🌀Rozdział 18🌀[po korekcie]

30 2 0
                                    

Mentorzy kazali się wszystkim rozdzielić. Wędrówka Jaśminowej Łapy i Oszronionej Łapy była cicha. Strasznie cicha. Uczennicy się to nie podobało, musiała stąpać w ciszy, przeplatanej trzaskami liści i gałązek pod łapami. Nie potrafiłą iść w takiej ciszy, z wiedzą, że mieli współpracować, a nawet się do siebie nie odezwali.

– Dobrze, Oszroniona Łapo! – zwróciła się do niego.

Oszroniona Łapa, przeniósł na nią swoje spojrzenie i, o dziwo, nie zagościł w nim chłód, a ciekawość.

– Skoro mamy współpracować, to chyba musimy się do siebie odzywać, tak? – mruknęła zaskoczona, że nie był jeszcze wobec niej szorstki.

– No.... Tak – odpowiedział, przechylając głowę na bok.

– W takim razie zacznijmy współpracować, a nie się obijać i udawać, że to drugie nie istnieje – zarządziłą.

Oszroniona Łapa skinął głową, gdy ponownie ruszyli, tym razem bok w bok i zadał pytanie.

- Wolisz walkę czy polowanie?

- Walkę, ale nieźle mi idzie z polowaniem - odpowiedziała.

- Chciałbym, żebym też mógł tak powiedzieć - mruknął.

Uczniowie zaczęli rozmowę, aby trochę lepiej się poznać. Jaśminowa Łapa cały czas czuła, że o czymś zapomnieli.

- Masz jakiś ulubiony kwiat? - zapytał Oszroniona Łapa.

- Tak, uwielbiam słoneczniki - odpowiedziała zadowolona na myśl o tych pięknych kwiatach.

- Ja wolę hiacynty - odparł.

– Na klan gwiazdy! – zatrzymała się gwałtownie patrząc na niebo, a jej oczy się rozszerzyły.

Słońce niedługo dosięgnie zenitu! A właśnie wtedy muszą przynieść mentorom zwierzynę!

– Co? – kocur zatrzymał się w miejscu. - Nie lubisz haicynt? - ale po chwili też sobie przypomniał.

– Polowanie! – wrzasnęli jednocześnie.

Jaśminowa Łapa była prawie pewna, że przepłoszyli połowę zwierzyny. Biegli tak szybko, że łapy rozbolały ją od wysiłku, ale nie zwalniała. Nagle, do jej nozdrzy dotarł świeży i kuszący zapach. Wiewiórka. Uczennica przyjęła pozycję łowiecką, a jej wspólnik zrobił to samo. To była wojna. Kto upoluje zdobycz. Jaśminowa Łapa wyczuła odpowiedni moment i była pierwsza, wyskakując do góry, przegryzła kark zwierzyny i już po chwili podniosła się ze zwisającą z pyska zdobyczą.

– Twoja kolej – oznajmiła z zadowoleniem.

Ponownie biegli, ale przynajmniej coś mieli. Słońce już wchodziło ku górze, a kotka pospieszyła Oszronioną Łapę.

– Szybciej futrzaku! – krzyknęła.

Kos siedzący na gałęzi, zostałby tam, gdyby nie uczeń, który z wściekłością i brakiem dokładności upolował go.

– Pędźmy! – odkrzyknął.

Oboje zdyszeni pędzili w stronę swoich mentorów, gotowi na dodatkowe obowiązki za spóźnienie. Ich łapy przebierały po ziemi. A jednak Jaśminowa Łapa poślizgnęła się na podłożu i upadła, jej głowa przywaliła o ziemię, przez co zaczęłą straszliwie boleć. Zaczęła wyklinać wczorajszy deszcz i istnienie błota.

– Na klan gwiazdy i wszystkie jego koty! – wrzasnęła sfrustrowana. – Kto zesłał ten idiotyczny deszcz!?

Biały kocur zaśmiał się, ale pomógł jej wstać.

Ruszyli biegiem, a gdy dobiegli, wszyscy byli już na miejscu.

– Już mieliśmy was szukać! – rozradowała się Liliowa Nadzieja.

– Myśleliśmy, że się zgubiliście – dodała Chmurne Oko zmartwiona.

– Cóż, niektórzy słabiej sobie radzą z polowaniem - odparła, spoglądając znacząco na Oszronioną Łapę.

- Chciałabyś, żebyu to było przeze mnie! - odfuknął. - Przypominam, że to ty się pod koniec wywróciłaś.

Wszyscy mentorzy obejrzeli zdobycze i zaczęli się naradzać, po czym zarządzili powrót do obozu. Drogę powrotną spędziła na rozmowie z Oszronioną Łapą. Może straciła przyjaciółkę, ale zyskała przyjaciela?

Wojownicy Mroczny Las [Tom I] !W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz