3.

594 38 16
                                    

Około godziny siódmej zadzwonił mi budzik a ja z ogromną, nawet niewyobrażalną ciężkością wyłączyłem go. Modliłem się o to, żeby było już po tej sprawie pewnie dlatego, że już bardzo chciałem odespać te nieprzespane godziny. Przyciągnąłem się i usiadłem na skraju łóżka. Finalnie wieczorem pomimo małej sprzeczki z Wardegą ustaliliśmy, że zostanie u mnie na noc. Ja spałem na swoim łóżeczku a ten spał na kanapie na przeciw mnie. Skubaniec miał tak w twardy sen, że nawet mój budzik go nie obudził. Wstałem z łóżka i nie zauważając leżącego na ziemi czegoś twardego. Stawiając krok, potknąłem się i wylądowałem z jękiem na brzuchu. Za sobą usłyszałem ciche przekleństwo a następnie słaby śmiech.

-Czyli nic się nie zmieniło dalej jesteś debilem- ziewnął. Podniosłem się z ziemi a następnie odwróciłem się w stronę gdzie myślałem że jest Wardęga. Grubo się myliłem. Odwracając się stanąłem naprzeciw niego z twarzą w jego klatce piersiowej. Kurwa Mikołaj. Odsunąłem się a następnie spojrzałem na jego zmęczona twarz, brak emocji jedynie w oczach wił się żar który błagał o to aby ktoś wreszcie dał mu spokój i żeby mógł pójść spać.

-Kawy? Herbaty?- powiedziałem pośpiesznie a Sylwester wygiął usta w lekki uśmiech. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę kuchni aby zaparzyć naszej dwójce kawę. Nie odpowiedział mi faktycznie, ale nie przejąłem się tym jakoś. Kiedy przekroczyłem próg kuchni ujrzałem rozbitą szybę i kamień z karteczką na ziemi. Japierdole co tu się odjebało. Zrobiłem kilka kroków w tył i pośpiesznie wróciłem do pokoju w którym spałem z Wardęga. Wpadłem do pokoju jak poparzony i zatrzasnąłąłem drzwi.

-Co ci tym razem?- zapytał Sylwek a ja na sekundę wróciłem wzrokiem na drzwi pokoju. Stałem w takiej osłupiałej pozycji do momentu, aż poczułem ciepłą dłoń dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem głowę w stronę druita, który stał trochę z napięciem w ciele.

-Znalazłeś czyjeś ciało czy co?-
-Rozbita szyba i kamień z karteczką na ziemi- zabrzmiały moje słowa pewnie jak nigdy dotąd z nutą przerażenia, ale bardzo chciałem pozbyć się tej myśli. No bo przecież ktoś taki jak ja albo Wardęga nie powinniśmy się bać. Sylwek znieruchomiał i przepychając się przeze mnie otworzył drzwi, które prowadziły na długi szary korytarz. Sekundę może dwie potem wyszedłem za nim.

Wchodząc do kuchni moim oczom ukazał się druit z kamieniem w jednej dłoni i kartką w drugiej. Podszedłem do niego a osłupiały chłopak podał mi papier. Spojrzałem na nią i czujnym wzrokiem ją obejrzałem, była cała w czymś czerwonym i miałem ogromną nadzieję, że to nie była krew, a na niej dużymi czarnymi literami było napisane:

"Nie powinieneś się wychylać bo skończy się dla ciebie to tragedią. To moja pierwsza i ostatnia informacja". Gdzieś w głębi duszy miałem ogromną nadzieję, że poprostu zrobiły to małe dzieci które mnie nie lubią.

-Czyżby twoja była się już potężnie wkurwiła i ma w planach cię zajebać?- cholerny dupek bez czci i za grosz wyczucia. Westchnęłem ciężko i zamykając oczy zniszczyłem małą kartkę.

-Spokojnie Konop nic ci nie będzie- rzucił pewien siebie a ja z szokiem i rozbawieniem otworzyłem oczy i spojrzałem na niego.

-Ach tak? Skąd ta pewność?- spytałem.

-Ponieważ jestem obok, nie pozwolę cię skrzywdzić a tym bardziej cię nie opuszczę- po jego słowach poczułem dziwne uczucie w brzuchu i karykaturalne ciepło na policzkach. Było to dosyć irytujące bo czułem się tak poraz pierwszy w całym swoim życiu.

-Oczywiście do końca współpracy- dodał niepewnie. O właśnie! No bo przecież co? Sylwester był tylko moim kolegą z  przypadku i względu na sprawę.

-Zadzwonię do znajomego który załatwi ci nową szybę, ale w tym czasie poprostu wróćmy do naszego zadania.- miał rację obecnie sprawa od której zależały losy przyszłego pokolenia YouTube'a były równie ważne jak moje zdrowie. Pokiwałem głową na tak i ruszyłem ponownie do swojego pokoju ignorując potrzebę kawy.

                                   ******

Minęły dwie godziny a ja z Sylwkiem doszliśmy do wniosku ile jeszcze osób jest w to zamieszane. Na razie mieliśmy tylko pięć osób łącznie z Dubielem i Stuu, ale to nie przeszkadzało w dalszym śledztwie. Zamieszani w to było jeszcze jeden ze sławniejszych influlenserów i comenteri Gargamel, Dizowskyy oraz Vertez. Zawieść się to jedno a każdy, komu ufamy, na kogo, jak nam się wydaje, możemy liczyć, kiedyś nas rozczaruje. Pozostawieni sami sobie ludzie kłamią, mają tajemnice, zmieniają się i znikają, niektórzy za inną maską lub osobowością, inni w gęstej porannej mgle nad klifem. Nikt by nigdy nie przypuszczał tej piątki do pisania z nieletnimi prawda? A teraz z perspektywy czasu wychodzą na nich najgorsze i najobrzydliwsze prawdy.

-Boxdel- powiedział półszeptem Wardęga.

-Co?-

-On też jest w to zamieszany- dokończył a na jego twarzy pojawiło się rozczarowanie. Byli blisko i z tego co każdy mógł przypuszczać liczyli na siebie, ale jak widać pozory mylą. I może faktycznie Wardęga zbliżył się do niego tylko przez to aby jakby co wydać na niego brudy. W momencie kiedy chciałem go pocieszyć na laptopie wyświetlił się na Instagramie post friza. Druit bez zastanowienia kliknął na niego. Zadomowił się u mnie świetnie.

-Impreza- to było co pierwsze rzuciło mi się w oczy. Na poście było zdjęcie Karola z jego córką, genzie i jego narzeczoną a w opisie było:

"Słuchajcie organizujemy imprezę dla influ ze względu na zbliżające się hallowen i mam nadzieję, że każdy się zjawi, cała impreza jest organizowana na sali **********  u nas w Krakowie. Jest bardzo duża więc zmieści się tam każdy i mamy również ogromną nadzieję, że nasi commentatorzy @sawardega_wataha oraz @konopskyy_ się zjawią. Cała impreza będzie urządzona pod klimat hallowenowy więc mamy też nadzieję, że się tak ubierzcie. Spotkanie odbędzie się w sobotę 14.10.2023 roku o godzinie 18 dzięki za uwagę mordy"

Świetnie jeszcze nam tego brakowało aby chodzić na imprezy.

-To świetna okazja!- rzucił entuzjastycznie a ja przekierowałem na niego swój zdezorientowany wzrok.- Skoro dla całego influ to możemy się do kilku osób zbliżyć które mamy na liście podejrzanych i wydusić z nich wszytko- okej nie przemyślałem tego. Ten stary dziad faktycznie ma dobre pomysły i chodzenie z lasu do domu z lasu do domu mu się przydaje. Uśmiechnąłem się.

-Czyli idziemy tak?-

-Tak mam już nawet pomysł na kostiumy- jego cwany uśmiech mnie zbił jeszcze bardziej z tropu.

-Mam nadzieję, że nie za prostytutki-

-No ty byś mógł polecieli by na ciebie wszyscy- zaśmiał się na co ja równie z cwanym uśmiechem odpowiedziałem.

-I ty też byś się do tego zaliczał-

Współpraca |Wardęga x Konopski|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz