Rozdział 17. Czuję się winnym.

4.3K 269 16
                                    

CHARLIE

— Coś ty taki radosny, co? — pyta ze śmiechem Nick.

Dziś sobota, więc czas na kolejny rodzinny mecz. Gdy wchodzę na lodowisko, wszyscy są już na miejscu. Chłopcy jak zwykle z ogromem radości wpadają w moje ramiona, a następnie zaczynają się przepychać na tafli. Śmieję się cicho i siadam na ławce, aby założyć swoje łyżwy.

— Pewnie się cieszy się z tego, że wczoraj oddał zgłoszenie do draftu — żartuje Frost, podchodząc bliżej mnie, aby zrzucić moją czapkę i roztrzepać mi włosy.

Jęczę i próbuję odrzucić jego rękę.

— To nie to — stwierdza Nick, patrząc na mnie z błyskiem w oku. — Abi również chodzi jak po chmurkach. Byłem wczoraj u Logana i widziałem, jaka radosna była.

Spuszczam głowę, tak aby nie widzieli, że moje policzki lekko się rumienią. Cholera jasna, zachowuję się jak dziecko. Ale nic nie poradzę na to, że Abi to pierwsza dziewczyna, która wywiera na mnie takie uczucia.

Gdyby wtedy nie przerwał nam Adrien, pocałowałbym ją. Nie wiem, co byłoby dalej, ale cieszę się, że nie jest między nami niezręcznie. Zaczynamy drobnymi kroczkami i to nawet bardziej mi się podoba.

A jeżeli chodzi o sytuację sprzed jej klubu, to był to czysty przypadek, że tam byłem. Bardzo dobry przypadek. Wracałem z treningu i w przypływie chwili, postanowiłem, że podjadę po Abi, żeby nie musiała sama wracać do domu.

Jak tylko zobaczyłem, że rozmawia z jakimś chłopakiem, a on próbuje ją zatrzymać, mimo że Abi chciała się wyrwać, wypadłem z samochodu i niewiele myśląc rzuciłem tekstem o tym, że Abi jest moją dziewczyną. Mój mózg się po prostu wyłączył.

Nie powiem, podobała mi się jej reakcja. A później, jak złożyłem buziaka na jej czole, jeszcze bardziej. Spłonęła rumieńcem, ale i tak poprosiła o kolejnego. No urocza.

Czuję się jak rycerz, który uratował swoją księżniczkę. Dosłownie, bo Abi jest Roszpunką.

Ale nie mogę pozwolić, aby ten idiota nadal z nią tańczył. Zwłaszcza po tym, jak brunetka przyznała się przede mną, że Matt nie był dla niej delikatny. Muszę coś z tym zrobić.

— Ach, ci młodzi — śmieje się Isaac, a później poważnieje. — Serio bierzesz udział w drafcie?

Spoglądam na niego i kiwam głową, potwierdzając jego słowa.

— Zajebiście — rzuca wesoło, na co obrywa w tył głowy od Frosta. Piorunuje go wzrokiem i wskazuje na chłopców. Grant chrząka i poprawia się: — Ale super, Charlie.

Parskam śmiechem i mijam trójkę hokeistów, aby dołączyć do maluchów. Hunter uśmiecha się do mnie szeroko i kijem podaje w moją stronę krążek.

— Wujku... — Po lewej pojawia się Cody, dumnie wypinając pierś. — A wiesz, że tata zapisał nas do drużyny? Swojej drużyny! Myślisz, że będę mógł być kapitanem?

Unoszę brew, zaciekawiony.

— Ty i Hunt gracie fantastycznie. — Kucam przed chłopcem. — Na pewno, któremuś z was uda się nim zostać.

Pamiętam swoje początki. Wtedy Frost i Nick nie zajmowali się żadną dziecięcą drużyną, bo zwyczajnie woleli skupić się na grze, więc szwagier zapisał mnie do dobrego znajomego. A teraz nie dość, że pomagają trenerowi u siebie, to dodatkowo trenują nastolatków, a teraz również i dzieciaki.

— Od kiedy macie drużynę dla takich maluchów? — pytam Nicka.

— Właśnie z tym ruszyliśmy — oznajmia z uśmiechem. — Chcemy dla młodych prowadzić zajęcia od maja do września. Oni mają wtedy już luz w szkołach, a my nie gramy już meczy. Zapisy ruszyły wczoraj.

DON'T CALL ME | Call Me #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz