Rozdział 8

13 3 1
                                    

On jest serio nienormalny.

Pokazujemy mu podręczniki, a gdy widzi, że kolega w ławce przede mną go nie ma, zaczyna na niego wrzeszczeć. No i powiedzcie mi, czy takiego profesora można nazwać normalnym? Nie.

- Proszę pana ja mogę mu pożyczyć - powiedziałam, kiedy w mojej głowie narodził się plan.

- Ale przecież ty nie będziesz miała podręcznika.

- Dostawi krzesło obok mnie i będziemy razem korzystać z podręcznika - odparłam.

- No dobrze.

No i przyszedł. Postawił krzesło tak blisko mojego, usiadł i rozpoczeły się kolejne wykłady.

Milan mnie chyba serio polubił...

Dlaczego? Co chwilę coś do mnie gadał. Podczas tego czasu, nieraz dostałam upomnienie od naszego kochanego profesora, wtedy, kiedy odpowiadałam mu na jakieś randkowe pytania.

Szturchnęłam go w ramię.

- Przestań rozmawiać, bo wywalą mnie ze szkoły. To dopiero drugi dzień, a ja zaraz będę tutaj najgorszą uczennicą - szepnęłam, gdy wykładowca podszedł do jakiegoś studenta na drugim końcu pomieszczenia.

- Hah, ja wygrywam, jestem tu pierwszy dzień!

- Raczej przegrywasz - odburknęłam. - Tylko, że on zwraca mi uwagę, a nie tobie! Więc miło by było, gdybyś wreszcie zamknął swój ryj.

- No okej. Ale na przerwie pogadamy, co niee? A może później zaproszę cię na kawę czy coś?

- Nie wiem, myśl w głowie, a nie nagłos - odparłam, po czym znów zaczęłam słuchać zanudzania profesora.

***

Właśnie otwierałam drzwi, żeby wyjść ze szkoły, kiedy usłyszałam głos Milana.

- Cait! Czekaj.

Podbiegł do mnie, po czym zadyszany, zaczął gadać dalej.

- Chcesz iść ze mną na kawę?

Coo?! On mnie zaprosił!! Trudno, że TYLKO na kawę, ale...

- No nie wiem... - odparłam. Oczywiście, ogromnie bym chciała iść z przystojnym sąsiadem na kawusię (to zapewne moje ukryte marzenie), ale... - No okej, czemu nie?

- Heh. No to chodźmy - powiedział.

- Ale ja stawiam tak? - zapytałam.

- Nie, no przecież ja. Ja zaprosiłem - ja stawiam. Proste.

- No... okej? No to ja jutro stawiam... emm... pizzę!

No i poszliśmy. Nie no normalnie po prostu nie wierzę... On mnie zaprosił i teraz idziemy razem na kawę!

- Co zamierzasz robić jak skończysz studia? - zapytał.

- Myślisz, że ci powiem o moich planach na przyszłość, gdy znamy się tylko zaledwie 2 dni?

- No nie wiem. A nie znamy się przypadkiem więcej dni?

- Ale co to ma do rzeczy?

- No właśnie, co to ma do rzeczy?

To było wkurzające, lecz zarazem cudowne... Aaaaa....

- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam, a dalej szliśmy, przez chwilę milcząc.

- No to, co zamierzasz robić, gdy skończysz studia? - ponowił pytanie. Nie chciałam być tak niemiła dla niego, więc postanowiłam, że odpowiem.

- No wiesz... studiuję wet, więc później chciałabym otworzyć w moim mieście małą klinijkę.

- O wow. A jak nazywa się twoje miasto? - zapytał.

- Muszę ci mówić? - oczywiście skiną głową. - No dobra, ale później twoja kolej. Crail.

- Gdzie to jest?

- Szkocja - odpowiedziałam.

- OK.

- Teraz ty - odparłam.

- Hmm... więc tak... przyjechałem tu z Colchesteru. Jak coś - miasto niedaleko stąd. A później... nie mam planów. Zobaczę jak życie mi się potoczy - mówił. - Nikt nie wie, co będzie jutro, za godzinę, za minutę, to po co brać pod uwagę kilka lat?

- Milan, przecież sam zacząłeś się pytać, jakie mam plany na przyszłość - burknęłam.

- No tak - odpowiedział. - Ale zgadzasz się z tym, co powiedziałem?

- To trochę nie ma sensu, ale... tak, zgadzam się.

Dotaliśmy do kawiarni. Wsumie to budki z kawą.

- Dzień dobry, poprosimy 2 duże cappuccino.

Ekspedientka powiedziała cenę (która była porównywalna z pizzą hah), więc Milan zapłacił. Później usiedliśmy przy stoliczku, czekając na kawusie.

Kelnerka postawiła je na stoliku. Zapach tego aromatycznego (i meega przysznegoooo) napoju, zaczął wdzierać się do naszych nozdrzy.

- Dziękujemy - powiedziałam, gdy kelnerka już się odwracała, żeby odejść.

- Jak ja kocham kawę! - niemalże wykrzyknął sąsiad.

- Ejj! Ja bardziej! - odparłam, znów się z nim sprzeczając.

- Nie, ja bardziej! - równocześnie parsknęliśmy śmiechem, kiedy uświadomiliśmy sobie, że zachowujemy się gorzej jak dzieci.

Wzięłam do ręki szklankę i zanurzyłam wargi w kawie.

- Jaka ona jest pyszna!!

- Nooo potwierdzam - odrzekł. - A wiesz dlaczego jest taka wyśmienita?

- Nie mam pojęcia.

- Bo pijesz ją ze mną - odpowiedział na zadane przez siebie wcześniej pytanie.

- No może i tak.

Uśmiechnął się. Wziął do ręki szklankę z kawą i, przykładając ją do ust, wypił cały pyszny napój jednym chaustem.

- Milan, co ty robisz?! Kawą się delektuje! Jak ty to zrobiłeś? - zaśmiałam się.

- Ohh jaka ona była dobra! Chyba pójdę po drugą - znów się zaśmiał. Ja oczywiście też.

- Naprawdę? Mogę ci oddać swoją - odparłam.

- Nie no co ty. Nie będę takim łasuchem. Pij. Zaraz sobie kupię drugą. Nie będę ci przecież zabierać.

- Jak chcesz to bierz.

- Jak dają to biorę! - no i wziął. Byłam LECIUTKO zdziwiona. Myślałam, że tego nie zrobi. Oczywiście ją także wypił jednym chaustem.

- Wariat - podsumowałam.

Gdybyśmy znali siebie (zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz