Rozdział 2

177 16 6
                                    

Drzwi do mieszkania kumpla były, jak zawsze otwarte. Wszedłem więc do środka. Siedział w salonie na fotelu przed telewizorem z butelką piwa. Wpatrywał się tempo w telewizor, zerknąłem na ekran, była to powtórka jakiegoś meczu piłki nożnej.

– Siema! – Szturchnąłem go siatką pełną alkoholu w ramie. – Nie śpij, bo cię okradną.

– Siema... – Mruknął pod nosem, pociągając łyk piwa z butelki. – Nikt się nie odważy. – Łypną na mnie niebieskimi ślepiami. – Siadaj, co tak stoisz? – Kiwnął głową na fotel obok siebie. Skinąłem głową. Postawiłem reklamówkę z zakupami na stoliku przed kumplem. Usiadłem we wskazanym przez niego miejscu.

– Jak tam? – Przywitaliśmy się uściskiem dłoni.

– Przegrywamy, dwa do zera. – Odpowiedział, sięgając do reklamówki z zakupami. Był jakiś nie w humorze, zupełnie jak ja. Więc było nas dwóch do zalania mordy alkoholem. – Jak zawsze można na ciebie liczyć! – Pokiwał głową z uznaniem. Wyciągnął dwa zimne browary. Przyłożył jeden kapsel do drugiego, po czym otworzył butelkę. Kapsel wrzucił reklamówki. Podał mi piwo. Od razu przychyliłem butelkę do ust, upijając zachłanny łyk. Zimny trunek zalał mój przełyku, od razu poczułem się lepiej.

– Tego mi było trzeba! – Mruknąłem, rozsiadając się wygodniej fotelu. Myślałam, że jesteś na robocie? – Spojrzał na mnie z ukosa. – Co tu robisz? – Wyłożył nogi na stolik przed sobą.

– Dałem ją Wiktorowi. – Spojrzałem na butelkę w dłoniach. – Potrzebuję, kilku dni wolnego. Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – Zaśmiałem się, pod nosem, przystawiając butelkę do ust, pociągnąłem kilka łyków, opróżniając ją do połowy.

– Hmmm.... – Mruknął zamyślony, skupił wzrok na telewizorze. – Jesteś zawsze u mnie mile widziany.

– A tobie co się stało? – Szturchnąłem go łokciem w bark. – Coś nie tak poszło w robocie? – Przekrzywiłem głowę, patrzyłem na niego, kiedy on wpatrywał się w telewizor.

– Wszystko poszło dobrze. – Burknął pod nosem. – Wysłałem ci na e-mail dziś rano. Powinien był już dojść. Nie sprawdzałeś?

Szczerze to nie miałem do tego głowy. Chyba pierwszy raz w życiu, odpuściłem pracę, na rzecz kobiety, która zaprzątnęła moje myśli. Dając mi na koniec kosza roku. Kumpel wyciągną kolejne piwo z reklamówki. Wyzerowałem swoje, pustą butelkę postawiłem na podłodze obok innych. Sądząc po dość pokaźnym stosie, musiał siedzieć tu już od dobrych kilku godzin.

– Chcesz zwierzyć się przyjacielowi? – Zapytałem sarkastycznie. Patryk nie był skory do zwierzeń, więc wiedziałem, że i tak nic z tego nie będzie.

– Zamknij mordę i daj mi obejrzeć mecz do końca! – Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Też nie miałem humoru na zwierzanie się. Umieściłem butelkę pomiędzy nogami. Patrzyłem na ekran telewizora. Moje myśli wędrowały do jednej kobiety. Anety. Mówiła poważnie? Rzeczywiście kogoś miała? Zacisnąłem dłoń na szyjce od butelki ze złości. Korciło mnie, żeby do niej wrócić, wyciągnąć kim jest gość, który teraz będzie ją posuwał. Później do niego pojechać i wpuścić mu wpierdol. Ona do cholery była moja!

Oblizałem wargi, nadal czułem na sobie jej smak. Poprawiłem fiuta w spodniach, już sama myśl o niej wywoływała u mnie podniecenie.

– Kurwa stary!

– Co! – Rzuciłem wściekły. – No i czego rżysz? – Posłałem mu wkurwione spojrzenie. Siedział i nie wiadomo z czego cieszył mordę. Wyzerowałem butelkę. – O co ci chodzi? – Sięgnąłem po następną.

Niewinna umowa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz