*Rano*
Tuż po otwarciu oczu usłyszałam głos mojej matki, która znowu narzeka, że nie poszłam do szkoły. Choć moja frekwencja nie jest idealna, to oceny są bardzo dobre, a ona ma jeszcze problem do mnie.
-Emily Evans! Znowu opuszczasz lekcje!- krzyczała na mnie matka, a ja nic nie odpowiedziałam gdyż ledwo co kontaktuje ze światem. Czego można się spodziewać po dziewczynie, która dopiero co wstała?
Matka dalej wrzeszczała na mnie, a ja nic. Po prostu leżałam na łóżku z głową w poduszce. Ten dzień będzie chujowy i wiem to już tuż po przebudzeniu.
Na moje nieszczęście do mojego pokoju wszedł ojciec. Zdarza się to raz na lidzki rok, a więc było to dla mnie wielkim zdziwieniem. Wiedziałam już co się szykuje... Dowiedział się o moim wczorajszych wagarach. On nienawidzi kłamstw, a w dniu wczorajszym wyszłam z domu z plecakiem i w mundurku, choć nie było powiedziane gdzie idziemy, to można się domyślić, że do szkoły. Można to wnioskować po samym naszym ubiorze.
-Emily Evans jak mogłaś okłamać nas? Jesteśmy twoimi rodzicami, powinniśmy wiedzieć o tobie wszystko- mój ojciec jest jak zawsze chłodny i stanowczy. On nigdy się nie cacka. Od razu przechodzi do sedna sprawy. Mężczyzna nie ma czasu na niezbędne informacje, które i tak nie będą go obchodzić.- Emily musisz ponieś konsekwencje swoich czynów. Nie pozwolę na okłamywanie mnie we własnym domu przez własną córkę. Jesteś bezczelna- po tych słowach musiałam wstać z mięciutkiego łóżka i przejść do pokoju obok, żeby ojciec mógł znowu walić mnie w plecy swoim skórzanym pasem. Ciekawe ile tym razem dostanę.
Tym razem nie klęczałam jak zawsze, teraz stałam wyprostowana. Jeszcze nigdy nie byłam bita w tej pozycji. Dostałam raz, a ból w pierwszym momencie był nie do poznania. Nie było go w pierwszych uderzeniach. Dopiero w następnych razach coraz bardziej bolało. Skóra tak strasznie mnie piekła. Byłam bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Za każdym razem jakbym się sprzeciwiła ojcu dostawałam bym raz jeszcze. Harry ustalił w domu kilka podstawowych zasad, których musiałam się trzymać od dzieciństwa. Każde złamanie zasad to kara, więc nie uniknęłabym tego.
Nie liczyłam już ile razy dostałam. Nie umiałam, za każdym razem gdy walił z całej siły zapominałam liczby. Syczałam z bólu, lecz nikt obecny nic nie zrobił. Skóra mnie tak strasznie piekła, że nie myślałam o niczym innym. Moje plecy były w chuj czerwone, ale nie zwracałam na to uwagi. Matka przyglądała się całej tej sytuacji z uśmiechem. Kręciło ją to. Kochała oglądać jak ktoś się nad kimś znęca. Sama też nie zawsze to robi. Nikt jej nie zabrania, a ojciec tylko chwali. Nie mogłam liczyć na nikogo mi bliskiego. Byłam zmuszona do tortur, bo nie miałam kto by się sprzeciwił im. Tylko Chase, który nic nie może zrobić. Jest bezradny w tej sytuacji, tak samo jak ja. Nie może decydować za rodziców. Nie jest moim opiekunem. Żałowałam, że byłam zbyt słaba, by się sprzeciwić czynom mężczyzny. Jednak strach przed większymi konsekwencjami opanowywał mój umysł zawsze kiedy o tym myślałam. Nie dałabym rady się im sprzeciwić. Są zbyt silni, by jedna bezsilna osoba dała im rady.
Kiedy zdawało mi się, że już koniec mężczyzna walił jeszcze raz. I tak kilka razy. On specjalnie czekał aż moja skóra się trochę uspokoi, by później walnąć dwa razy mocniej przez co bolało gorzej.
♡ ♡ ♡
Gdy wreszcie nadszedł koniec tortur ruszyłam do swojego pokoju. Ledwo co chodziłam, a plecy mnie strasznie piekły. Położyłam się na brzuchu, na łóżku. Nie miałam na nic siły. Najlepiej jakbym mogła przeleżeć do końca dnia, lecz nie było to możliwe przez zaległości w materiale. Ojciec nie wybaczyłby mi gorszej oceny niż pięć. Jest przeczulony na dobrą opinię. Muszę być jedną z lepszych albo najlepsza.
CZYTASZ
To Nie Jest Koniec #1
RomanceKażdy z nas ma swoją osobę z którą czujesz się najlepiej. Moją był Chase, Chase Wilson, którego kiedyś tak bardzo nienawidziłam za podsiadanie mojego miejsca w szkolnej ławce. Teraz nasze relacje związały się w przyjaźń. Może w późniejszych czasach...