do domu na kilka dni. Nienawidzę, gdy oni przebywają w tym mieszkaniu pod jednym dachem ze mną. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że znów opuściłam szkołę, a w dodatku śpię w jednym łóżku z Chase'm. Oni nie przepadają za nim, uważają go za niegodnego miana przyjaciela ich córki, a to głównie przez to, że rodzina chłopaka nie posiada dużego majątku na koncie. Choć zawsze powtarzali mi, że pieniądze to nie wszystko, to oni totalnie przedstawiają coś innego.
Ojciec pewnie jak zawsze siedzi w swoim gabinecie, a matka w salonie na swoim ulubionym fotelu i ogląda jakiś serial na Netflix, więc pewnie nie będzie żadnego problemu, by przemycić Chase'a do drzwi. Jednak to nie może być takie proste, moja mama ma wspaniały słuch i na pewno usłyszy jak schodzimy po schodach. Jedynym dobrym wyjściem było zejście przez balkon, wtedy na zostanie niezauważony.
-Złaź- powiedziałam do chłopaka, gdy staliśmy przy barierkach.- Nic ci się kurwa nie stanie, Wilson- nie raz już złaziłam i wchodziłam przez balkon i nigdy nic poważnego mi się nie stawało, może oprócz lekkich zadrapań.- Kurwa, a taki zawsze odważny jesteś, a tu proszę, boisz się zejść na dół- próbowałam nim manipulować, by wreszcie zeszedł.
-A jak sobie coś zrobię?- przewróciłam oczami oraz założyłam ręce na klatkę piersiową. Miałam go już powoli dość. Czego on się kurwa boi? Przecież to nawet nie jest bardzo wysoko, a przeżywa jakby miał skoczyć z klifu i się nie zabić przy tym.
-Zapłacę za leczenie- nie zapłacę.- Spokojnie Wilson, nic ci się nie stanie- no chyba, że źle stanie i sobie nogę skręci albo złamie.- Tysiąc razy stąd schodziła- ucieczka z domu na spacer albo do sklepu, gdy rodzice byli w domu to tylko przez balkon.- Nie zabijesz się, Wilson- nic nie jest pewne.
-Dobra, przekonałaś- wiedziałam, że mi się uda, to było wręcz pewne.
Chłopak nie zastanawiał się długo, bo od razu przeszedł przez barierkę i skoczył. Jednak ten ułom to tak wielki kaleka, że nie mogło się odbyć bez krzywdy. Upadł na ziemie, lecz zamiast normalnie wylądować, to on postanowił zrobić z siebie jakiegoś prosa, ale mu się ewidentnie nie udało. Prawdopodobnie skręcił sobie kostkę. Skoczyłam tuż za nim, gdy zobaczyłam, że zwija on się z bólu. Na szczęście mi nic się nie stało. Chciałam sprawdzić co mu się stało, lecz on miał swoje zdanie, jak zawsze i nie pozwolił mi nawet spojrzeć na kostkę. Debil myślał, że zrobię mu jeszcze większą krzywdę niż już ma. Najgorsze jest to, że muszę zapłacić mu za to, a ja nie zamierzam dać mu ani jednej złotówki. Kaleka mogła nie stawać krzywo podczas upadania.
-Płacę ciałem- stwierdziłam szybko do chłopaka, na co on przybrał na twarz swój flirciarski uśmieszek. Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się co tak naprawdę powiedziałam.
-W sumie cieszę się, że zrobiłem sobie krzywdę, Księżniczko- uśmieszek nie schodził z jego twarzy ani na jedną sekundę, a ja musiałam się jakoś wytłumaczyć ze swoich słów, bo naprawdę się wkopałam z tym. Chłopak był zdolny do wszystkiego, a na pewno nie zrobiłoby mu kłopotu przelecenie mnie.
-To nie tak, nie o to mi chodziło- choć próbowałam wyjaśnić to i tak on trzymał się swojego zdania i nie chciał odpuścić. Cały Chase.
-Jeśli chciałaś mnie przelecieć to było tylko powiedzieć, na pewno bym się zgodził, by zrobić ci małą przyjemność- na mojej twarzy pojawiły się dobrze widoczne rumieńce. Rękoma schowałam swoją twarz, nie chciałam, by widział mnie w tym stanie.- Widzę twoje rumieńce, skarbie. Nie musisz ich ukrywać, są urocze
-Spierdalaj Wilson- powiedziałam po czym ruszyłam w stronę drzwi wejściowych do domu. Nie chciałam już z nim rozmawiać, lecz zapomniałam, że muszę go zaprowadzić do szpitala.

CZYTASZ
To Nie Jest Koniec #1
RomantikKażdy z nas ma swoją osobę z którą czujesz się najlepiej. Moją był Chase, Chase Wilson, którego kiedyś tak bardzo nienawidziłam za podsiadanie mojego miejsca w szkolnej ławce. Teraz nasze relacje związały się w przyjaźń. Może w późniejszych czasach...