Rozdział Piąty

922 60 24
                                    

Jak zawodowa aktorka podniosłam delikatnie łebek, uchylając powieki i zerknęłam na Regulusa, stojącego nad swoim łóżkiem. Czułam, jak zapach perfum chłopaka otaczał mnie z każdej strony. Był przyjemny, nie za ostry, ale jednak intensywny, przez co zakręciło mi się w mojej kociej główce. Prychnęłam na bruneta jak typowa kotka i odwróciłam się do niego plecami, rozciągając na miękkim materacu.

— Hej to moje łóżko. — mruknął, łapiąc mnie za brzuch, by następnie unieść delikatnie. Gdybym była człowiekiem, prawdopodobnie bym teraz albo zemdlała, albo zwymiotowała ze stresu.

Merlinie zabije tamtą dwójkę.

Zerknęłam na twarz ślizgona, który przyglądał mi się z jawnym niezadowoleniem, po czym bez zastanowienia wysunęłam pazury i zadrapałam go na policzku. Zaskoczony brunet momentalnie mnie puścił, a ja po wylądowaniu na czterech łapach, biegiem wyleciałam z pokoju, słysząc, jak Regulus idzie za mną.

Lekko spanikowana, rozejrzałam się dyskretnie po pokoju wspólnym, nie zauważając żadnego naiwniaka, który by mi otworzył.

Złapałam się więc ostatniej deski ratunku i wskoczyłam na schody do damskiego dormitorium. Usiadłam na jednym z nich i spojrzałam z wyższością na złego chłopaka, stojącego przed pierwszym schodem. Z zadowoleniem zaczęłam czyścić swoją łapkę.

Kochałam bycie kotem. Przez lata obserwowałam wszystkie, jakie tylko spotkałam i zazdrościłam im tego wyrafinowania i pogardy do całego świata.

— Kotek. — pisnął, jakich dziewczęcy głos za mną. Miauknęłam, kiedy czyjeś ręce mnie uniosły, a następnie zaczęły głaskać po łebku. Stłumiłam dreszcz obrzydzenia i mocniej wtuliłam się w rękę Ellen Lenox. — Oh Reggie to twój? — ton jej głosu sprawił, że aż mnie zemdliło. Wbiłam jej pazury w skórę, przez co momentalnie mnie puściła, trzymając się za rękę z udawanymi łzami.

Wylądowałam na czterech łapach i schowałam się za nogami chłopaka. Z dwojga złego wolałam zostać zabita przez niego niż przez tą idiotkę.

— Oh jak boli. — jęknęła płaczliwie, a ja w głowie prychnęłam kpiąco. Dziewczyno ja cię ledwie dotknęłam, pomyślałam. Regulus jedynie wywrócił oczami i bez słowa wziął mnie na ręce.

— Nie przesadzaj Ellen. — burknął jeszcze i ruszył w kierunku wyjścia z pokoju wspólnego. Odetchnęłam z ulgą, dotykając noskiem jego ręki.

— To bolało sierściuchu, nie wybaczę ci tak łatwo. — powiedział cicho, a jego oczy zabłyszczały delikatnym rozbawieniem, co przysięgam, było chyba najpiękniejszym widokiem na świecie. Trwało to dosłownie dziesięć sekund, ale i tak było najwspanialszym widokiem, jaki zobaczyłam.

Brunet postawił mnie na marmurowej posadzce korytarza, po czym bez słowa wrócił do pokoju wspólnego.

Wyrzucając z głowy ślizgona, ruszyłam truchtem w kierunku piwnic Hogwartu, a następnie do swojego dormitorium, gdzie oddałam się swojemu ulubionemu zajęciu: leżeniu na łóżku i słuchanie Abby.

***

Następny tydzień minął wyjątkowo spokojnie. Zerknęłam nerwowo na zegarek w sali od eliksirów, który wskazywał godzinę wpół do szóstej wieczorem.

— Skup się Potter, bo znowu coś wysadzisz. — burknął Regulus, który z zadziwiającą precyzją kroił jakieś składniki do eliksiru, który robiliśmy.

Szczerze mówiąc, nie za bardzo nawet wiedziałam, co my tak właściwie robimy.

Przysięgam, że się starałam. Słuchałam Slughorna, kiedy tłumaczył co po kolei mamy robić. Ja po prostu byłam w to beznadziejna i nawet jak coś rozumiałam, to nie umiałam tego zrobić.

Dzieci Burzy ➸ 𝖗𝖊𝖌𝖚𝖑𝖚𝖘 𝖇𝖑𝖆𝖈𝖐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz