Rozdział 5

100 14 0
                                    


Aneta.

– Nasuwają mi się tylko jedne słowa na myśl. Nie każ mi, wypowiadać ich na głos. – Przyjaciółka wydęła usta w dziubek, testując mnie wzrokiem znad kieliszka wina.

– Nie krępuj się. Powiedz to na głos. – Wstała ze śpiącym psem na kolanach, nie był zadowolony, bo wybudziłam go ze snu. – Mów ja wszystko słyszę... – Dodałam rozbawiona, idąc do kuchni, po kolejną butelkę wina.

Dokładnie wiedziałam, co chce powiedzieć. Nie tylko Patryk ostrzegał mnie przed Antkiem.

Jedną ręką otworzyłam lodówkę, bo w drugiej trzymałam psiaka. Wyciągnęłam następną butelkę. Nie było nic lepszego od spędzonego weekendu w towarzystwie najlepszej przyjaciółki i wina.

– A nie mówiłam! – Podskoczyłam, kiedy Karola wyskoczyła niespodziewanie zza drzwi. 

– Co ty wprawiasz? – O mały włos nie upuściłam psa i alkoholu.

– Sorki... – zaśmiała się perliście, trzymając za serce. – Nie chciałam was wystraszyć. – No już chodź do pańci. – Wyciągnęła dłonie po psa. Ten jednak nie był zainteresowany zmianą, zaczął na nią warczeć.  – O ty suko! – Wytknęła na nią placem, z udawaną złością. – Tak jesteś? To ja się tobą opiekowałam. Broniłam cię przed tym bydlakiem w parku, a ty mi się tak odpłacasz? Już się chyba nie lubimy.

– Otwórz butelkę. – Wręczyłam jej szkło. – Między czasie słucham, co wydarzyło się w parku? – Oparłam się tyłkiem o szafki kuchenne. Głaskałam suczkę, leżącą na moim ramieniu.

– Ehmmmm... – chrząknęła. Pewnego razu poszłyśmy na spacer do parku. – Wbiła korkociąg w korek, kontynuując opowieść.  – Wiesz jakie ciacha przychodzą tam ze sowimi pupilami.

– Chciałaś wyrwać kolesia na mojego psa? – rzuciłam rozbawiona. Nic mnie już chyba nie zdziwi w jej wykonaniu. Diametralnie się od siebie różniłyśmy, ale chyba to nas połączyło. Karola gdziekolwiek nie poszła, tam kogoś poznała. Ja potrzebowałam czasu, nigdy nie byłam tak komunikatywna, jak ona. Podchodziłam do ludzi z rezerwą, ona wręcz przeciwnie, dawała im całą siebie na tacy, przez co nie raz cierpiała. Teraz obydwie byłyśmy zranione przez facetów, niezależnie od tego która z nas jaki miała charakter.

– Dobra, mów mi tu szybko...– Niedbale machnęła dłonią, przez co prawie wylała wino na siebie i na kanapę. – Sorki... – Pokręciłam głową rozbawiona. – Dlaczego, tak właściwie z nim zerwałaś?

Zagryzłam dolną wargę, skupiłam wzrok na suczce śpiącej na moich klonach. Karola mnie przed nim ostrzegała, wielokrotnie mi mówiła, że facet taki jak on nie będzie mi wierny. I tak się stało...

– Bo on kogoś ma. – Wyznałam zawstydzona.

– Skąd to wiesz? To potwierdzone informacje? – Uniosła znacząco brew, wpatrując się we mnie.

– Nie... to znaczy chyba tak. Osoba, która mi o ty powiedziała, twierdzi, że z kimś jest. Nie rozumiem, dlaczego mi o tym wprost nie powiedział?

– Chuj mnie zaraz strzeli! – Krzyknęła, pies znów się wystraszył.

– Przymknij się... nie wszyscy muszą wiedzieć, że mam gości. – Zaśmiałam się. – Powiedz mi, jak Finezja z tobą wytrzymała? Ten tydzień musiał być dla niej traumatyczny. Nie wiem, jak mogłam pozwolić ci ją zabrać.

– Było nam razem dobrze, nie. – Tym razem pozwoliła się jej pogłaskać. Wiedziałam, że nie stanie się jej krzywda. Od czasu do czasu Karola się nią zajmowała, kiedy ja, jak w zeszłym tygodniu miałam nocną zmianę w szpitalu.

Niewinna umowa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz