Rozdział Piętnasty

457 42 27
                                    

REGULUS

Piątek był okrutnie ciężkim dniem. Większość zajęć mieliśmy z gryfonami, a nie oszukujmy się, siedzenie tyle godzin w jednej klasie z moim bratem było jak skazanie na największe tortury. Bolały mnie już oczy od wywracania nimi na każdą głupotę, jaką powiedział on albo jego super nowy brat.

Ostatnią lekcją były eliksiry z puchonami, co było idealną odskocznią od spędzania kilku godzin z głośnymi i irytującymi gryfonami. Mieszkańcy domu borsuka przynajmniej byli cisi, rzadko kiedy się odzywali, więc można się było skupić na zajęciach.

— Ten, kto wymyślał ten plan, powinien zostać zesłany na największe tortury. — jęknął Evan, siadając w ławce przede mną. Westchnąłem cicho, przyznając mu w myślach rację. Nie rozumiałem, czemu po tylu latach nieskutecznego godzenia tych dwóch domów, dalej z tego nie zrezygnowali.

Krzesło obok mnie, odsunęło się z głośnym szuraniem i zaraz usiadła na nim dziwnie zadowolona szatynka. Uniosłem brew zerkając na jej uśmiechniętą twarz. Zmierzyła naszą dwójkę wzrokiem i skrzywiła się z niesmakiem.

— Wybuchowa Anette dzisiaj promienieje, co dzisiaj wysadzamy? — zapytał Evan, a ona parsknęłam cicho pod nosem. Delikatny złośliwy uśmiech wkradł się na moją twarz.

— Bardzo zabawne Evan. — prychnęłam, bijąc chłopaka po ręce, kiedy chciał zabrać jej pióro, które dosłownie sekundę wcześniej wyciągnęła ze swojej torby. Po przepychali się jeszcze chwilę, zanim przyszedł profesor, który zerknął tylko na nich karcąco.

— Z racji tego, że to jedne z naszych ostatnich zajęć, sprawdzimy, czy eksperyment, o który prosił mnie profesor Dumbledor, przyniósł jakikolwiek efekt. Będziecie dzisiaj ważyć Wywar Żywej Śmierci. — zaczął Slughorn, rozglądając się po sali. Uniosłem lekko brwi w zaskoczeniu, ale nie przejąłem się zbytnio tym obrotem sprawy. — Dobrze więc, na sali zostają: Christopher Aboutt, Veronica Brown, Adrian Avery, Ellen Lenox, Anette Potter, Michael Clark. Reszta proszę wyjść przed sale. Na zachętę, by się postarać, powiem, że ocena z tego eliksiru będzie wpływała na ocenę końcową obu osób. Macie dwie minutki na konsultacje.

Zesztywniałem na swoim krześle i jedynie odwróciłem głowę w kierunku puchonki, która postała mi spanikowane spojrzenie. Po jej zadowolonej minie nie było już śladu. Samemu nie był mi na rękę taki obrót sprawy, patrząc na raczej nieistniejące umiejętności dziewczyny.

— Nie dam rady. — szepnęła zestresowana. Widząc jej stan, szybko przekalkulowałem co mam powiedzieć.

— Dasz, zdałaś SUMy. — mruknąłem, obracając się w jej stronę na krześle, po czym złapałem ją za ramiona. Zagryzła mocno wargę na te słowa i zaśmiała się nerwowo, unikając mojego wzroku. Wielka czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie i rzuciłem w jej stronę ostro. — Potter.

— Ściągałam. — wyznałam cicho, a ja zacisnąłem tylko mocniej szczękę, przymykając na moment oczy.

Zajebiście.

— Od kogo?

— Jak od kogo, od ciebie baranie, a od kogo bym miała. — warknęła zestresowana i wkurzona, że w ogóle musiała się do tego przyznać. — Ledwo zdałam na ten zadowalający. Przeze mnie Slughorn powiedział, że już nigdy nie przyjmie nikogo, kto nie ma, chociażby Powyżej Oczekiwań.

Westchnąłem cicho i rozejrzałem się po sali, żeby sprawdzić, czy nikt nas nie podsłuchuje. Gdyby Slughorn się o tym dowiedział, mogłoby nie być już tak kolorowo.

— Dasz radę. Może być nawet ten zadowalający, mnie to mało co zaszkodzi, a ty zdasz. Teraz słuchaj uważnie, ważyłem to już kiedyś i musisz zamiast pocięcia fasoli z korzenia waleriany, zmiażdżyć ją srebrnym sztyletem. Powinno być dobrze, o ile wcześniej postarasz się nie wysadzić kociołka. — powiedziałem wolno, cały czas patrząc jej prosto w oczy. Pokiwała niepewnie głową, zerkając na ławkę, gdzie stał jeszcze pusty kociołek.

Dzieci Burzy ➸ 𝖗𝖊𝖌𝖚𝖑𝖚𝖘 𝖇𝖑𝖆𝖈𝖐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz