Rozdział 2

167 3 0
                                    


Niecierpliwie czekałam na przerwę, aby jak najszybciej odzyskać telefon, który zabrał mi Ares.

- Diana, ziemia do Diany

Dziewczyna, pstryknęła mi palcami przed oczami.

- Żyjesz ? - zapytała zdezorientowana Nicol.

- Tak, tak żyje, tylko się zamyśliłam.

- Nie było z tobą kontaktu, Ktoś wpadł ci w oko czy co ?

Znowu się zamyśliłam, ktoś wpadł ci w oko ? To pytanie ciągle krążyło mi po głowie, zastanawiałam się, jakie to uczucie się w kimś zakochać, ale nie mogłam zrozumieć do końca definicji słowa „miłość". Otrząsnęłam się, dopiero jak zadzwonił dzwonek, zebrałam się szybko i poszłam szukać Arona, aby odzyskać telefon. Na korytarzu znalazłam jednego z jego kolegów, chyba miał na imię Colin, ale już nie pamiętam.

- Gdzie jest ten idiota ? - zapytałam z irytacją w głosie - Gdzie jest ten chuj!

- Uspokój się mała, twój kolega czeka na ciebie w klasie.

Powiedział to z bardzo specyficznym uśmiechem. Ominęłam chłopaka i otworzyłam drzwi do sali, a z góry spadło na mnie wiadro wody.

- Kurwa - woda była strasznie zimna - Ares! Zabije cię ty mały...

Zauważyłam, że Ares siedzi na jednej z ławek i mnie nagrywa. Czułam się upokorzona.

- Przestań nagrywać - powiedziałam dość spokojnie. Chłopak ani nie drgną, ruszyłam w jego stronę i wyrwałam mu telefon z ręki, żeby wyłączyć nagrywanie.

- Zostaw mój telefon - zerwał się chłopak.

- Za kogo ty się uważasz do cholery jasnej, przecież ja ci nic nie zrobiłam - czułam jak łzy napływają mi do oczu.

- Nic nie zrobiłaś? A kto oblał mnie wodą na oczach całej szkoły?

- No ja, a-ale to był wypadek, byłam zdezorientowana. Nie jestem aż tak egoistyczna, aby oblać kogoś specjalnie i to pierwszego dnia.

- Trzeba było patrzeć, gdzie idziesz.

- Dobra to już nieważne. Teraz oddaj mi telefon.

Chłopak, sięgną ręką do kieszeni i wyciągną mój telefon.

- Masz dziewczynko.

Wyrwałam mu telefon i jak najszybciej wyszłam z sali. Byłam cała mokra, grupka chłopaków, do których dołączył Ares się ze mnie śmiała tak samo zresztą jak inni.

Przyśpieszyłam krok i jak najszybciej poszłam do łazienki, zamknęłam się w jednej z kabin i zaczęłam płakać.

- Dlaczego zawsze mi się to przytrafia. Dlaczego... - mówiłam do siebie.

Włączyłam telefon i pierwsze co zobaczyłam to powiadomienie o dwudziestu pięciu nieodebranych połączeniach od Ojca i o dziewięciu nieodebranych od Kenn. Nie. Nie, nie, nie, tylko nie to proszę was, już wystarczająco dzisiaj przeżyłam. Odblokowałam telefon i wybrałam numer do Ojca.

- Halo - usłyszałam głos Macochy w słuchawce.

- Kenna? Co się dzieje ?

- Chodzi o Garretta - słyszałam po jej głosie, że płakała.

- Co się stało z Garrym?!

- Garrett jest w szpitalu... - na te słowa poczułam się słabo.

- Halo? Diana jesteś tam?

Sweet Lies #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz