Rozdział 3. Bilard

29 5 2
                                    

Pokoje w akademikach nie były duże, ale posiadały wszystko, czego uczniowie mogli potrzebować. Dwa pojedyncze łóżka, dwa biurka i dwie szafy, w których mieściła się ta niewielka ilość ubrań, jaką ze sobą przywiozłam. Nie potrzebowałam ich wiele, bo przecież i tak ciągle chodziłam w mundurku. Co do niego, to każdy uczeń dostawał po pięć koszul, dwie marynarki, trzy krawaty, a do tego dwa swetry, które można była narzucić na koszule w chłodne dni. Dziewczynki miały do dyspozycji trzy spódnice i dwoje spodni. To wszystko musiało nam wystarczyć na cały rok, a komplety były tak dopasowane, żeby uczniowie pranie musieli robić tylko raz w tygodniu. Owszem, mimo że Malmstrom było szkołą dla elity, każdy uczeń musiał sam dbać o swoje pranie czy czystość w pokoju. Cóż, oczywiście w teorii tak było. W praktyce ci najbardziej sprytni i zamożni uczniowie opłacali innych, najczęściej pierwszaków, aby robili to wszystko za nich. W zamian pozwalali im przebywać w swoim towarzystwie, co chyba miało być dla nich szczególnym wyróżnieniem.

— Nie tęskniłam za tym pokojem — westchnęła Angelica, opadając plecami na łóżko. — Ten materac jest tak samo twardy, jak zapamiętałam.

Prawda była taka, że ten materac nie był wcale twardy, przynajmniej wedle moich standardów. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że w domu Angelica miała łóżko królewskich rozmiarów i materac miękki i puszysty, niczym chmury na niebie.

Uśmiechnęłam się do niej, siadając na swoim łóżku.

— Czy tylko mi się wydaje, czy Malmstrom przypomina trochę więzienie?

Parsknęłam na jej uwagę i przechyliłam zaciekawiona głowę w bok.

— Skąd takie porównanie?

— Małe pomieszczenia, odgórnie przydzieleni współlokatorzy, cisza nocna... no i trzeba prosić o specjalne pozwolenie żeby opuścić tę cholerną szkołę.

Z tym ostatnim musiałam się zgodzić. Istotnie pod tym względem, Malmstrom przypominało więzienie.

— Znowu będę się musiała przyzwyczaić do tej nieszczęsnej pogody w Anglii — marudziła dalej, jednocześnie kładąc sobie na twarzy poduszkę, przez co słyszałam ją trochę gorzej.

— Nie jest tak źle...

Odrzuciła poduszkę na bok, żeby skierować na mnie oburzone spojrzenie.

— Gdybyś na co dzień przebywała w takich temperaturach, jak ja, inaczej byś uważała. W tej twojej Polsce, to pewnie podobnie jak tutaj. Szaro i zimno.

— Tak właściwie, to w te wakacje było naprawdę ciepło.

— I tak powinnaś przyjechać do mnie. Pokazałabym ci co to znaczy prawdziwy włoski wypoczynek.

Jej oferta była naprawdę kusząca. Złożyła mi ją pod koniec zeszłego roku szkolnego, niestety nie było mi dane z niej skorzystać.

— Wiesz, że moja mama się nie zgodzi...

Angelica machnęła ręką.

— Za niedługo będziesz dorosła i nie będzie miała nic do gadania. A jeśli nie będziesz miała pieniędzy, to ja ci kupię bilet.

To było naprawdę uprzejme z jej strony, ale wiedziałam, że to nie wypali. Nie byłam w stanie aż tak przeciwstawić się matce. Byłam bardzo słaba, jeśli o to chodziło i zdecydowanie brakowało mi asertywności.

— I znowu cały rok w tych okropnych mundurkach...

— Skoro tak bardzo nie lubisz tej szkoły, to czemu tu wróciłaś? — spytałam, bo już w zeszłym roku Angelica nie pałała miłością do tego miejsca.

MalmstromOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz