Rozdział 1

61 9 14
                                    

Miasteczko Crail było pięknym miejscem, ukrytym wzdłuż wybrzeża Szkocji. Niewielkie domy, zatoczki i statki, które mają niesamowity vibe, sprawiają, że w Crail ma się uczucie jakby czas stanął w miejscu wiele lat temu. Rano rybacy wyruszają w morze, a wieczorem wracają do domu starymi brukowanymi uliczkami.

Kochałam to miasto. Wychowałam się tu. Jednak w końcu nadszedł ten dzień, by temu miejscu powiedzieć: do widzenia! No cóż... Przecież o tym właśnie marzyłam.

Wspominałam już o zainteresowaniu Seana, ale co ze mną?
Ja zawsze marzyłam o zawodzie weterynarza. Przypomina mi się, że kiedy miałam może z 7 lat, brałam jakieś ślimaki i udawałam, że je leczę, przyklejając im na skorupki plasterki.

No więc zawsze chciałam zostać weterynarzem. Skończyłam już szkołę średnią, a teraz wyjeżdżam na studia. Później chcę otworzyć własną klinikę. Oczywiście w Crail. Obok warsztatu Seana.

                            ***

                     ~Czwartek~

Obudziłam się bardzo wcześnie. Może "obudziłam" to słabe słowo. Praktycznie wogóle nie spałam. Myślałam o wielu rzeczach, i właśnie z tego powodu ciężko mi było zmrużyć oczy. No, przespałam może niecałą godzinę, a mimo to wstałam dwie godziny wcześniej niż zamierzałam. Odziwo nie czułam się zmęczona. Może to z wrażeń, może z lekkiego stresu....

Wstałam z łóżka, a że mi się nudziło, zaczęłam dopakowywać wszystkie potrzebne rzeczy i ubrania. Skoro wstałam tak wcześnie, postanowiłam trochę poczytać, dlatego szybko się spakowałam, a chwilę później siedziałam z książką w ręku.

Muszę przyznać, że jestem prawdziwą książkarą. Potrafię czytać całymi dniami, a moje całe 3 biblioteczki są zapchane różnymi tytułami.

Wybiła godzina 7 - za półtorej godziny ma być taksówka, która zawiezie mnie na lotnisko.
Pora się ogarniać, a ja nadal czytam książkę....
Bardzo się w nią wciągnęłam.

Poszłam do kuchni i przywitałam się z czekającymi już na mnie rodzicami.

Zjadłam śniadanie, a później zaczęłam się szykować.

Kiedy byłam już gotowa, pożegnałam mój pokój i dom. Wyszłam z rodzicami zza drzwi wejściowe. Czekałam na taxi, które miało mnie zawieźć na lotnisko.

Czekałam również na Seana, który miał przyjechać i się ze mną pożegnać.

Sean, gdzie jesteś? Spóźniał się. Jeśli się z nim nie pożegnam, chyba nie przeżyję tej podróży.

Czekałam na niego długą chwilę. Niestety, nie przyszło żadne powiadomienie. Żadne nieodebrane połączenie. Nic...

Miałam łzy w oczach. Bardzo mi zależało na tym, by zobaczyć go ostatni raz przed wyjazdem. Rodzice rozmawiali ze mną i mnie pocieszali, choć oni także mieli łzy w oczach. Wiedzieli jak bardzo cierpię z tego powodu.

Gdzie jesteś? Ja za chwilę wyjeżdżam...

Napisałam wiadomość. Minęło pięć, dziesięć, piętnaście minut. Nie odpisywał. Co się z nim dzieje? Chyba nie zliczyłabym wszystkich połączeń, które wykonywałam, aby usłyszeć jego głos i dowiedzieć się, dlaczego jeszcze go nie ma. Proszę, odbierz..

Taksówka podjechała pod dom. Moje serce się zatrzymało. Przez chwilę myślałam, że moje płuca przestały pracować.

O nie... Dlaczego go nie ma?

Z pojazdu wyszedł mężczyzna. Przywitał się i otworzył bagażnik oraz tylne drzwi, żebym mogła wsiąść.

- Emm... Przepraszam, da nam pan jeszcze chwilkę? Chciałabym się pożegnać z moim przyjacielem, ale narazie go nie ma. Proszę... - powiedziałam.

Mężczyzna kiwnął głową, co mnie trochę pocieszyło.

Sean! Przyjdź!

Mój tato wziął walizki i razem z taksówkarzem, spakował je do bagażnika.

***

Nie przyszedł. Wiedziałam, że coś jest nie tak. I to mnie najbardziej martwiło.

Z natłoku emocji nie miałam pojęcia, co mam robić.

Rodzice mówili, żebym już jechała. Wiem, że oni mnie nie rozumieli. Może się starali to zrozumieć, lecz także bardzo chcieli, bym spełniała swe marzenia.

Przytuliłam ich najmocniej jak potrafiłam. Później pocałowałam w policzek jedno i drugie. Mamie poleciała nawet łezka, kiedy nadeszła chwila rozłąki na kilka lat.

Żegnajcie! Żegnaj mój domku, żegnaj Crail. Żegnaj, Sean...

Na tą myśl, po prostu zaczęłam płakać. Nie byłam w stanie tego znieść. Mama ruchem ręki wskazała mi samochód. Westchnęłam głęboko.
- Do zobaczenia!

Wsiadłam do taxi. Zanim zamknęłam drzwi, spojrzałam jeszcze raz na rodziców.

Mężczyzna przekręcił kluczyk. Ruszyliśmy...
Przetarłam oczy skrawkiem bluzy. Były bardzo wilgotne, a mimo to, dalej co chwilę płynęły mi kolejne łzy. Nie nadążałam ich wycierać, więc dałam sobie z tym spokój.

Mijałam znane mi ulice i budynki.
Wiedziałam, że będę tęsknić.

Gdybyśmy znali siebie (zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz