Rozdział 24

95 1 0
                                    


Winnifred

W drodze do domu rozmawiałam ze Stell na temat tego co powiedział Ares. Zastanawiałyśmy się, gdzie chce mnie zabrać.

Nie zdążyłam nawet wejść do rezydencji, bo Ares od razu załapał mnie za rękę i pociągną z powrotem na dwór.

- Wsiadaj.

Powiedział, klepiąc motor po siedzeniu.

- Chyba cię posrało.

- Nie.

Podał mi kask i złapał za drugi, który założył na głowę.

- Chociaż powiedz mi, gdzie jedziemy.

- To niespodzianka. - Odparł z szerokim uśmiechem. - A teraz wsiadaj i nie pierdol.

Założyłam kask i niechętnie wsiadłam na motor. Nie miałam bladego pojęcia co zrobić z rękami. Ares złapał mnie za ręce i owinął je wokół niego.

- Trzymaj się mnie mocno.

Czułam, jak moje policzki robią się ciepłe. Przytuliłam się mocno do chłopaka chyba ze strachu i zamknęłam oczy.

Zanim się zorientowałam, znajdowaliśmy się już na autostradzie. Na polu było jeszcze jasno.

- Ares możesz mi w końcu powiedzieć, gdzie jedziemy.

Powiedziałam głośno, aby chłopak mnie usłyszał.

- Szefowo ile razy mam powtarzać. - Rzucił, i skupił się na drodze. - To niespodzianka.

Westchnęłam i rozejrzałam się dookoła. Nagle zauważyłam, że jesteśmy w Los Angeles.

Jechaliśmy trasą, która prowadzi koło mojego domu. Kiedy koło niego przejeżdżaliśmy, zauważyłam, że nikogo tam nie ma, a na drzwiach była jakaś karteczka, ale stwierdziłam, że pewnie mi się przewidziało.

Myślałam, że zatrzymamy się gdzieś w Los Angeles, ale się myliłam.

Przejechaliśmy przez Cluver city i przez Santa Monica, ale w żadnym z nich się nie zatrzymaliśmy.

Jakieś dwadzieścia minut później obudziłam się po krótkiej drzemce i zauważyłam, że słońce powoli zachodzi. Wtedy Ares się zatrzymał.

- Jesteśmy na miejscu.

Powiedział, ściągając kask z głowy.

Znajdowaliśmy się na plaży. Rzuciłam Aresowi zaciekawione spojrzenie.

- Po co mnie tu przywiozłeś?

- Poczekaj chwilę, a zobaczysz coś pięknego.

Uśmiechną się szeroko, ściągając mi kask z głowy. Rozejrzałam się dookoła. Plaża była pusta oprócz mnie i Aresa nie było tu nikogo.

Rozmawialiśmy przez kilka minut o tym gdzie pojechałam ze Stellą.

W pewnym momencie Ares powiedział mi, abym zamknęła oczy. Chłopak złapał mnie za rękę i gdzieś pociągną.

- Możesz już otworzyć oczy.

Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam coś pięknego. Był to zachód słońca. Wiem, jak to brzmi, ale nigdy takiego nie widziałam. Wpatrywałam się w horyzont uśmiechając się.

- Tu jest pięknie.

Wymruczałam, nadal wpatrując się przed siebie.

- Mówisz to, jakbyś pierwszy raz widziała zachód słońca nad morzem.

Sweet Lies #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz