7.

186 3 8
                                    

*5 miesięcy później*

*w szpitalu*

Pov: Adrien

Poczułem silny ból w klatce piersiowej i naprawde kłójący ból głowy. Przymrużyłem nieco oczy i popatrzyłem w pok potem drugi. Stał tam Vincent który rozmawiał z lekarzem.
-ha-lo.. -powuedziałem ledwo słyszalnym głosem

- Adrienie. Czemu. Wiesz że to było naprawde nieodpowiedzialne nie wiesz jak Shane to przeżywał. Przez to musiał trawić do zakładu psychiatrycznego na miesiąc.

Nie odpowiedziałem. Poczułem ścisk w gardle. Ile ja nie byłem przytomny? No właśnie czemu to zrobiłem. Zacząłem sie dusić. Lekarz podbiegł i dał mi leki uspokajające i powiedział Vincentowi żeby mnie nie stresować. Mój stan jeszcze nie jest w pełni zdrowy więc mósze zostać jeszcze w szpitalu przez jakiś czas ale zniose to bardziej niż siedzenie samemu w domu pełnym wspomnień.

- Gdzie ojciec... - było słychać słabość w mojej wypowiedzi

- On nie żyje Adrien. Nie ma go tu już.

Przytaknąłem. Oczy zalały mi sie łzami ale każdy przecież ma chwile słabości prawda?

- Ile byłem w śpiączce..?

- Mniej więcej 5 miesięcy. Jesteś pod dobrą opieką medyczną więc ja jade do domu pracować. Żegnaj Adrienie.

Kiwnąłem głową po czym Vincent wyszedł. Poczułem skręt w brzuchu i poszedłem do toalety. Wyciągnąłem telefon i napisałem do Shane'a

Do:Przyjedziesz do mnie. Nie chce być tu sam źle sie czuje. Chce sie przytulić. Vincent pojechał do domu a ja boje sie sam tu zostać... wiesz dlaczego.

Od: Boże Adrien ty żyjesz. Obudziłeś sie. Już do ciebie jade spróbuj się uspokoić i schowaj sie w łazience jak chcesz. Będe za 20 minut.

Bałem sie. Miałem atak paniki. Próbowałem sie uspokoić. Wdech i wydech . Raz, dwa, trzy, cztery, pięć. Uspokoiłem się troche.

Pov: Shane

Szybko pojechałem do szpitala. Byłem nawet szybciej. Szybko pobiegłem do sali Adriena. Boże żeby nic mu nie było. Przecież jego brat znaczy przyrodni brat wyszedł z pierdla. Błagam żeby go nie znalazł. Byłem już pod salą. Szybko do niej wbiegłem i zapukałem do drzwi łazienki.

-Adrien wszystko okej? Jesteś tam? Wszystko dobrze? Dasz rade wyjść? Zawołaś kogoś? - zadawałem wszystkie pytania naprawde szybko prawie niezrozumiale.

- N-nie, prosze wejdź.

Weszłem szybko do łazienki i mocno przytuliłem Adriena. Tak bardzo brakowało mi tego gestu z jego strony. Zaprowadziłem go powoli na łóżko szpitalne i położyłem sie obok niego.

- Martwiłem sie. Naprawde sie martwiłem. Kocham cie Adrien.

-Ja ciebie też Shane- lekko sie uśmiechnął mówiąc to.

×××

Nie umiem pisać długich rodziałów okej. Ogl naprawde przepraszam że ta książka to takie wielkie depreszyn ale lubie pisać takie rzeczy. Przepraszam że tak któtko i nie dodaje często rozdziałów ale mam dużo nauki testów kartkówek i czasem nie wyrabiam z pisaniem książki. Miłego dnia nocy❤️

Rodzina Monet || Zakochanie || {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz