🌈Rozdział 12🌈 [po korekcie]

29 3 0
                                    

Gdy uczennica doszła wraz z klanem do obozu była padnięta, a do tego czekało ją jeszcze czuwanie. Spojrzała ze smutkiem za siebie. Błękitny Zmierzch był mentorem Fiołkowej Łapy i to właśnie on niósł jego ciało, Kacza Stopa szedł z boku a jego oczy były bez wyrazu. Jej brat zawsze był kościsty ale teraz wyglądał tragicznie. Jego oczy były... Poprostu matowe... Puste... Bez wyrazu...

- Jaśminowa Łapa! - usłyszała radosny głosik Zimowej Łapy i po chwili ujrzała jej uśmiech, pewnie cieszyła się z wygranej bitwy.

Nie odwzajemniła uśmiechu przyjaciółki, który i tak zniknął równie szybko, co się pojawił, gdy ta dojrzała martwego Fiołkową Łapę. Zimowa Łapa przez chwilę stała nieruchomo, zupełnie tak, jakby życie przeleciało jej przed oczami, a po chwili jej oczy zaszły łzami i podbiegła do ciała.

- Fiołkowa Łapo... - jej łzy spływały strumieniami na futro martwego ucznia.

Lawendowa Łapa nie wydawała się w ogóle zainteresowana, czekała na polanie medyczki za paroma innymi kotami na obejrzenie ran. Jaśminowa Łapa siadła obok białej uczennicy i zaczęła głaskać ją na pocieszenie ogonem. Nie zastanawiała się dlaczego śmierć ucznia tak bardzo nią wstrząsnęła, bo sama była pogrążona w smutku.

- jest w drodze do klanu gwiazdy... - wymamrotała tylko, chociaż to i tak było za mało.

- ale... - Zimowa Łapa zaczęła dusić się łzami. - ... Ja chcę... - załkała. - żeby on był tu...! - jej ryk płaczu usłyszał chyba każdy klan, a nawet koty, które mieszkały jeszcze dalej.

Kremowa uczennica spojrzała na nią i poprostu kontynuuowała głaskanie ogonem. Żadne słowa nie mogły tego wszystkiego określić. I chociaż Jaśminowy Cud też miała ochotę położyć się i płakać, to nie zrobiła tego.

****

Czuwanie przebiegło ciszej niż zwykle. Najpierw Burzowa Gwiazda wypowiedziała słowa ceremonii a później wszyscy uczestniczący zebrali się w kółko i zaczęli mówić o zmarłym. Zimowa Łapa siedziała obok Jaśminowej Łapy a akurat przyszedł czas na kremową uczennicę.

- Fiołkowa Łapa to był mój brat... - wymamrotała oczywistość. - i pomimo, że nie mieliśmy najlepszych kontaktów to i tak czuję się zobowiązana do wzięcia udziału w czuwaniu, bo jesteśmy rodziną i wciąż był moim bratem, którego pamiętam z początków mojego życia.

Wszystkie koty rzuciły jej spojrzenia pełne współczucia. Lawendowej Łapy oczywiście zabrakło, ponieważ ona pilnuje tylko czubka swojego ogona. To ona była bliżej Fiołkowej Łapy, to ona się nim wysługiwała, a teraz nawet nie raczyła tu podejść.

Ale to dopiero słowa przyjaciółki, uświadomiły Jaśminowej Łapie jak ciężka do zniesienia może być niewiedza.

- ja... Cóż... Spotykałam się co noc z Fiołkową Łapą pod taką wierzbą... - wyjawiła Zimowa Łapa i nawet nie spojrzała na Jaśminową Łapę. - pierwszy raz spotkaliśmy się tam księżyc temu i od tego czasu to była dla nas rutyna... - pociągnęła nosem. - ja go kochałam i dalej kocham... - dodała na zakończenie, ale znacznie ciszej.

Jaśminowej Łapie zatrzymało się coś w gardle a jej pysk rozszerzył się w zdziwieniu. Nie wiedziała czy tą gulą w gardle były zmieszane słowa i pytania do przyjaciółki czy może reakcja na złamaną obietnicą, którą złożyły sobie na początku ich przyjaźni.

I głos w jej głowie powtarzał, że to może tylko przypadek, że może o tym zapomniała, ale wzrok jej przyjaciółki rozwiał jakiekolwiek wątpliwości, a wtedy w Jaśminowej Łapie coś pękło.

_________

Hejka kochani!

Jak ktoś czytał burzę to zapewne wie, że wróciłam po przerwie! Postaram się wrzucać więcej rozdziałów.

Bayyy!!!

Tik tok: mapleshade_polska

Wojownicy Mroczny Las [Tom I] !W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz