34."Będziesz moja, albo niczyja"

345 33 1
                                    


Teraz jej słowa zabrzmiały jednoznacznie. Ona wie. Luiza wie, że jej nastoletnia córka jest lesbijką a w dodatku spotyka się ze starszą kobietą, która na domiar złego jest szkolną pedagog. To brzmi jak istny koszmar, gdy rodzic nie jest wyrozumiały. Chociaż nawet nie powinnam nazywać tej kobiety rodzicem.

- Dobra zresztą nieważne. Przyjechałaś tutaj, aby ją uratować - Odezwała się w końcu, gdy ja przez cały ten czas stałam zszokowana i analizowałam wszystko.

- Jaki jest plan? - Zapytałam głosem, który nie brzmiał jak mój. Już nie był taki pewny i stanowczy.

- Alexandra narazie nie ma w domu. Jest tylko dwójka ochroniarzy, których czymś zajmę a ty wejdziesz bocznym wejściem. Zejdziesz na dół, są tam tylko jedne drzwi, za którymi jest Lisa - Tłumaczyła kobieta a ja stałam słuchając tego i myśląc już tylko i wyłącznie o mojej brunetce - A właśnie. Tutaj masz jeszcze kluczyki, które udało mi się wykraść - Powiedziała i podała mi przedmiot.

- Nie wydaje się być to trudne.

- Dlatego mam nadzieję, że się uda. Od razu zabierasz stamtąd Lise, uciekacie do samochodu i jak najszybciej odjeżdżacie z tego miejsca, jasne?

- Tak, jasne.

- Z racji iż może cię któryś zauważyć, ja pójdę pierwsza a ty odczekasz tutaj cztery minunutki. Tam z prawej strony jest boczne wejście - Powiedziała wskazując palcem.

- Okej, dam radę. Czekam cztery minuty. Wchodzę bocznym wejściem, schodzę na dół, otwieram drzwi i zabieram Lisę a następnie stąd uciekamy - Powtórzyłam plan, jeszcze raz analizując wszystko w głowie.

- Powodzenia Rosalie - Powiedziała i udała się w kierunku domu.

Mieszkanie było dość duże. Ten bogaty fagas miał pewnie kilka takich domów w okolicy. Widać, że dla tej blondynki pieniądze stanowią bardzo ważną rolę w życiu. Ważniejszą od własnej córki.

Z każdą kolejną sekundą stresowałam się coraz bardziej. Co chwilę nerwowo sprawdzałam godzinę aż do momentu, w którym minęły cztery minuty. Wtedy też ostrożnie, między drzewami podbiegłam pod dom. Czułam się jak jakiś szpieg, który nie może zostać zauważony. Szybko dotarłam do bocznych drzwi i ostrożnie je otworzyłam trzymając w obu rękach pistolet. W domu panowała kompletna cisza cisza.

Kilka metrów dalej po prawej stronie znajdowały się schody prowadzące na dół. Szybkim krokiem ruszyłam w ich kierunku a następnie po nich zeszłam. Odszukałam klucz w kieszeni kurtki i włożyłam do zamka, oczywiście za pierwszym razem złą stroną. Jednak w końcu je otworzyłam. Widok, który zobaczyłam pozostał w mojej pamięci już do końca...

Młoda dziewczyna, która nikomu nie zawiniła siedziała podkulona na podłodze w rogu jakiejś piwnicy. Jej włosy były rozczochrane, miała na sobie pobrudzone jeansy i bluzę a na twarzy były resztki rozmazanego makijażu. Spojrzałam na jej splecione dłonie na kolanach. Z knyci sączyła się krew, która spływała po palcach a na policzku miała rozciętą skórę. W końcu uniosła głowę do góry i spojrzała na mnie a jej wzrok wyrażał tylko jedno - ból i cierpienie. Jednakże w tym momencie w tych prawie że martwych szaro-zielonych tęczówkach zobaczyłam błysk.

- Rosalie? - Zapytała słabym głosem a ja w końcu ocknęłam się z kilkusekundowego transu.

- Kochanie... - Szepnęłam i ruszyłam w jej kierunku - Musimy stąd jak najszybciej uciekać - Podbiegłam do niej i podałam jej dłoń - Choćmy, dasz radę?

- Chyba tak - Odpowiedziała i powoli wstała a na jej twarzy widziałam grymas bólu.

- Bardzo cię boli? - Zapytałam biorąc ją pod rękę i ruszyliśmy w kierunku drzwi.

Pokochać Śmierć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz