- Rozalio to już twoje trzecie spóźnienie w tym tygodniu- Właśnie wchodziłam zdyszana do klasy z Nathanem. Na nasze nieszczęście na ostatnim skrzyżowaniu był jakiś poważny wypadek przez co spóźniliśmy się prawie o 20 minut. - Bardzo panią przepraszam to się już nie powtórzy- zapewniałam nauczycielkę sama dobrze wiedząc że to kłamstwo. - Ty chyba serio chcesz żebym dostała zawału Roz- zaśmiała się Tracy gdy siadałam do ławki - Sorki ostatnio nie mam poczucia czasu - nie chciałam jej wprost mówić o spotkaniu z Nathanem, bałam się, że poczuje się odrzucona. Chyba jestem zbyt przewrażliwiona na tym punkcie przez to że sama się tak czuję przy braciach i za żadne skarby nie życzę nikomu by się tak czuł. - Ty w ogóle coś śpisz? Nie wyglądasz za dobrze - pyta troskliwym głosem moja przyjaciółka
- Oczywiście, że śpię dzisiaj tylko spałam trochę mniej bo nie mogłam się doczekać dzisiejszego dnia!- zaśmiałam się .
Kłamstwo kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo. Zauważyłam, że ostatnio kłamie coraz więcej. Coraz częściej śni mi się ten sam koszmar z mamą. Mała Rozalia śpiewa z tyłu samochodu wraz ze swoimi braćmi. Mama prowadzi samochód. Nagle z bocznej uliczki wyjeżdża z niepokojącą prędkością pijany kierowca. Uderza idealnie w bok samochodu tam gdzie siedziała mama. Dlaczego musiała to być akurat ona? Osoba która mnie najlepiej rozumiała i wspierała choćby nie wiem co. Idealna odwrotność moich braci. Zawsze gdy się po nim budzę nie mogę zasnąć i kończy się na tym, że leżę w łóżku i czekam na budzik do szkoły.
- Okej, ale pamiętaj że jak tylko coś się będzie działo masz mi to powiedzieć, zrozumiano?- odpowiedziała- No ale kochana wszystkiego najlepszego! Gdy tylko znajdziemy trochę czasu musimy się umówić na jakiś wypad do galerii z tej okazji. -
naprawdę jestem wdzięczna za taką przyjaciółkę jak Tracy
- Jeśli usłyszę jeszcze słowo od waszej dwójki zapewniam was że na mojej lekcji już do końca liceum nie będziecie razem siedzieć - pani Thomson magicznym sposobem nagle stała centralnie przed naszą ławką. Jak my jej nie zauważyłyśmy?
- Pa Roz!!- Pożegnałam się z moimi przyjaciółmi i wsiadłam do samochodu. Dzisiaj miałam naprawdę dobry humor. Nie mogłam się doczekać dzisiejszego wieczoru. Wreszcie spędzę więcej czasu z braćmi. - Cześć Will! - przywitałam się z bratem - Dylan skończył wcześniej?
- Tak, podobno Pani Roberts ( nauczycielka od matmy) złamała nogę i mieli odwołane dwie ostatnie lekcje- odpowiedział- A i najlepszego - On to ma szczęście - zaśmiałam się - I dziękuję.
- Zobacz jaki śliczny naszyjnik dostała od Nathana! - wyjęłam spod bluzki wisiorek i skierowałam w jego stronę. - mhm - odpowiedział nawet na niego nie spoglądając. Will serio? Nawet w moje urodziny ze mną przez chwilę nie porozmawiasz?
Cisza, przez ponad trzy czwarte drogi Will nie odezwał się do mnie słowem. Znowu spróbowałam jakoś zacząć rozmowę - Tooo o której się spotykamy na kolacji? - oby nie za wcześnie bo nie będę miała zbyt wiele czasu by się przygotować Znowu cisza. Nie usłyszał czy co? Jednak po dłuższej chwili Will wreszcie raczył mi odpowiedzieć - Vincent ci nie powiedział? - nie rozumiałam o co mu chodzi - Co miałby mi niby powiedzieć? - O czym ja znowu nie wiem? Will ostrożnie spojrzał w moją stronę . Może dzisiaj wyjątkowo pojedziemy do jakiegoś teatru albo do kina? Ostatnio mówiłam Toniemu ( ja mówiłam on grał na konsoli w słuchawkach) o najnowszym filmie mojej ulubionej serii " Więzień Labiryntu" może wyjątkowo mnie wtedy posłuchał? A może pojedziemy do.. - Nigdzie dzisiaj jedziemy - Czyli oglądamy coś w domu?- w sumie ta propozycja jest jeszcze lepsza bo możemy ubrać się w wygodne ciuchy i.. - Nie Roz, Vincent musiał pojechać dzisiaj załatwić jakieś sprawy, Dylan i bliźniacy idą na imprezę. Ja zresztą też chciałbym pozałatwiać parę spraw.
Czas się zatrzymał. Na początku to do mnie nie docierało. Okej może Vincent faktycznie miał jakieś naprawdę ważne sprawy do załatwienia i musiał pojechać ale reszta? Naprawdę tyle jestem dla nich ważna ? - Kiedy indziej pójdziemy okej? -Znowu to spojrzenie. O co mu chodzi? Teraz nagle wygląda jakby było mu mnie szkoda Nie odpowiedziałam, w sumie nic już później nie mówiłam. Cały mój dobry humor wręcz wyparował. Will jeszcze parę razy próbował mnie przekonywać że to odrobimy. Jednak ja wiedziałam, że to kolejne kłamstwo.Wreszcie dojechaliśmy.
- A właśnie Roz! Jak tam ten konkurs matematyczny? - może jeszcze 30 minut temu ucieszyłabym się, że próbuję mnie zagadywać ale teraz? Jedyne o czym marzyłam to zamknąć się w pokoju i nie wychodzić z niego aż do poniedziałku
- Miałam go miesiąc temu, dlaczego nagle się tym interesujesz? - czułam, że moje emocje wychodzą spod kontroli - Miesiąc temu? Byłem przekonany że był jakoś w tym tygodniu
Nic na to nie odpowiedziałam po prostu wzięłam swój plecak ominęłam brata i weszłam do domu.
Gdy mijałam kuchnię bliźniacy jedli obiad. Oczywiście nie mogłam przejść obok nich niezauważalnie. Boże dlaczego teraz? Myślałam że się rozpłaczę. - Siema Roz - mówi Tony - Wszystkiego najlepszego - No właśnie- Dopowiada Shane - W końcu dzisiaj kończysz 14! - 16, Shane kończę dzisiaj 16. Nie słuchałam jego tłumaczeń po prostu ich ominęłam weszłam do pokoju założyłam śluchawki i zaczęłam czytać kolejną książkę------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------UWAGA ZMIANA
Stwierdziłam że Shane I tony nie będą bliźniakami Rozalii. (bliźniacy są starsi)
No rozdział trochę smutny ale mam nadzieje że się podobał. Przepraszam za wszystkie błędy. Do zobaczenia!!
Mam wrażenie jakby to nie miało sensu xd
dajcie znać w komentarzach czy się wam podoba albo co wam nie pasuje

CZYTASZ
Rozalia Monet
Fiksi RemajaRozalia to zwykła, pilna , niczym nie wyróżniająca się nastolatka. ? Rozalia to jedyna córka najpotężniejszej rodziny w stanie. Rozalia od zawsze myślała, że jej rodzina liczy 7 osób (liczcie rodziców mimo, że matka Nie żyje) ale co jeśli od za...