8. To i tak nie ma znaczenia

49 7 1
                                    

Pod koniec tygodnia, gdy książę spędzał wieczór w bibliotece, szukając czegoś odpowiedniego do przeczytania, do pomieszczenia weszła jedna ze służek. Skłoniła się przed nim, a później powiedziała:

— Kaoru-sama, Jaśnie Pani nalega na rozmowę. Oczekuje na waszą wysokość w swojej komnacie.

Różowowłosy uniósł brew, zaskoczony, że matka potrzebuje z nim porozmawiać, niemniej jednak udał się tam, dokąd mu kazano. Wiedział, że nie warto się sprzeciwiać, ani odkładać tego na później.

Rzadko bywał w tej części zamku. Komnaty należące do osób usytuowanych wyżej w hierarchii, znajdowały się na ostatnim piętrze. Nie miał po co przychodzić, ponieważ nie było tam miejsca dla niego i jemu podobnych. Chociaż wcale mu to nie przeszkadzało. Komnata należąca do niego, znajdująca się na jednym z niższych pięter, zapewniała mu odizolowanie od rodziny, a jednocześnie dawała łatwiejszy dostęp do pomieszczeń, z których często korzystał.

Stanąwszy przed właściwymi drzwiami, chciał zapukać. Jednakże zdziwił się kiedy służka wyręczyła go w tym i po prostu je przed nim otworzyła. Nie kwestionował tego, bo domyślił się, że najprawdopodobniej otrzymała taki rozkaz. Wszedł więc do środka.

Komnata należąca do Jaśnie Pani, wbrew pozorom odbiegała od stereotypowego poglądu na design królewskich wnętrz. Nie było tutaj złotych ram na obrazy, ogromnego żyrandola, ani zmyślnie rzeźbionych mebli. Sam wystrój był skromny. To, co zapełniało pustą przestrzeń w dość sporym wnętrzu, to mnóstwo roślin, którymi monarchini lubiła się zajmować.

Opieka nad nimi wychodziła jej lepiej, niż ta nad własnymi dziećmi.

W środku pokoju nie było nikogo, więc wtedy Kaoru pojął, że jego pukanie byłoby na próżno. Jednak nieciężko było mu się domyślić, gdzie może się znajdować kobieta. Ruszył do przodu i otworzył jedne z drzwi.

Jaśnie Pani siedziała na tarasie odwrócona plecami w jego stronę i obserwowała rozciągający się przed nią widok na zamkowe ogrody. Ludzie pracujący przy roślinach z tej odległości wydawali się być mniej więcej podobnego rozmiaru co pszczoły. Obok kobiety znajdował się stolik, a na nim świeżo zaparzony dzbanek z herbatą.

— Matko — pozdrowił ją książę i ukłonił się, chociaż tego nie widziała.

Nastąpiła chwila ciszy, w trakcie której kobieta upiła kilka łyków naparu.

— Rozmawiałam wczoraj z paniczem Shindo — zaczęła, odkładając filiżankę. Kaoru przełknął ślinę. — Uroczy młodzieniec. Wie, czego chce i niesie ze sobą powiew świeżości, który jest niezbędny dla funkcjonowania naszego rządu.

Kaoru poruszył się niespokojnie. Jego matka wstała ze swojego miejsca i wtedy kontynuowała:

— Pomijając jednak sprawy państwa, panicz Shindo poprosił mnie o rękę mojego najmłodszego syna, zapewniając o bezgranicznych uczuciach, jakie ich łączą. Oczywiście, mam na uwadze w szczególności dobro mojego dziecka, więc chcąc dla niego jak najlepiej, udzieliłam im błogosławieństwa. Co byłaby ze mnie za matka, gdyby nie zależało mi na szczęściu własnego syna.

Odwróciła się w stronę Kaoru, a jej mina była tak samo chłodna, jak ton głosu. Z tego powodu raczej ciężko było uwierzyć w to, że naprawdę miała na myśli wypowiedziane przed chwilą słowa.

— Gratuluję zaręczyn — skwitowała.

Kaoru zamarł. Czuł, jak całe jego ciało sztywnieje i odmawia posłuszeństwa, nie pozwalając mu nawet na kiwnięcie palcem. Czy było już za późno?

— Myślę, że już w przyszłym miesiącu będziemy w stanie podać to do wiadomości publicznej podczas oficjalnego przyjęcia — kontynuowała. — Ceremonia na pewno zostanie zorganizowana jeszcze w tym roku, chociaż im szybciej, tym lepiej, dla was obojga.

Kolejnej szansy nie będzie | sk8 matchablossomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz