AntekCzułem, jak strużka potu spływa mi po plecach. Przetarłam ręcznikiem spoconą twarz. Telefon zawibrował mi w kieszeni spodenek. Od razu go wyciągnęłam. Na wyświetlaczu mrugało mi imię Patryk.
– Jesteś w domu? – Pierwsze, co od niego usłyszałem, po odebraniu.
– A gdzie cześć albo spierdalaj? – Zaśmiałem się do telefonu. – Ty od razu przechodzisz do rzeczy?
– Konkret. Jesteś w domu, czy nie?
– Można powiedzieć, że jestem... – Wysiadłem z windy, wolnym krokiem ruszyłem do mieszkania. Miałem siłownię na dole w budynku. Co było znacznym ułatwieniem. Nie musiałem nigdzie jeździć. – Masz coś dla mnie? - Zainteresowałem się.
– Będę u ciebie za dziesięć minut. – Oznajmił mi, po czym się rozłączył.
– Śmiało wpadaj... – Powiedziałem sam do siebie, otwierając drzwi. Po przekroczeniu progu, pierwsze, co zrobiłem, to opróżniłem butelkę zimnej wody. Strasznie mnie suszyło po wczorajszym wieczorze. Zapiłem z kumplem, który przyleciał do stolicy z Australii. Do tego dzisiejszy wycisk na siłowni dał mi w kość. Usiadłem na stołku barowym. Jeśli miał być za chwilę, nie zdarzyłbym wziąć prysznica. Postanowiłem na niego poczekać. Musiało być to coś ważnego, skoro przyjechał tak nagle, bez zapowiedzi. Mój telefon ponownie zawibrował. Tym razem dostałem wiadomość.
Kotku, spotkajmy się. Chce porozmawiać o tym, co się ostatnio wydarzyło.
Tu nie było o czym rozmawiać. Nazwałem ją Anetą. Wszystko chyba było jasne. Nie była nią, nie chciałem jej już nigdy więcej widzieć na oczy. Odłożyłem telefon na blat, kiedy usłyszałem dzwonek. Zwlekłem się ze stołka i ruszyłem do korytarza. Otworzyłem drzwi, pierwsze, co zobaczyłem to uśmiechniętą gębę kumpla.
– Siema! – Patryk stał po drugiej stronie z psem na rękach.
– No siema... Robisz za niańkę? – Rzuciłem wesoło, kiwając brodą na psa.
– Właściwie... – Wszedł do środka. Zamknąłem za nim drzwi. – Ty za nią robisz?
– Co? – odwróciłem się do niego, a on bez pytania wcisnął mi go w łapy. – Chyba cię pogięło! Zabieraj go ode mnie.... – Wyciągnąłem ku niemu dłonie, ze zwierzakiem. Wiedziałem, do kogo należał. Do Anety. Dziwne, że teraz na mnie nie szczekał, bo za każdym razem, kiedy u niej byłem. To małe wstrętne stworzenie nie dawało mi żyć.
– Stary poradzisz sobie. – Odparł, otwierając drzwi.
– Chwila! – Zamknąłem mu je przed nosem. – Nie mam czasu na niańczenie psa. Zabieraj go ode mnie.
– Po pierwsze to suka... – Posłał mi rozbawione spojrzenie. – Po drugie, ja nie mam czasu się nią zająć, coś mi nagle wypadło. Aneta jest na sympozjum w Warszawie. W torbie masz karmę. – Podążyłem za jego wzrokiem. Torba leżała w korytarzu, na podłodze, obok moich sportowych butów. Aneta była w stolicy. Cudownie. Mój zapał, jednak szybko zgasł. Kazała mi przecież spierdalać.
– Ogarniesz to, wierzę w ciebie. – Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł, zostawiając mnie, z rozjuszonym Yorkiem. Zeskoczyła z moich rąk na podłogę. Gdy tylko drzwi się zamknęły i zostaliśmy sami. Suka, jak na zawałowanie, zaczęła na mnie szczekać.
– Zamknij się! – zawróciłem się do niej, pochylając nad nią. – Cisza! – Krzyknąłem. O dziwo usiadła i się na nie gapiła. – Tak lepiej. – Uśmiechnąłem się pod nosem. – Idę pod prysznic. – Wycelowałem w nią palec. – Czekaj tu na mnie.... jak ty się nazywałaś? – Zapomniałem. Aneta ją jakoś nazywała, ale za cholerą nie mogłem sobie przypomnieć, jak. Machnąłem na to dłonią, po czym skierowałem się do łazienki.
CZYTASZ
Niewinna umowa.
ChickLitAntek podczas swojego trzydziestopięcioletniego życia nigdy nie został odrzucony. To on był tym, który nawiązywał niezobowiązujące relacje i szybko je kończył. Jednym jego pewniakiem była Anita. Siostra jego kumpla, z którą od jakiegoś czasu łączy...