Hej, przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale sporo się ostatnio dzieje. Pochłonęły mnie targi książki i spotkania autorskie.
Zapraszam na piewszą część piętego rozdziału.
WIKTORIA
Wchodzę z Mateuszem na teren stadionu Legii, najpierw do muzeum. Jest bezpłatne i otwarte praktycznie codziennie, co umożliwia nam wejście bez pokazywania zaproszenia. Specjalnie nie przebrałam się w samochodzie, strój WhiteRabbita za bardzo rzuca się w oczy. Chcę choć trochę skorzystać z tego wyjazdu jako zwyczajna Wiktoria Ostrowska.
Największą uwagę zwiedzających przykuwa schowane za szklaną gablotą trofeum Mistrza Polski. To nie byle jaka nagroda, tylko coś, co wzbudza szacunek i podziw. Puchar drużyny, która osiągnęła najlepsze wyniki w sezonie ligowym. Ma charakterystyczny wygląd: srebrna, trójstopniowa rzeźba przedstawiająca orła i piłkę.
– Strzelimy sobie fotkę? – pyta kuzyn, wyciągając z kieszeni komórkę.
Obejmuje mnie w pasie i robi kilka zdjęć, po czym idziemy dalej. Mamy jeszcze ponad pół godziny. Niepotrzebnie się martwiłam, ale zwykle wolę dmuchać na zimne. Podążamy za niewielką grupką ludzi, podziwiając przy okazji interesujące eksponaty, szukając jednocześnie wzrokiem toalet. Moja ekscytacja rośnie, najchętniej już teraz rozegrałabym wszystkie mecze, przekonując się, czy dorównuję poziomem pozostałym. Plany o graniu na cały etat nie są już tak nieosiągalne. Z każdą wygraną robią się coraz bardziej rzeczywiste. Wierzę, że pewnego dnia osiągnę to, co MadHatter, a może więcej. Nie mogę się więc poddawać, stać w miejscu czy wahać. Muszę przeć przed siebie, aż do osiągnięcia celu.
– Obczaję, czy ktoś jest w środku. – Mati poleca mi zaczekać przy jednej z wystawek, a sam udaje się do męskiej ubikacji.
Wraca zaledwie chwilę później, skinieniem głowy dając mi do zrozumienia, że droga wolna. Upewniwszy się, że nikt nie zwraca na mnie uwagi, szybkim krokiem dołączam do kuzyna.
Zamykam się w jednej z kabin i wskakuję w poprzecierane męskie dżinsy i szeroką, czarną bluzę z kapturem. Mam na sobie sportowy stanik, który skutecznie ukrywa moje piersi. To jedyny moment, w którym cieszę się z rozmiaru 70B.
Dłonie chowam w rękawiczkach uszytych specjalnie dla graczy, a na twarz zakładam maskę królika. Włosy zaplatam w dobierany warkocz. Kucyk mógłby się odznaczać pod kapturem. Jestem gotowa, by stawić czoła MadHatterowi.
Wychodzę z kabiny. Zanim opuszczam toaletę, staję przed lustrem. Nic nie wskazuje na to, że jestem dziewczyną. Nawet postawę mam wyćwiczoną do perfekcji. Muszę tylko pamiętać, żeby się nie odzywać. Na pytania mogę odpowiadać wyłącznie gestami.
Biorę głęboki wdech, wstrzymuję go przez krótką chwilę, po czym wypuszczam powietrze ustami. To już dziś. Mój pierwszy turniej FIFA. Dam radę!
WhiteRabbit, choć nie tak znany jak MadHatter, robi wrażenie na odwiedzających, przyciągając wzrok ekstrawagancką maską. Mateusz, który w międzyczasie również włożył swoją na twarz, kroczy dumnie przodem, pełniąc równocześnie funkcję trenera i ochroniarza. Kilka osób robi mi zdjęcia, choć nie dotarliśmy jeszcze do strefy Gold, gdzie zapewne zebrała się już większość uczestników mistrzostw.
Idziemy szerokim korytarzem, na ścianie po prawej został uwieczniony cytat Józefa Piłsudskiego:
Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach – to klęska.
Bez przeszkód docieramy do windy i jedziemy na drugie piętro.
– Denerwujesz się? – pyta kuzyn.
CZYTASZ
GAMERKA To tylko gra
Romance"Boję się, że nadejdzie moment, kiedy przestanę odróżniać jawę od snu, a mój świat runie razem ze mną. Nie potrafię sobie wyobrazić, co bym zrobił, gdybyś nagle okazała się kłamstwem, imaginacją mojego umysłu." WhiteRabbit jest na najlepszej drodze...