Rozdział 8. Korepetycje.

4K 259 13
                                    

ABIGAIL

— Abi, skup się — jęczy Charlie i przyciska czoło do przedramienia, leżąc na brzuchu na moim łóżku.

Jak mam się skupić, gdy on sobie tu tak beztrosko leży i wlepia we mnie wyczekujące spojrzenie?

Okej, na początku sądziłam, że te korepetycje będą idealną okazją, aby się do niego jakoś zbliżyć i pokazać mu, że skończyłam z byciem oschłą i niedojrzałą. Ale nie sądziłam, że po tym, jak przyznam przed samą sobą, że coś do niego czuję, będę na niego tak reagować. To naprawdę dziwne uczucie, jakby jakiś lekki ucisk w brzuchu połączony z szybszym biciem serca.

Nie wiem, co powinnam robić, ale nie chcę się mu zbytnio narzucać. Dopiero co mi wybaczył, nie mogę od razu zrzucać takiej bomby. Nie powiem, że jego wyznanie, o tym, że zabujał się we mnie lata temu, na mnie nie podziałało. To w połączeniu z nowościami z Fairytale nie dało mi w nocy spać.

Przyznanie przed samą sobą, że on jednak mi się podoba już dużo mnie kosztowało. Nie wiem, czy wytrzymałabym odrzucenie. Przecież on sobie pomyśli, że jestem jakaś niedorozwinięta. Nie żeby już tak nie sądził. Muszę najpierw pokazać mu, że mi zależy, a dopiero później mówić o uczuciach.

W dodatku, on ma przecież Judy. Nie zostawi jej ze względu na mnie. Na pewno się tylko nade mną lituje, aby udało mi się zdać poprawki w szkole.

— Abi — pogania mnie. — Nie mów, że tyle dodajesz w głowie pięć plus dwa.

Cholera jasna, ja się rumienię.

Spuszczam głowę i zapisuję wynik z przygryzioną dolną wargą. Nie mam odwagi unieść spojrzenia na Charliego.

— Dobra, to teraz ten. — Wyciąga rękę i lekko ocierając się palcami o moją dłoń, wskazuje na zadanie.

Przełykam ciężko ślinę i zaczynam rozwiązywać przykład, jednak głowa ze mną nie chce współpracować. Moja dłoń trzęsie się nieznacznie, gdy próbuję sobie jakoś poradzić. Jednak myśli ulatują w siną dal, gdy Charlie nachyla się nade mną i zerka mi przez ramię, a do mnie dociera jego zapach żelu pod prysznic.

— Tu ma być osiem. — Stuka palcem w lukę w zadaniu.

Marszczę brwi i śledzę równanie, a później przykładam skuwkę długopisu do kartki i pytam niepewnie:

— A tu... dziewięć przez trzy, czyli... — zastanawiam się głośno.

— Trzy — mówimy w tym samym czasie. Charlie uśmiecha się pod nosem i przechyla głowę w bok.

— Dobrze? — upewniam się.

— Dobrze — przytakuje ze śmiechem.

Mam ochotę krzyczeć ze szczęścia. Wreszcie zaczynam coś rozumieć. Poprawiam się w miejscu i przesuwam do siebie książkę.

— Teraz daj mi coś trudniejszego.

Następną godzinę spędzam na rozwiązywaniu przykładów, a Charlie pomaga mi tylko kilka razy. Z uwagą śledzi moją dłoń, gdy zapisuję powoli liczby i chrząka znacząco, kiedy popełniam błąd.

— I co dalej? — pyta, gdy dłuższą chwilę uderzam drugą stroną długopisu o zeszyt, nie wiedząc jak rozwiązać przykład.

— Nie mam pojęcia — mamroczę.

Wiem, że Charlie jest tu by mi pomóc, ale nie czuję się komfortowo, przyznając przed nim, że sobie nie radzę. Ale on tego nie komentuje tylko powoli tłumaczy mi, co mam robić. Krzywię się coraz bardziej, a wszystkie fakty plączą się już w mojej głowie. I tak udało mi się zrobić o wiele więcej niż zakładałam.

DON'T CALL ME | Call Me #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz