Rozdział 6

24 3 0
                                    

~Poniedziałek~

Dziś rozpoczynam studia. Do tego dnia odliczałam latami. Nawet nie miałam pewności, czy będę mogła przeżywać tą dobę tam, gdzie marzyłam. Moje serce biło jak oszalałe, kiedy z sekundy na sekundę zdawałam sobie sprawę, że to już dziś.

Jednak mimo wszystko, w mojej głowie ciągle pojawiały się myśli o nim. Nawet nie mam pojęcia dlaczego...

Wstałam dość wcześnie i zaczęłam powoli się szykować. Gdy byłam już gotowa, napisałam do Sophii. Z nią właśnie miałam iść poraz pierwszy na wykłady. Byłam wdzięczna, że miałam przy sobie osobę, z którą mogę to przeżyć.

Odnalazłam nasz czat na messie i wysłałam wiadomość do przyjaciółki.

Hejka! To już dziś! Jestem już gotowa. Gdzie się spotykamy???

Odpisała chwilę później.

Sophia: Hejj! Tak szybko się zebrałaś? Ja niedawno wstałam😅. Możemy spotkać się przy windzie, ale tak za 10 minut, ok?

Ja: Cooo?! Przecież się spóźnimy!

Za bardzo nie mogłam uwierzyć w to, że ona, perfekcyjna dziewczyna, jest "troszeczkę" niepunktualna. To już się zdarzyło 2 raz, mimo, iż znamy się dopiero kilka dni.

Sophia: Dobra, daj mi chociaż 5 minut.

Ja: No ok. 5 minut. Nie więcej!

***

Nie wierzę, że tu jestem...

- Dzień dobry - mówi jakiś profesor, z którym miałam mieć moje pierwsze wykłady.

- Dzień dobry - odpowiedziałam, wchodząc do sali.

- Usiądź na wolnym miejscu. Zaraz zaczynamy - powiedział znów profesor.

- Usiądź tu! - krzyknęła jakaś dziewczyna, wskazując na pusty stolik.

Wzruszyłam ramionami, po czym podeszłam do krzesła i na nie siadłam, rozglądając się dookoła.

Jak wrażenia? Niesamowite. Może nie tak jak się tego wszystkiego spodziewałam, ale całkiem dobre.

Szkoła, sama w sobie, wewnątrz była naprawdę INNA. Oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa. Bardzo mi się podobała. Czułam się tu po prostu dobrze. Mimo, iż chodziło tutaj wiele ludzi, nie było zbyt tłocznie.
Pomieszczenia, w którym odbywają się wykłady, także nie były małe.
Cały uniwersytet na serio był ogromny. Z łatwością można się tu zgubić.

Rozpoczęły się wykłady! Moje podekscytowanie sięgało zenitu. Spełniło się moje marzenie!

Wiem, że przecież nikt nie lubi chodzić do szkoły, ale... ciężko to mi wytłumaczyć. Po prostu mam świadomość, że kiedy skończę studia, będę mogła pracować jako weterynarz, a od dzieciństwa bardzo chciałam nim zostać. Oczywiście, mogłam zostać nim wcześniej, lecz po studiach ma się większe wykształcenie i wogóle...

***

Razem z Sophią, skończyłyśmy dzisiaj wykłady o tej samej godzinie. Kiedy wychodziłyśmy z uczelni, przyjaciółką pytała się o moje wrażenia, opowiadjąc przy tym o swoim pierwszym dniu na studiach.

Rozmawiałyśmy tak, a idąc w kierunku naszych mieszkań, zdecydowałyśmy, że jednak zawrócimy i pójdziemy trochę "poświętować". Udałyśmy się oczywiście do pizzerii. Byłam naprawdę ciekawa jak smakuje prawdziwa angielska pizza.

- Ja stawiam! - krzyknęłam. Za ostatnie gofry zapłaciła przyjaciółka.

- O niee, dzisiaj moja kolej! - zaczęła się ze mną użerać.

- Przecież ostatnio stawiałaś!

- No to co z tego?

- Nic - wzruszyłam ramionami. - I tak ja dziś stawiam.


- No okej. I co, poznałaś kogoś fajnego? - zapytała Sophia, zmieniając temat.

- Narazie nie. Ale kilka osób wydaje się mi naprawdę miłych - opowiadałam.

- A co z tym chłopakiem? - szturchnęła mnie zaczepnie w ramię, z tym swoim głupim uśmieszkiem. - Zapomniałam wcześniej o tym z tobą porozmawiać.

Westchnęłam.

- No wiesz... Niestety ciągle o nim myślę...

***

Pizza była naprawdę pyszna. Naprawdę mi posmakowała.
Jedząc te pyszności, rozmawiałyśmy dalej o dzisiejszym dniu w uniwersytecie.

Wsumie dla Sophii nie było to nic aż tak wielkiego. Po prostu zwykły, szkolny, nudny dzień. Ale dla mnie...

Gdy skończyłyśmy jeść, wstałyśmy i poszłyśmy w kierunku naszych mieszkanek.

Nacisnęłam guzik, czekając na windę. Kiedy była już na parterze, oczywiście otworzyły się drzwi (ale zwrot akcji! heh), z których wyszedł nie kto inny jak Milan...



Gdybyśmy znali siebie (zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz