37."Jestem tylko twoja"

405 26 0
                                    


Minęło trochę czasu. Rany się zagoiły, zeznania zostały złożone, winni byli w więzieniu a ja byłam szczęśliwa. W końcu naprawdę byłam szczęśliwa i wszystko się jakoś układało. Z Luizą nie miałam żadnego kontaktu i nie miałam pojęcia gdzie jest i co się z nią dzieję. Nie obchodziła mnie już ta kobieta. W przypadku ojca nic się nie zmieniło, utrzymywał swoją dobrą osobowość. Pracował, traktował mnie dobrze i czasem pytał o Rosalie.

Co do mojej Rosalie - było wspaniale. Czułam, że z dnia na dzień kocham ją jeszcze bardziej chociaż zawsze myślałam, że już bardziej się nie da. Śmiało mogłam stwierdzić, że byłam szczęśliwsza dzięki tej kobiecie. Bardziej otwierałam się na ludzi i stawałam się sobą. Tą najprawdziwszą i szczerą wersją siebie.

Szczerze mówiąc przez ostatnie lata nie przepadałam za tym całym świątecznym klimatem. Nienawidziłam tych reklam, w których ukazana jest szczęśliwa rodzina i wszystko jest takie bajkowe. Moja rzeczywistość była całkiem inna. Święta spędzałam u dziadków ze strony ojca. Byli oni całkiem w porządku, lecz mimo wszystko czasem zdarzało im się narzekać. W tym roku miałam całkiem inne podejście do tego okresu a wszystko dzięki Rosie.

Był późny ranek, a raczej prawie południe szóstego grudnia. Całe szczęście niedziela. W końcu mogłam się wyspać po całym tygodniu szkoły, jednak nie miałam całego dnia na to. Byłam już umówiona z Rosalie na piętnastą i cholernie ekscytowałam się tym spotkaniem. Na moje szczęście ojciec był dziś w pracy, bo w firmie nastąpiły jakieś problemy.

Gdy zjadłam śniadanie zaczęłam szykować się na spotkanie. Umyłam się i ubrałam w czarne skórzane spodnie i czerwony luźny swetrek z dekoltem. Wyprostowałam swoje włosy i zaczęłam robić makijaż. Może trwało to długo, ale w końcu byłam gotowa. Usiadłam na kanapie i zaczęłam przeglądać Instagrama czekając na brunetkę. Całe szczęście nie musiałam długo czekać, bo kilka minut później usłyszałam dzwonek do drzwi.

Zabrałam ze sobą bukiet czerwonych róż i Rafaello a następnie udałam się na korytarz. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam istną bogini, która na domiar należała tylko i wyłącznie do mnie.

- Cześć kochanie - Przywitała się i od razu wpiła w moje usta na kilka sekund.

- Hej - Uśmiechnęłam się i wpuściłam kobietę do środka - To prezent dla ciebie - Powiedziałam wręczając jej podarunek.

- Jeju, są takie śliczne. Dziękuje - Ucieszyła się wąchając róże.

- Zupełnie tak samo jak ty - Odparłam zakładając czarny płaszcz.

- Schlebiasz mi mała - Zaśmiała się, gdy ja wciskałam na swoje stopy zimowe buty.

- Być może - Odpowiedziałam zadziornie i ponownie się uśmiechnęłam - Okej, możemy już jechać - Odparłam i oboje wyszliśmy z domu.

- Twój tata nie będzie mieć nic przeciwko, jeśli wrócisz późno do domu? - Spytała, gdy wsiadaliśmy do jej białego Mercedesa.

- Spokojnie, nie powinien - Odpowiedziałam a kobieta wyjechała z podjazdu.

Kilka chwil później byliśmy już u kobiety. Zdjęłam z siebie płaszcz, kątem oka spoglądając na pedagog. Jej widok był uzależniający. Gdy spojrzysz na nią raz, spojrzysz też po raz drugi i kolejny.

- Choćmy, też mam coś dla ciebie - Powiedziała z tajemniczym uśmiechem i obie ruszyliśmy do salonu.

Kobieta włożyła róże do wazonu a ja usiadłam na kanapie przyglądając się jej sylwetce. Wyglądała nieziemsko. Czarna sweterekowa sukienka idealnie podkreślała jej kształty a na nogach miała rajstopy w tym samym kolorze. Jej ciemne włosy były pofalowane, usta pomalowane czerwoną szminką a kości policzkowe były mocno widoczne.

Pokochać Śmierć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz