W porównaniu do ciebie, ja jestem nikim

48 6 0
                                    

***

Kojiro nie wiedział, ile czasu już czekał na przyjaciela. Opierał się o barierkę na tarasie, a nocny wiatr łaskotał go w kark. Domyślał się jednak, że wymknięcie się z własnego przyjęcia pewnie nie należało do najłatwiejszych zadań, dlatego starał się wykrzesać te resztki cierpliwości, jakie mu pozostały, chociaż ciekawość co do rozmowy zdecydowanie mu to utrudniała. Miał nadzieję, że cokolwiek Kaoru chciał mu powiedzieć, okaże się dobrą wiadomością.

Podniósł wzrok, kiedy wreszcie rozległy się kroki, a wkrótce z ciemnego korytarza wyłonił się książę.

Atmosfera panująca w tej chwili, zdecydowanie odbiegała od tej w sali balowej. Tutaj było cicho, nadmiar światła nie kuł w oczy, a żaden z narcystycznych ważniaków nie próbował się przymilać.

Co najważniejsze, byli wreszcie wyłącznie we dwoje, pierwszy raz od dłuższego czasu, co wyłącznie dodawało intymności tej chwili.

— Rozumiem, że twój narzeczony nie chciał spuścić cię z oka? — zapytał Kojiro, nawiązując do dość długiego czasu oczekiwania. Słowo „narzeczony" ledwo mu przeszło przez gardło.

— Szczerze mówiąc, tym razem chodziło o natrętnych szlachciców, którym nie zamyka się jadaczka po kilku kieliszkach wina — westchnął, po czym dołączył do przyjaciela na tarasie.

— Czyli dobrze się bawisz — skwitował półżartem, na co w odpowiedzi otrzymał szturchnięcie w ramię.

Później chwilowo nastała cisza. Kojiro zastanawiał się, który z ich dwójki powinien zacząć: Kaoru jako inicjator spotkania czy on, którego zżerała ciekawość. Wziął już nawet oddech, aby się odezwać, kiedy książę wreszcie postanowił przerwać milczenie.

— Sporo myślałem w ostatnim czasie — rozpoczął. — Jakoś nie miałem nic lepszego do roboty — dorzucił gorzko. — Doszedłem do wniosku, że skoro to nasze ostatnie spotkanie, to nadeszła pora, aby wyłożyć karty na stół. — oderwał się od wpatrywania w przestrzeń, wyprostował i spojrzał bezpośrednio na zielonowłosego, na co ten przełknął ślinę. — Zdaję sobie sprawę, że czasami ciężko ze mną rozmawiać, a zasługujesz, żeby usłyszeć prawdę.

— Prawdę o czym? — zapytał podejrzliwie.

— Jakiś czas temu dowiedziałem się, że moje narzeczeństwo z Ainosuke zostało z góry zaplanowane — wyrzucił z siebie, a wtedy poczuł się jakby lżejszy. To, że nie miał okazji nikomu tego wyznać, bardzo mu ciążyło. — Chciałem to powstrzymać, próbowałem się sprzeciwić, ale nie wiedziałem, jak to zrobić lub nie byłem wystarczająco silny. Zresztą, przyczyna nie ma znaczenia, bo rezultat jest taki sam. A najgorsze jest to, że jest już za późno, ale uświadomiłem sobie... — do tej pory uciekał nieco wzrokiem, wstydząc się swojej porażki, teraz jednak wlepił wzrok w oczy Kojiro i obiecał sobie, że za wszelką cenę utrzyma spojrzenie. Chciał, aby słowa, które miały wybrzmieć, nie pozostawiały wątpliwości. — Zrozumiałem, jak bardzo zmieniłeś moje życie na lepsze. Okazywałeś mi więcej troski, niż ktokolwiek w moim życiu do tej pory. Byłeś moim oparciem, mimo że nie sądziłem, że jest mi ono potrzebne. Miałem wrażenie, że jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie i nie ocenia. Ostatecznie dotarło do mnie, że uczucie, którym darzyłem Ainosuke było wyłącznie powierzchowne, teraz wydaje mi się być wyłącznie iluzją. Bo dopiero po zaprzyjaźnieniu się z tobą pojąłem, co tak naprawdę oznacza być dla kogoś ważnym i co to znaczy kochać. Nie ma znaczenia czy wyjedziesz, czy nie, bo przez to jak bardzo mi na tobie zależy i tak będę cierpiał, wychodząc za mąż. Jednakże żaden z nas nie może nic z tym zrobić.

Kojiro stał jak słup, obserwując Kaoru i jego mowę ciała. Widział, że rusza ustami i wypowiada jakieś słowa, ale gdyby ktoś nagle kazał mu powtórzyć, nie byłby w stanie tego zrobić. Cały ten moment wydawał się być wyjętym ze snu. Zbyt piękny, aby mógł być realny.

Kolejnej szansy nie będzie | sk8 matchablossomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz