1

351 88 2
                                    

Floryda, Stany Zjednoczone

obecnie

Siedemset dwadzieścia pięć dni – tyle według Oloneira Herima-Thelosa pozostało do końca świata. Kilkaset mniej do kataklizmów, które będą zwiastunem końca i sprawią, że ludzie stracą czujność – skupią się na tym, co tu i teraz, zamiast na tym, co nadchodzi.

Ciąg ogromnych katastrof na Ziemi wydarzał się niezmiennie co trzy tysiące sześćset lat. Z jakiegoś powodu ludzkość wciąż się tego nie nauczyła, nawet jeśli wskazówki zachowały się w zapiskach historycznych. Na przykład wybuch wulkanu na wyspie Thirze, który miał miejsce dokładnie trzy tysiące pięćset dziewięćdziesiąt dziewięć lat temu – co prawda historycy źle go datowali i do tej pory tę datę korygowali, ale zapis pozostał. W podobnym czasie doszło do wielkiego trzęsienia ziemi w Chile, które spowodowało największy znany ludziom kataklizm w historii, oraz do zniszczenia starożytnego miasta Tall el-Hammam, które uznawano za biblijną Sodomę. Podobne zdarzenia miały miejsce: nieco ponad siedem tysięcy lat temu, niespełna jedenaście tysięcy lat temu, ponad czternaście tysięcy lat temu... I tak od miliardów lat – równo co trzy tysiące sześćset lat – nasilały się, kiedy planeta Nibiru zbliżała się na swojej orbicie do Ziemi, a zaczynały słabnąć, gdy stopniowo się od niej oddalała.

Jednak tym razem ludzkość powinna zacząć się szykować nie tylko na nadchodzące katastrofy spowodowane siłami Wszechświata, ale na coś znacznie gorszego...

Oloneir nie mógł jednak nic z tym faktem zrobić. Uważnie prześledził ostatnie dekady ludzkości i uznał, że gdyby ujawnił światu prawdę, to albo uznano by go za szaleńca i zamknięto w psychiatryku (z którego prawdopodobnie szybko by uciekł, ale nie osiągnąłby celu), albo – owszem – uwierzyliby mu, ale wówczas wybuchłby globalny chaos, który mógłby jedynie przyspieszyć wyginięcie całego ludzkiego gatunku. Dwa lata temu założył sobie niemal indywidualną, czteroletnią misję ocalenia Ziemian, której sukcesu nie potrafił zagwarantować. Wyliczenia dawały mu niespełna dwadzieścia procent szans na powodzenie, ale kilkanaście procent to przecież nie zero, dlatego nie tracił nadziei. Wiedział, że ludzkość będzie potrzebowała pomocy, i zamierzał jej tej pomocy udzielić. Na razie jednak działał z ukrycia i liczył na to, że wydarzy się cud. A to oznaczało między innymi integrację z ludzkością jako Oliver Kenten i – o ironio! – budowanie wulkanu z dwunastolatką na szkolny konkurs naukowy.

– Adam, skończyliśmy. Chodź zobaczyć! – krzyknął Oloneir do (w teorii) swojego przyjaciela. Nie czuł się jednak dobrze z nazywaniem go w ten sposób. Okłamywał go od dnia, w którym się poznali, choć Adam wciąż wierzył, że jego przyjaciel był zwyczajnym nastolatkiem.

Prawdziwą tożsamość Oloneira znały na razie jedynie trzy osoby z jego najbliższego otoczenia, z czego dwie dzieliły z Adamem to samo nazwisko (Fowler): Tom i najstarsze z jego dzieci, czyli Philip. Oloneir nie poznał ich dobrowolnie – zostali sobie przedstawieni przez władcę Nibiru, Soeresa Ces, który całą trójkę przypisał do jednej misji – misji, która dwa lata temu sprowadziła Oloneira na Florydę, a przynajmniej taka była jej oficjalna wersja. Prawda była nieco bardziej skomplikowana... Trzecią osobą był Jordan Mason, i o ile ich zapoznanie się również nie było całkowicie przypadkowe, to właśnie Jordan był jedyną osobą na tej planecie, której Oloneir bezgranicznie ufał. To on pomógł mu się tu zaaklimatyzować i wprowadził go w lokalną kulturę.

Oloneir utrzymywał też relacje z dowództwem większości armii na świecie, prowadząc z nimi relacje czysto biznesowe. Przedstawiał się im jednak pod fałszywymi imionami, uznając, że tak będzie najrozsądniej – ujawnienie swojego pochodzenia jakiejkolwiek ziemskiej armii nie wydawało się być najlepszym pomysłem. Wojskowi brali go więc za młodego geniusza-idiotę, który stosunkowo tanio dostarcza im dobrą broń. Nie był jednak głupi – wierzył, że jeśli każde państwo będzie miało broń zdolną do zniszczenia co najmniej jednego kontynentu przy naciśnięciu jednego guzika, nikt tej broni nie użyje i ostatecznie zakończy to wszelkie wojny. To był jeden z punktów na liście jego planu ratowania ludzkości, nawet jeśli wydawał się być naiwny i niebezpieczny.

Stowarzyszenie XOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz