Podarowałeś mi tusz

54 7 2
                                    

***

Od tamtego incydentu minął tydzień, a Kojiro nawet na sekundę nigdzie nie spotkał (potencjalnego) księcia. Ojciec, który pracował w zamku dłużej niż on, wyjaśnił, że sam niezbyt często miał okazję go widywać. Z jego obserwacji wynikało, że członek rodziny królewskiej raczej nie wychylał nosa ze swojej komnaty, a do tego skrzydła byle kto nie mógł się dostać. Czasami można było spotkać księcia w ogrodach zamkowych, ale tylko jeśli pogoda dopisywała, a ostatnio jak na złość warunki atmosferyczne nie zachęcały do spędzania czasu na zewnątrz. To jednak wkrótce miało ulec zmianie, na szczęście dla Kojiro.

Po południu świat jakby ożył, kiedy słońce wreszcie zaczęło się przedzierać przez chmury. Wiatr także nieco zelżał, co tylko potęgowało chęć spędzenia czasu na zewnątrz. Szkoda tylko, że nie wszyscy mogli skorzystać z takiej okazji.

Właśnie tego typu myśli zaprzątały głowę Kojiro, kiedy ten przemierzał drogę ze szklarni do spiżarni, taszcząc ze sobą kosz warzyw. Sam chętnie ułożyłby się pod którymś z drzew i zrobił drzemkę, niestety jak na złość, dzisiejsza lista zadań do wykonania była wyjątkowo czasochłonna.

Chłopak przystanął na chwilę, aby poprawić i wzmocnić chwyt. Pozwolił sobie na wzięcie głębokiego oddechu świeżego powietrza, a następnie chciał ruszyć w dalszą drogę. Przeszkodziło mu w tym coś, co zobaczył kątem oka. A raczej kogoś, kogo miał nadzieję spotkać prędzej czy później.

Książę we własnej osobie, faktycznie postanowił skorzystać z lepszej pogody, aktualnie siedział w cieniu, nachylając się nad jakimś sporym woluminem. Górną część włosów miał upiętą, aby mu nie przeszkadzały, a na ciemny strój narzucił białe haori. Prezentował się iście majestatycznie. Chociaż w pierwszej sekundzie Kojiro się ucieszył, naszły go wątpliwości. Czy on w ogóle może do niego tak po prostu podejść? Niby w pobliżu nie było zbyt wielu strażników, a pracownik przecież wcale nie miał złych intencji, ale co jeśli tak pomyślą? Spotkałyby go z tego powodu konsekwencje?

Wahał się tak przez chwilę, wpatrując w jeden punkt, aż w pewnym momencie ocknął się z zamyślenia, bo poczuł na sobie czyiś wzrok. Przełknął ślinę, zauważywszy, że to właśnie różowowłosy zauważył jego obecność i wpatrywał się w niego z lekkim zdezorientowaniem. Niezręcznie byłoby to zignorować, dlatego Kojiro odetchnął głęboko i skierował się w stronę miejsca przebywania księcia.

Gdy znalazł się w pobliżu (ale nie zbyt blisko, aby jednak nie ryzykować nieprzyjemnego spotkania ze strażą), nie spuszczał wzroku z różowowłosego, przez co chyba zapomniał języka w gębie. Co on właściwie miał zamiar mu powiedzieć?

— To ty. — zauważył książę, odzywając się pierwszy. Obrzucił spojrzeniem pracownika i na pewno zauważył wszystkie niegodziwe szczegóły w jego aparycji, takie jak, chociażby, ubłocone ubranie, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Mimo wszystko Kojiro poczuł się jakby mniejszy pod jego wzrokiem.

— Tak, ja. — wydusił z siebie, kiedy „odzyskał" głos. — Ja... Mam coś dla ciebie — zdobył się, aby wreszcie wyjaśnić. — To znaczy, dla waszej wysokości. — poprawił się, nerwowo drapiąc po skroni.

Twarz księcia przez ułamek sekundy wyrażała szczere zaskoczenie, szybko jednak narzucił na nią maskę obojętności.

— Co takiego? — zapytał, a w jego głosie nie było wyraźnych emocji.

— Nie mogę ci teraz tego dać — odparł, wymijając pytanie. — Nie mam przy sobie. Muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy, ale... Będziesz tu jeszcze później? — zapytał. — To znaczy, wasza wysokość — poprawił się ponownie. Zaczął się martwić czy to jak bardzo zapomina o należytym tytule, sprawi mu problemy.

Kolejnej szansy nie będzie | sk8 matchablossomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz