8.

166 2 2
                                    

** rok po tym zdarzeniu **

Przez ten rok działy się różne rzeczy jak napszykład to że bracia odkryli że Vincent ma astmę lub Shane zapadł w bulimię i anoreksje o której nikt oprócz niego nie wiedział. Co do Vincenta. Jego astma się pogarszała i Bał się że będzie to wyglądać tak jak było to kiedy był młody. Will naprawdę zakazywał mu rzeczy które mogły wpłynąć na niego źle ale on zawsze odmawiał pomocy i dobrej rady no kto by się spodziewał. U Shane'a nikt nie zauważył zmian bo nikt się nim nie interesował. Dopiero jak zaczął się zamykać w pokoju na parę godzin, dni... czasem tygodni...
Głodził się, nie schodził na posiłki, był... inny.

Pov: Vincent

Znowu praca. Siedziałem w swoim biurze i wypełniałem papiery. Nadeszła godzina obiadu więc poszłem do kuchni i z laptopem usiadłem przy wyspie.

- Shane znowu nie zszedł... martwie sie o niego. - Powiedział do mnie Will

- Pójdź do niego sprawdzić proszę.

Przytaknął i poszedł do pokoju Shane'a. Po chwili gdy usłyszałem płacz Shane'a I wołającego mnie Willa odrazu do nich poszłem.

Pov: Shane

Znów się ciąłem. Znów do tego wruciłem. Znów się głodzę... niewiem ile to trwa 3 miesiące.... może 5 .
Usłyszałem otwieranie drzwi za późno... byłem bez bluzy. Myślałem że nikt się mną nie interesuje i tu nie wejdzie...

-Shane... -słyszałem jak Will'owi łamał się głos

- Wyjdź. Proszę wyjdź- powiedziałem nerwowo i walczyłem z łzami.

Will podszedł i mnie przytulił - Nie, wypłacz się jak tego potrzebujesz... powiesz mi czemu to robić proszę?

Zacząłem płakać. Will zawołał Vincenta. Po chwili zobaczyłem go w progu drzwi. Dalej płakałem. Miałem atak paniki... to dla mnie za dużo...

- Shane. Czemu... - to nie był Vincent. Łamał mu się głos. Popatrzyłem sie na niego. On płakał. Wstałem I podeszłem do niego.

- Przepraszam - przytuliłem go - Przepraszam Przepraszam Przepraszam...

Przytulił mnie spowrotem i głaskał po plecach. On naprawdę płakał. Odsunął się odemnie i popatrzał. Byłem wychudzony, blady i miałem pełno cięć na rękach nogach i brzuchu.

-prosze chodź do biblioteki a potem coś zjeść Shane. - Nareszcie ktoś się o mnie troszczył. Tylko że był to Vincent.

- Nie dam rady... - urwał mi się film.

Pov: Vincent

Shane zemdlał. Oddychał naprawde płytko. Zabrałem go do auta I z nim I Willem pojechaliśmy do szpitala.

Pov: Adrien

Vincent do mnie zadzwonił. Odebrałem.
- Witaj Vincencie. Co takiego się stało że dzwonisz?

- Shane... On jest w szpitalu. Ciął sie I głodził... jest w naprawde źle jest w stanie krytycznym. Ma jakieś 30% na przeżycie... przyjedź proszę jak byś mógł

- oczywiście już jade kiedy to sie stało. Ile on sie głodził... czemu...

- nie wiem przyjedź.

Rozłączył się. Pobiegłem szybko do auta I pojechałem do szpitala. Szybko pobiegłem do sali Shane'a. Usiadłem obok niego i zacząłem płakać...

**miesiąc później**

(TW. ŚMIERĆ )

Z Shanem było coraz gorzej. Nie mógł już sam oddychać. To był okropny widok. Patrząc się na swojego chłopaka w szpitalu umierającego. Podawali mu morfinę żeby tak nie cierpiał. Mój zawsze szczęśliwy uśmiechnięty chłopak teraz umierał... nie mogę na to tak patrzeć. Samo myślenie przyprawia mnie o łzy. Kocham go nie chce go stracić. Czemu to musi być akurat on. Nagle przestał oddychać. Lekarze przybiegli i kazali nam wyjść... płakałem. Miałem atak paniki i nie pamiętam za dużo... ale po tym lekarz wyszedł i powiedział....
Że Shane nie żyje...
Zamórowało mnie...
Przytuliłem się szybko do Vincenta, nie wiem czemu był najbliżej... zacząłem płakać mu w ramie. Czułem się przy nim bezpiecznie, tak jak u Shane'a. Uspokoiłem się i Vincent kazał mi wracać do domu odpocząć. I tak bym nie zasnął więc pojechałem z Vincentem do willi Monetów.

×××
Witajcie duszki kochane moje troche dłuższy roździalik  dobry chyba wyszedł. Przepraszam za błędy
Dobrego dnia / nocy ❤️❤️




Rodzina Monet || Zakochanie || {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz