Rozdział 2 (Wiktoria)

113 19 32
                                    

Zapraszam Was na pierwszą część drugiego rozdziału i jak zwykle bardzo proszę o zostawienie gwiazdki i podzielenie się wrażeniami:)

🩷💙🩷💙🩷💙🩷💙

Kocham kawę. Dziennie wlewam w siebie co najmniej trzy filiżanki i wcale nie podzielam zdania Mateusza, że przez to uzależnienie przeobrażę się kiedyś w Strusia Pędziwiatra.

Od poniedziałku do czwartku pracuję w przytulnej kawiarni, ukrytej w zacisznym zakątku Katowic. Gdyby nie ogromny szyld, kierujący ludzi do środka, większość nawet nie zauważyłaby tej miejscówki, ale kiedy już uda się do niej trafić, od razu czuć wyjątkową atmosferę.

Tomasz Dworek, właściciel, jest tutaj prawie codziennie. Przyjmuje gości z uśmiechem i serdecznością, oferując pyszną kawę i domowe ciasta. Na ścianach wiszą obrazy lokalnych artystów, a w tle słychać spokojną muzykę. Wszystko to sprawia, że czas mija mi tu całkiem przyjemnie, mimo to nie planuję pełnić funkcji baristki dożywotnio. Jestem wdzięczna kuzynowi, że załatwił mi tę pracę, ale liczę, że już niebawem uda mi się całkowicie przestawić na utrzymywanie się dzięki swojej pasji.

Rano jak zwykle jest tłoczno, później trochę się uspokaja. Korzystając z chwilowej pauzy, wyciągam komórkę i przeglądam najnowsze powiadomienia na YouTubie. Kiedy dostrzegam awatar MadHattera, mało nie schodzę na zawał. Nagle robi mi się tak potwornie duszno, że z trudem łapię oddech.

– Wszystko z tobą w porządku, Wiktorio? – Tomasz rzuca mi zaniepokojone spojrzenie.

– Nie... To znaczy tak – paplam jak kretynka, machając przy tym rękami, i pewnie w jego oczach przypominam stukniętego pajaca. Całe szczęście mój szef należy do bardzo wyrozumiałych i cierpliwych ludzi. – Przepraszam, mogę na moment wyjść?

– Jeśli źle się czujesz, to zadzwonię po Mateusza, niech cię odprowadzi do domu.

– To nie jest konieczne, naprawdę nic mi nie jest – zapewniam go, siląc się na uśmiech.

– Dobrze, skoro tak mówisz. Odpocznij.

– Dzięki. – Kłaniam się lekko, po czym w błyskawicznym tempie wychodzę na świeże powietrze.

Siadam przy wolnym stoliku, liczę w myślach do dziesięciu, następnie zbieram się na odwagę, by odtworzyć video, pod którym oznaczył mnie MadHatter. Jego video.

Kiedy na ekranie pojawia się blondyn z headsetem, przełykam nerwowo ślinę. Serce mi wali, wręcz podskakuje w piersi z podekscytowania. Nagrywając ostatni odcinek, ani trochę nie liczyłam się z możliwymi konsekwencjami. Moje konto rzeczywiście w międzyczasie bardzo urosło i mam wielu fanów, ale zwrócenie na siebie uwagi Kapelusznika graniczyło w moim mniemaniu z cudem. A tu proszę: nie tylko mnie zauważył, ale i odniósł się do mojego najnowszego filmiku. Pytanie: czy w pozytywny, czy negatywny sposób?

Wyciągam z kieszeni bluzy słuchawki, by nie musieć podgłaśniać dźwięku na full. Podłączam kabel i wsłuchuję się uważnie w słowa MadHattera. Facet ma idealny głos, jakby ćwiczył go każdego dnia po kilka godzin. Posiada niezwykle przyjemną, głęboką barwę.

Początek video wydaje się niewinny. Powitanie, krótki wstęp i przejście do konkretów. Chłopak omawia restrykcje składowe, po czym pokazuje drużynę, którą będzie grał na nadchodzących turniejach. Nawet się nie zastanawia, czy przejdzie kwalifikacje, jakby one w ogóle nie miały znaczenia. Jest pewny siebie, ale ma do tego pełne prawo. Nie znam go osobiście i ciężko stwierdzić, jakim jest człowiekiem, natomiast wnioskując po tym, jak zachowuje się na turniejach – tak, oglądałam wszystkie z jego udziałem – sądzę, że moglibyśmy się ze sobą dogadać.

GAMERKA To tylko gra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz