Jeśli kiedykolwiek narzekałem na mieszkanie samemu, to teraz wszystko odwołuje. Do pokoju wszedł chłopak oczywiście wyższy ode mnie w szarych włosach z czerwonymi pasemkami białej koszuli i szarych szerokich spodniach. Jak gdyby nigdy nic oznajmił, że się tu wprowadza na rok akademicki. Nie chciało mi się w to wierzyć. Akurat, kiedy przechodziłem dość burzliwy okres w moim życiu i potrafiłem się rozpłakać w losowych, ale takich serio losowych momentach ktoś musiał się do mnie wprowadzić. Byłem jeszcze bardziej załamany, a nie wiedziałem, że to w ogóle możliwe. Nasza relacja nie zaczęła się zachęcająco, bo mieliśmy lekką sprzeczkę. Nie chce przypominać sobie tych wyzwisk, a oprócz nich to prawie nic innego tam nie było. Nasze łózka odsunęliśmy najdalej od siebie jak się dało. On zaczął nawet odkażać powietrze w miejscu, w którym przed chwilą stałem albo przechodziłem. Pojebane nie? Ja nie dam rady wytrzymać z nim jeszcze jednego dnia a co dopiero do końca roku. Fakt, że był dopiero koniec października, nie pociesza. Byłem sam w pokoju, kiedy wszedł ten cały Kazuha. Wtedy wstałem ze swojego łóżka i wyszedłem z pokoju, trzaskając drzwiami. Nie miałem zamiaru z nim siedzieć w jednym pokoju. Ubrałem na nogi klapki, bo reszta moim butów była w środku. Szedłem do końca korytarza, kiedy w końcu stanąłem pod pokojem 31. Stwierdziłem, że raz w życiu mogę zapukać. I zapukałem, ale zaraz po tym wszedłem do pokoju bez czekania na odpowiedź. Childe siedział i grał w LOLA. Akurat widziałem moment jak jebnął w klawiaturę. Biedna.
- Co ona ci zrobiła? - zapytałem.
- BOŻE SCARA! JAK MNIE WYSTRASZYŁEŚ! - powiedział, łapiąc się za serce.
- Życie. Należy ci się w sumie. - powiedziałem, wzruszając ramionami.
- Oho widzę, że humorek dzisiaj dopisuje. - powiedział rudy. Serio był rudy i nawet gdyby się przefarbował byłby rudy. Nasze relacje ostatnio bardzo się poprawiły i nie żeby wcześniej były złe, po prostu zbliżyliśmy się do siebie.
- Bardzo w szczególności, kiedy patrzę na twój krzywy ryj. - powiedziałem. Nie byłem wkurwiony, po prostu tak o sobie gadałem.
- Co tak chamsko od razu.
Rzuciłem się na łóżko rudego. Było mega miękkie.
- Wychodzimy dzisiaj na miasto, idziesz z nami? - zapytał chłopak.
- A kto idzie? - zadałem pytanie, mimo że odpowiedź na nie wcale nie zmieni tego, że na nie pójdę. Każda minuta z dala od tego pajaca z pokoju będzie zbawieniem.
- Jeszcze nie wiem, na pewno ja idę. - powiedział, tak jakbym tego nie wiedział. Mówiłem, że rudy?
- Mogę iść. - odpowiedziałem, udając niewzruszonego.
Siedziałem u niego na łóżku i scrollowałem coś na Instagramie, kiedy dostałem ostrzeżenie, że dziś ma padać śnieg.
- Ej rudy!
- Boże czego? Gram w lola odwal się. - szok, że w ogóle mi odpowiedział, chyba muszę mu za to podziękować. Żartuje, nie w tym życiu.
- Śnieg ma dzisiaj padać.
- co ty pieprzysz? Jest listopad przecież. - powiedział.
- No tak tu pisze. Jak mi nie wierzysz to sam sobie sprawdź.
Wracałem właśnie do pokoju, bo mi telefon padł, a Tartaglia nie miał ładowarki. Tak ja też nie wiem, jak on żyje. Pewnie miał, ale nie chciał mi dać chuj jeden. Albo po prostu miał mnie dość, ale nie wiedział, jak mnie wyprosić. Nie, nie myśl tak. Japierdole. Zatrzymałem się przed drzwiami, żeby się psychicznie przygotować na spotkanie z nim, kiedy ktoś nagle otworzył drzwi tak szeroko, że dostałem drzwiami prosto w twarz. Bardziej w nos w sumie. Oczywiście tym ktosiem był nie jaki Kazuha. Nawet mnie nie przeprosił. Co za palant.
- Ty jakiś pojebany jesteś?! - krzyknąłem w stronę odchodzącego chłopaka. Założył ręce na głowę i odwrócił głowę. To spojrzenie. Z perspektywy czasu myślę, że może właśnie wtedy zacząłem spadać. Aż w końcu przepadłem. Dla niego.
Coś krótkiego, ale nowy rozdział już się pisze. Wiem, że trochę nie regularnie, ale cały czas mam treningi albo szkołę.
CZYTASZ
Listy donikąd /// KazuhaXScaramouche
FanfictionScaramouche jest zepsutym nastolatkiem. Zaczyna pisać list i wyrzuca go za okno w czasie burzy. Następnego dnia dostaje odpowiedź zwrotną. Potem coraz częściej przelewa swoje uczucia na papier i nawiązuje więź z tajemniczym chłopakiem. TW: Problemy...