Rozdział 1. Rodzinny mecz.

5.8K 278 57
                                    

CHARLIE

Życie potrafi zaskakiwać. Moje na przestrzeni kilku ostatnich lat zmieniło się nie do poznania. Z cichego chłopca, zamykającego się na świat i uciekającego przed problemami do klocków Lego, stałem się odważnym młodym dorosłym, który ma możliwość zostania kapitanem uniwersyteckiej drużyny hokeja. To jest jakiś kosmos.

Niby zwykła przeprowadzka w pogoni za lepszą pracą mamy, a zmieniła tak dużo. Moja matka jak i siostra odnalazły miłość. Potężną miłość, o której czyta się w książkach. Mój ojczym jest cichym bohaterem. To dzięki niemu, uciekliśmy przed agresywnym ojcem. To dzięki niemu mama ma pracę, o której od zawsze marzyła, siostra dostała się na dobre studia, a ja do szkoły. Oboje spotkaliśmy tam fantastycznych ludzi, którzy są z nami do dziś.

Już pierwszego dnia, gdy poznałem Frosta, męża Zoey, wiedziałem, że on dużo zmieni w naszym życiu. Miał problemy, aby otworzyć się na miłość do mojej siostry, ale gdy w końcu zrobił, przepadł na amen. A ja po cichu liczyłem na to, że zostanie on z nami już do końca.

To on pomógł nam z ojcem, gdy pewnego dnia zaczął dobijać się do naszych drzwi. Jego przyjaciel Nick, tulił mnie całą noc i dał  mi ogromne wsparcie.

A później to oni wpoili we mnie miłość do gry w hokeja. Przedtem byłem zagorzałym fanem i oglądałem każdy ich mecz, marząc o tym, aby kiedyś zostać profesjonalistą. I tak też się stało. Byłem ich osobistym testem, czy nadają się na trenerów, gdy Adrien Ward zdecyduje się w końcu ustąpić. Ale jak narazie nie ma takich planów. Z tego co wiem, Frost chce grać tak długo jak może. A teraz zajmuje się z Nickiem grupą młodzików, do której kiedyś należałem, dopóki nie zacząłem chodzić do liceum.

Teraz marzę, aby dostać się do głównej drużyny Mavensów w drafcie. Ale nie chcę robić tego po znajomości. Chcę zasłużyć.

— To bez sensu — burzy się Wade. — On ma zostać kapitanem? Bo co, był nim w liceum i ma wtyki? Draft też już ma ogarnięty?

Siedzimy właśnie w sali multimedialnej na uczelnianym lodowisku i wybieramy kapitana. Z racji tego, że nasz poprzedni ukończył studia, czas na głosowanie.

Przewracam oczami na jego oburzenie.

— Każdy, oprócz pierwszoroczniaków, może zostać kapitanem — przypomina ostro trener Duncan. — To, że Charlie ma w rodzinie zawodowych hokeistów nic nie znaczy. Gra naprawdę dobrze i ty to wiesz, Wade.

Wzdycham i poprawiam bluzę na ramieniu, a później zerkam na telefon, widząc dziesięć po trzeciej po południu. Cholera jasna, umówiłem się z Jasperem o równej godzinie.

Wysyłam mu SMS-a, żeby pojechał do domu i na mnie nie czekał. To spotkanie na pewno się przeciągnie.

— Macie czas do piątku, aby porządnie się zastanowić — rozkazuje trener. — A jutrzejszy trening wam w tym pomoże. A teraz wynocha.

Słyszę jak mamrocze pod nosem „uparte dzieciaki". Kręcę głową i ruszam za kolegami z drużyny.

— Nie przejmuj się, Charlie. — Leo klepie mnie po plecach. — Ja na pewno na ciebie zagłosuję.

— Dzięki — rzucam. — Jeżeli wygram, Wade nie da mi żyć.

— Wade lubi cwaniaczyć — dodaje Gabe. — A każdy z tutaj obecnych wie, że idealnie nadajesz się na to stanowisko.

Uśmiecham się pod nosem. Leo i Gabe'a poznałem w liceum na pierwszym spotkaniu drużyny. Zakumplowaliśmy się, a teraz mamy okazję dalej razem grać. Szkoda tylko, że Jasper nie poszedł w nasze ślady, ale niestety on nie potrafi utrzymać pionu na łyżwach dłużej niż minutę.

DON'T CALL ME | Call Me #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz